Rozdział 9

34 2 0
                                    

,,Serce człowieka ma to do siebie, że z im większych wyżyn spada, tym dotkliwiej pęka"~ Jodi Picoult

*Julia*

Kolejny dzień w szkole. Znów trzeba wstać, stawić czoło rzeczywistość . Smutnej, szarej, bez wyrazu. Chyba zaczynam być pesymistką. Ale kto na moim miejscy nie był by. Siostra nie żyje, rodzice wciąż się kłócą. Jedyną optymistyczną rzeczą( choć to nie rzeczy) są moi przyjaciele. Oni jedynie są po staremu. Znów jestem skazana na wzrok innych skierowany na mnie. Oni nie wiedzą o śmierci Sary i mam nadzieję, że tak zostanie. Nie chcę litości. Nie chcę, by każdy patrzał na mnie ze współczuciem i składał mi kondolencje. Wszyscy zastanawiają się dlaczego się tak zmieniłam. Dlaczego nie jestem taka jak dawniej. Dlaczego nie śmieje się na każdym kroku, nie udzielam się w samorządzie szkolnym. Patrzą na mnie ze znakiem zapytania w oczach.

Kilka miesięcy później...

Dyrektorka zaprosiła mnie do gabinetu. Nie wiem czemu się stresuje. Wiem, że nic nie zrobiłam, ale z tyłu głowy zapaliła mi się czerwona lampka. Lekko zapukałam do drzwi. Po kilku sekundach usłyszałam ,,Proszę". Ostatni raz spojrzałam na Filipa, Karola i Zuzkę. Weszłam do pomieszczenia i usiadłam na wyznaczonym miejscu.

- Wiesz czemu cię tu wezwałam?- zapytała, a ja przecząco pokiwałam głową- Za miesiąc przygotowujemy w szkole projekt pt.,, Stop narkotykom". Wiem co się stało z twoją siostrą, wiem też, że ci bandyci byli pod wpływem jakiegoś świństwa. Czy byłabyś w stanie opowiedzieć o twojej historii? To może by wpłynęło na innych- poprosiła a mnie zatkało. Mam powiedzieć wszystkim co się stało z Sarą ot tak?

- Muszę się zastanowić- powiedziałam zdezorientowana.

- Oczywiście, nie ma problemu- kobieta uśmiechnęła się promiennie.

- Czy ja mogę już iść?- zapytałam niepewnie.

- Tak, oczywiście- odparła, a ja wstałam z miejsca wyszłam z gabinetu. Za drzwiami czekali na mnie przyjaciele. Przytuliłam się do nich i głęboko westchnęłam.

------------------------------------------------------

Przepraszam. Jestem beznadziejna. Nie miałam weny. Strasznie trudno jest mi pisać o ciągłym smutku, rozpaczy. Szczerze miałam nadzieję, że będzie lepiej mi szło a tu klops. Wiem, że rozdziały są beznadziejne, ale postaram się dokończyć tą książkę. Dla was. Dziękuje za każde przeczytanie, gwiazdkę i komentarz. Przepraszam jeszcze raz. Nie wiem kiedy następny, ale mam nadzieję, że wam się podoba i poczekacie. No to do kiedyś :)

Please come back to me ( zawieszone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz