Heeseung poklepał swoje policzki kilka razy, jakby chciał się przebudzić, a właściwe powstrzymać przed zaśnięciem. Stał za niewysoką ladą i skanował wzrokiem dobrze znane mu półki, które widział praktycznie każdej nocy. Widok zasłoniły mu dwie dziewczyny, które ułożyły przed nim kilka rzeczy, nie mówiąc ani słowa.O takiej godzinie nikt nie łasił się na życzliwości, dlatego on też nic nie powiedział – może zrobiłby to, gdyby stał przed nim ktoś widocznie starszy. Zakupy, jakie robiły, były standardowe dla nastolatków, którzy tutaj przychodzili. Paczka gum do żucia, jakaś słona przekąska i dwa piwa, na co cicho westchnął.
– Dowód osobisty? – rzucił.
Jedna z nich pokazała go wręcz automatycznie, przez co wywnioskował, że była na to przygotowana. Przytaknął tylko i po zapakowaniu wszystkiego w niewielką reklamówkę i wydaniu odpowiedniej reszty życzył im dobrej nocy.
Heeseung nie narzekał na swoją pracę, jednak czasami bywała męcząca. Pracował tylko na nocne zmiany, co wysysało z niego resztki energii, której po całym dniu i tak nie miał zbyt wiele. Inni pracownicy, którzy zmieniali go rano, zawsze mówili, że podziwiają go za wytrwałość.
Sprawdził godzinę i z rozpaczą musiał pogodzić się z faktem, że będzie tam kolejne pięć godzin, które spędzi zamiatając w alejkach lub oglądające bezsensowne rzeczy na swoim telefonie. Sklep był całodobowy, ale przecież nikt nie przychodził tutaj o trzeciej czy czwartej nad ranem, bo każdy normalny albo spał, albo przynajmniej nie ruszał się z domu. Najwięcej klientów było od początku jego zmiany do północy, szczególnie w weekendy oraz przed szóstą, gdy co niektórzy zmierzali już do pracy.
Dokładnie tak jak myślał, te kilka godzin minęło nużąco i powolnie, a kiedy z nudów zaczął sprawdzać składy przypadkowych produktów, usłyszał otwieranie drzwi. Jego współpracowniczka, z którą się zmienia przyszła chwilę wcześniej, dlatego ruszył powoli do kasy.
– Tutaj jest nasz królewicz!
Heeseung parsknął cicho, widząc przed sobą zaspanego Jay'a. Wyglądał jakby zaatakowało go po drodze stado nietoperzy i starszy mógł przyżec, że spodnie, które tamten miał na sobie były jego piżamą.
– Cześć Jay – parsknął – Już się zwijam i możemy jechać.
– Nienawidzę cię za to, naprawdę – wymamrotał.
– To jednorazowe, hyung nie mógł po mnie przyjechać – westchnął.
– Rozumiem, to nie tak, że poważnie cię nienawidzę. To dla zasady.
Lee zaśmiał się pod nosem, a po zrobieniu wszystkich koniecznych rzeczy, wraz z przyjacielem opuścił sklep. Nie jechali długo, a gdy zaparkowali pod blokiem, w którym znajdowało się jego mieszkanie odezwał się:
– Chcesz wejść?
– No co ty, wracam spać. Ty też powinieneś – spojrzał na niego znacząco – O której masz zajęcia?
– O dziesiątej, wyspie się, spokojnie – westchnął – Dzięki Jay, odwdzięczę się.
– Nie masz za co.
Heeseung bez pośpiechu otwierał drzwi, żeby spotkać się z głuchą ciszą panującą w mieszkaniu. Najpierw ruszył do kuchni, żeby wypić szklankę wody, a następnie szybko powędrował do swojego pokoju i opadł z łoskotem na łóżko.
Jego starszy brat zawsze zaczynał pracę pół godziny po szóstej, dlatego miał czas, żeby odebrać go i odstawić do domu. Tym razem jednak musiał być tam wcześniej, dlatego został zmuszony do napastowania telefonami Jay'a. Wiedział, że nawet mimo miliona zaprzeczeń i narzekania, Park i tak by przyjechał. Miał zbyt miękkie serce, żeby tak po prostu go zostawić. Mógł zadzwonić do Sunghoona, ale był pewien, że zasnąłby za kierownicą i spowodował wypadek, którego nikt nie chciał.
Kochał swojego brata i nie mógł być mu bardziej wdzięczny. Tak naprawdę od czternastego roku życia był skazany tylko na niego, przez co w pewien sposób zniszczył mu życie – on to tak postrzegał. Choć jego hyung za każdym razem mówił, że Heeseung nie jest dla niego utrapieniem, on wiedział, jak wiele poświęcić musiał, żeby zapewnić mu dobre życie.
Nie wiedział wiele o swoich rodzicach. Kiedy miał zaledwie kilka miesięcy oboje wyjechali do Europy, aby zarabiać na rodzinę, zostawiając ich dwójkę z babcią. Podobno przyjechali raz po pięciu miesiącach, a gdy wrócili do pracy, nie zostało po nich żadnego śladu. Chociaż pewne sumy pojawiały się na koncie, oni całkowicie rozpłynęli się w powietrzu.
Heeseunga wychowywała babcia i starszy o sześć lat brat, a swoich rodziców nigdy nie widział na oczy. Gdyby minął ich w tym momencie na ulicy, nie miałby pojęcia kim są. Jednak czas płynął nieubłaganie, a ich babcia nie była wiecznie młoda – tak jak sama mówiła. Gdy miał czternaście lat i jej zabrakło, wydawało się, jakby skończył się świat. Jedynym punktem zaczepienia był fakt, że jego hyung był już pełnoletni. To na niego babcia przepisała wszystko co miała, a on zobowiązał się do opieki nad swoim młodszym bratem, byleby go nie stracić. W dokumentach, które musieli załatwić Heeseung widniał jako jego syn, ponieważ po przysposobieniu był prawnie jego rodzicem.
Młodszy Lee zawsze marzył, żeby zostać architektem, ale wraz z wiekiem odsuwał od siebie to marzenie. Wolał odpuścić studia i po zakończeniu liceum pójść do pracy, jednak jego brat mu na to nie pozwolił. Nie chciał, aby rezygnował ze swoich planów i jego zdaniem, mieli na wszystko wystarczającą ilość pieniędzy. Heeseung czuł się z tym źle. Jego brat sam zrezygnował ze studiów, a zaczął pracę, robiąc co jakiś czas kursy czy certyfikaty. Radził sobie dobrze, ale też miał swoje marzenie, które opuścił dla dobra ich obu. Próbował pomóc, pracując na nocne zmiany w niewielkim sklepie, co zawsze przynosiło jakiś zysk.
Kiedy mówił Jungwonowi, że on i Jake nie poznali nigdy swoich rodzin, właściwie skłamał. Jego jedyną rodziną był hyung, którego Sim znał nawet wcześniej niż jego. Oboje jeździli na motocyklach, jednak po śmierci młodszego, jego brat sprzedał swój i już nigdy nie chciał o tym słyszeć. I chociaż minęły trzy lata, nadal nie wiedział, co łączyło Jake'a z Heeseungiem.
Chłopak podniósł się z łóżka, fukając pod nosem na męczącą go bezsenność. Szybko ściągnął z siebie ubrania i położył się z powrotem, wbijając wzrok w ścianę. Niewiele wyżej nad łóżkiem wisiało kilka zdjęć – z Jay'em, Sunghoonem, jego bratem czy też najnowsze z Jungwonem i Laylą. Gdzieś pomiędzy nimi było też zdjęcie z Jakiem, jedno z niewielu jakie mieli wspólnie.
Za każdym razem starał się wspominać go dobrze, ale nie potrafił poradzić nic na to, że kończył w łzach, oglądając jedyny filmik z nim w roli głównej, jaki miał na telefonie. Choć byli parą stosunkowo nie długo, przywiązał się do niego jak do nikogo innego, a z dnia na dzień mu go zabrakło.
Nie potrafiąc powstrzymać natrętnych myśli, wyciągnął telefon spod poduszki, gdzie włożył go wcześniej. Odnalazł dobrze znany mu filmik i uśmiechnął się delikatnie, kiedy jego oczom ukazał się uśmiech Jake'a. Siedzieli na kocu nad niewielkim jeziorem, oddalonym kilka kilometrów od ich miasta.
“Uśmiech Jakey”
Sam uśmiechnął się ponownie na własne słowa, obserwując jak Sim robi to, o co go poprosił. Przez większość filmiku panowała spokojna cisza, na której po prostu widać jego chłopaka. Heeseung był w stanie poczuć ten lekki wiatr, który wtedy ich otulał. Początek marca tamtego roku zwiastował naprawdę piękną wiosnę.
“Heeseung hyung”
“Hmm?”
“Kocham cię”
Znowu czuł się tak samo źle, jak za każdym razem, gdy to oglądał. Byli beztroscy, cieszyli się swoim towarzystwem i jeszcze wtedy nie wiedzieli, że trochę ponad tydzień później Lee będzie stał na samym tyle tłumu, który rozpaczał nad zamkniętą trumną.
ㅌㅌㅌ
poznajcie bliżej heeseunga 🦋
CZYTASZ
polaroid love| jaywon
Fanfictionzakończone ✓ Jungwon z jednej strony chciałby wielkiej miłości, ale z drugiej nie potrafi wyobrazić sobie, że ktoś się w nim zakochuje. Natomiast Jay czyta anonimowe wpisy na blogu, niezwykle utożsamiając się z autorem, z nadzieją, że jego serce s...