Harry Potter I Roselle Black

140 7 106
                                    

„Dzień Matki”
bonus na dzień matki z moją ukochaną Roselle, która zajmowała się Harrym jak własnym dzieckiem.

***

Harry Potter nigdy nie świętował dnia matki z prostego powodu. Jego mama zmarła gdy on miał rok i nigdy nie miał okazji, przynajmniej gdy był małym chłopcem mieszkającym pod Privet Drive, pójść na grób rodziców i złożyć tam bukiet kwiatów dla Lily Potter, która gdyby żyła na pewno nigdy by nie pozwoliła go skrzywdzić. Mimo, że nikt nie mógł mu zastąpić jego prawdziwej mamy to miał dwie kobiety, które traktowały go jak własnego syna. Pierwszą z nich była Molly Weasley, bez której nie dostał by się na peron 9 i 3/4, oczywiście poszedł z rana wręczyć jej kwiaty i podziękować, ale wiedział, od Hermiony, że Ron i jego rodzeństwo planują coś dla swojej mamy i nie chciał przeszkadzać. Mimo, że kochał Molly i czuł, że za mało jej dziękuje za to wszystko to jednak czuł mocniejszą więź z Roselle Black. Nie wiedział dlaczego, ale żona jego ojca chrzestnego zawsze sprawiała, że czuł się kochany. Podziwiał ją. Sama wychowała córkę, gdy Syriusz był w Azkabanie, miała trójkę własnych dzieci a nadal chciała go przyjąć pod swój dach. I mimo, że miał swoje własne mieszkanie, wyprowadził się parę miesięcy po zakończeniu wojny, ale tego dnia zdecydował się spać w domu jego rodziców chrzestnych.

Gdy tylko wszedł James i Julian skoczyli na niego błagając by się z nimi pobawił. Oczywiście im to obiecał, ale wkrótce zajęli się sobą. Syriusza nie było, on i Remus postanowili zrobić sobie męski wieczór, bo ojciec chrzestny Harry'ego stwierdził, że to źle skoro zaczynają go cieszyć programy o szyciu. Po Phoebe też nie było ani śladu, ale wiedział gdzie jest, zapewne u Lee, od śmierci Freda nie czuła się dobrze i nic nie było ją w stanie pocieszyć co sprawiało, że Harry czuł się jeszcze bardziej winny.

— Dajesz radę? — zapytał Harry stając obok Roselle i opierając się o blat kuchenny.

— Da się z nimi oszaleć. — przyznała, a Harry przytaknął — Tak miło, że przyjechałeś. Mam wrażenie, że wszyscy chcą być jak najdalej ode mnie. — wyznała.

— A ja myślę, że James i Julian potrafią ludzi wykończyć. — powiedział.

— Phoebe ma jutro przyjść na obiad... ostatnio jak przyszła to nawet nic jadła... Syriusz się martwi, rozmowy nic nie dają... raz jest wściekła, raz ciągle płacze, przez chwilę nawet myślałam, że jest w ciąży. — wyznała — A Weasleyowie jak się trzymają?

— Wciąż trudno w to uwierzyć... faktycznie cicho w tym domu. — przyznać — Ale mają się lepiej, George wrócił do sklepu, pytałem o Shey, ale nie mają na razie z nią żadnego kontaktu. — powiedział Harry.

— Trudno się dziwić. Byli zaręczeni i się bardzo kochali. Och, pamiętam jak musiałam jej powiedzieć, że nie może mieć dzieci, była zdruzgotana, bała się, że Fred z nią zerwie, że nie dadzą rady, a on ją tak kochał i razem zdecydowali się, że po ślubie adoptują dziecko, a potem on... to była jej jedyna miłość. Tak jak Syriusz dla mnie. — odparła — Nigdy nie mogłabym pokochać kogoś tak jak kocham Syriusza, a taka miłość jest tylko raz w życiu.

Gdy nadszedł dzień matki Harry ustawił budził, aby wstać szybciej od Roselle, bo chciał zrobić jej śniadanie i kupić kwiaty. James i Julian, z małą pomocą Syriusza, Harry'ego i Phoebe pomogli narysować dla Roselle laurki, chociaż wielkiego puchatego kociaka, którego Julian narysował trudno nazwać laurką na dzień matki, a James napisał "wszystkiego najlepszego" z błędem i narysował wielkie nic, bo były to dwie kreski, a Phoebe i Harry wątpili żeby Roselle podobało się to jak jej synek widzi swoją mamę.

Historie Piórem PisaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz