21

37 5 0
                                    

Noc gdy dwójka wzajemnie darzących się uczuciami nastolatków leżała w swych objęciach wpatrując się w siebie, po tym jak znudziły im się gwiazdy(właściwie robili to niemal każdej nocy) była chłodna jak na lato.

Mimo to chłód im nie przeszkadzał, właściwie to praktycznie go nie odczuwali ponieważ ich ciała ogrzewały się na wzajem.

Był to kolejny z idealnych momentów aby wyznać sobie uczucia.

Lecz żaden z nich nie miał odwagi.

Niestety kolejną nieodłączną częścią ich spotkań były niewypowiedziane słowa, które powinny zostać wypowiedziane póki mają ku temu okazję.

Okazja, która może nigdy więcej się nie przytrafić.

Aczkolwiek oni mimo świadomość o tym cały czas to ignorowali dając się kontrolować swej niepewności.

Niepewność to było jedno z uczuć, które Nakamoto Yuta znał wyśmienicie. Towarzyszyło mu właściwie na codzień we wszystkim czego dokonywał.

Natomiast Sicheng był słaby w ukazywaniu swoich uczuć, przez co wiele razy jego związki kończyły się klęską. Mimo to był penwien tego co czuję do pewnego japończyka leżącego w jego ramionach.

Chcieli sobie powiedzieć, ale za każdym razem marnowali okazję pogrążajcie się w obawach.

Obawy były największą przeszkodą ku powiedzeniu sobie tych słów.

Słów, które każdy z nich chciał usłyszeć od tego drugiego, lecz nie miał odwagi by wyznać  je jako pierwszy.

Słowa stały się ich przekleństwem. Dlatego zaczęli preferować ciszę gdy ze sobą przebywali.

Lecz nawet ta cisza była zbyt głośna emanując uczuciami, których zdawali się nie zauważać.

Byli głupcami.

I wyglądało na to, że nie ulegnie to zmianie w najbliższym czasie.

Czasie, którego zostało im nie wiele.

Czasie, który był cenny, ale oni zdawali się to ignorować.

Czasie, który przelatywał nieubłaganie szybko.

Zaczynali pomału gubić się w swych sekretach jakie znały tylko cztery ściany ich pokojów. Lecz powoli nie byli w stanie strzec ich tak zawzięcie.

Ich sekrety, szczególnie jednego z nich były bliższe do wyjawienia.

-Sicheng przepraszam, że nie mogę powiedzieć ci pewnych rzeczy. - szepnął cicho Yuta starając nie spoglądać w galaktykę jaką przedstawiały oczy chińczyka.

-Nie możesz czy nie chcesz? - odszepnął po chwili.

Zapadła cisza.

Tym razem ta niezręczną.

-W porządku powiesz mi gdy będziesz gotów Yuta. - uśmiechnął się do niego promiennie.

Sicheng zdecydowanie był promykiem szczęścia Yuty.

Nawet jeśli czerwonowłosy nie przyznałby tego nikomu.

Tak właśnie było.

-Dziękuję, że jesteś Sicheng. - kocham cię, proszę wybacz mi wszystko czego dokonam. - dodał w myślach.

Naprawdę wpadł.

Zresztą obaj wpadli.

Byli zbyt ślepi by zauważyć.

Zachowywali się jak dzieciaki, które nie były pewne swoich uczuć.

Właściwie to zazwyczaj nie byli pewni swoich uczuć.

Obaj byli tylko prawie dorosłymi mężczyznami, którzy utknęli w ciałach dorosłych, mimo że w środku byli tylko dziećmi noszącymi blizny na swych sercach oraz umysłach.

Obaj byli zniszczeni przez otoczenie.

Łączyło ich więcej rzeczy niż mogłoby się wydawać.

-Dziękuję, że jesteś Yuta. - kocham cię, proszę nie zostawiaj mnie tak jak inni. - dodał w myślach.

Byli trochę jak te denerwujące pary w serialach, na których zejście się czekał każdy. Choć ostatcznie albo się nie schodzili albo działy się w ich relacji jakieś pojebane rzeczy.

Lecz wszystko blokowało ich nie pozwalając im na zmianę tego denerwującego stanu.

-Chyba powinniśmy się zbierać. Zaraz będzie wschód słońca. -westchnął Donga wracając do obserwowania nieba.

-Więc obejrzyjmy go razem, a później rozejdźmy się w swoje strony jakbyśmy wcale nie przeleżeli w tym miejscu kolejnej nocy. - powiedział Nakamoto.

Były to ostanie słowa jakie wypowiedzieli przerywając w ich miejscu danej nocy.

Z głośniku telefonu japończyka rozbrzmiewał się dźwięk piosenki "Fine Line" od Harry'ego Stylesa, gdy obserwowali jak niebo stało się jasne wraz z zmianą księżyca na słońce.

Właściwie po zdarzeniu mimo, że mieli się rozejść dalej leżeli do czasu kiedy nie zadzwonił budzik Nakamoto.

Właśnie wtedy rozeszli się w swoje strony bez pożegnania.

Zawszę tak robili.

Jakby wcale nie spędzili całej nocy w swoich objęciach...

Od autorki
Jwst krotszy bo n chvialam w ten rodzial wplatywac szkoly i stwierdzialm ze kilmat jaki ma do tego moemntu zostalby zesputy gdybym to zrobila





happy without me || yuwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz