Shey Nelson

202 8 37
                                    

„Perfekcyjna panna Nelson”
historia na podstawie „One Last Laugh”

W oczach wielu ludzi Shey Nelson była chodzącym ideałem. Nic dziwnego, bo nim była. Z każdego przedmiotu zbierala wybitne, łatwo było jej pochłaniać wiedzę, nie wspominając już o tym, że była okropnie mądra a ta mądrość nie była wyczytana z książek. Zawsze oddawała wypracowania w terminie, zawsze była chętna do pomocy nauczycielom, nawet krytyczny Severus Snape nie miał się do czego przyczepić. Urodzona w rodzinie mugoli, a raczej wychowywana, bo była adoptowana, dla niektórych było aż dziwne, że ona wie wszystko a ledwo temat został rozpoczęty. W rzeczy samej chodząca perfekcja i to nie tylko z charakteru. Trzeba była przyznać, że Shey Nelson była piękna, idealne brązowe oczy, pełne usta i długie, kręcone, rude włosy. Dla niektórych była aż irytująco perfekcyjna i zbyt idealna.

Z tą perfekcją wiązała się jedna rzecz, która potrafiła zmieść Shey Nelson z planszy i sprawić, że zaczynała się wręcz dusić perfekcją. Presja. Nie było dla niej nic gorszego niż presja nakładana przez innych. Nauczycieli i innych uczniów. Każdy kto miał problem z tematem szedł właśnie do niej, szczególnie, że nauczyciele powtarzali; „Jeśli ktoś ma problem z tym tematem panna Nelson na pewno pomoże”. To aż dziwne, że nie została wybrana na prefekta na swoim piątym roku.

A co do piątego roku. SUMy. Standardowo Umiejętności Magiczne. Ten rok w Hogwarcie wspomina najgorzej. Stres, nerwy i presja. Wypracowanie goniło wypracowanie, a ona zaczynała już powoli wariować. Nie mogła spać, gardło i żołądek miała tak zacisniety ze stresu, że nie mogła jeść. Głowa bolała ją codziennie, a mimo to dzielnie stawiała temu czoła oddając każde wypracowanie w terminie, pisząc każdą pracę na Wybitny, była tak bardzo perfekcyjna, że ludzie zastanawiali czy ona w ogóle śpi i czy w ogóle jest prawdziwa. A to wszystko ją wyniszczało. W oczach ludzi marniała, dla niektórych nawet przestała być piękna, bo jej twarz straciła kolor i miała wory pod oczami. Niektórzy uczniowie (a już w szczególności ślizgoni) uważali, że zaczyna przypominać profesora Lupina, który też często wyglądał na tak samo zmęczonego.

Profesor Remus Lupin, który nauczył Obrony Przed Czarną Magią w roku, w którym Shey przyszło pisać Standardowe Umiejętności Magiczne był zachwycony tym, że Shey była tak dobrą uczennicą, ale patrząc na nią poniekąd widział siebie, bo w roku gdy on pisał SUMy czuł się tak samo jak ona. Wiedział, że była lubiana przez innych nauczycieli, profesor McGonagall i profesor Flitwick obdarzali ją wielką sympatią, bo zawsze zostawała po lekcji by pomóc. Remus Lupin czując, że uczennica się wyniszcza zapragnął jej pomóc. Nie mógł patrzeć jak dziewczyna tak bardzo marnieje. We wrześniu była zupełnie inną osobą niż w maju.

— Czy mógłbym prosić na słówko, panno Nelson? — zapytał profesor Lupin po jednej z lekcji Obrony  Przed  Czarną Magią.

Rudowłosa podeszła do niego a on poczekał aż wszyscy wyjdą z klasy, choć dwójka osób najwidoczniej chciała na nią poczekać. Oboje patrzyli na dziewczynę z troską, a Remuowi mimo wszystko przypomniało to jak James patrzył na niego.

— Coś zrobiłam źle? — zapytała od razu, a w jej głosie zabrzmiało przerażenie.

— Ależ skąd. — powiedział — Wszystko było wspaniale, jako pierwsza pokonałaś wszystkie przeszkody. — dodał — Chciałem porozmawiać z tobą o czymś innym. Naprawdę, nie chcę się wtrącać, ale sam wiem jakie to bywa uciążliwe... chodzi mi o naukę do sumów. — przyznał — Nie uczę tutaj długo, ale zrobiłaś na mnie wrażenie już na pierwszej lekcji. Odpowiedziałaś na każde moje pytanie poprawnie, a zadanie wykonałaś idealnie. Byłem pewien podziwu. — odparł.

Historie Piórem PisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz