136

991 87 95
                                    


Od samego rana w domu rodziny Yang panowało straszne zamieszanie. Głowa rodziny niestety miała w naturze gubienie swoich rzeczy, dlatego biegał z piętra na piętro w poszukiwaniu półbutów do swojego garnituru. Jego żona natomiast przekopywała całą szafę w poszukiwaniu idealnej sukienki, aby ładnie prezentować się jako teściowa solenizanta.

Jungwon siedział w salonie i obserwował, jak jego rodzice biegają na urwanie głowy i krzyczą na siebie nawzajem, jedząc płatki śniadaniowe prosto z paczki. Na sucho, bo tak mu smakowały najbardziej. Nie przeszkadzało mu to, że siedział w rozciągniętym dresie, bo nie przejmował się przyjęciem ani trochę. Wybrał swój strój poprzedniego dnia i rozkoszował się zamętem, jaki panował w domu.

– Jungwon, a ty!? – kobieta zatrzymała się nagle w salonie.

– Jestem przygotowany, wszytko zrobiłem wczoraj – mruknął – Poza tym, to, po co się aż tak stroicie? Nie pamiętam, kiedy ostatni raz tata wbił się w garniak.

– Trzeba jakoś wyglądać, tam będą inni ludzie – bąknęła – Wiadomo, nie przesadnie, ale elegancko.

– Rozumiem – zaśmiał się krótko – Będzie okej, jak założę moją fioletową koszulę?

– Pewnie słońce – uśmiechnęła się – Kiedy przyjdzie Jay?

– Pewnie niedługo, skoro jedziemy za godzinę.

Niedługo okazało się nadejść zdecydowanie szybciej, niż się spodziewał, dlatego, kiedy jego rodzicielka poszła otworzyć drzwi, on pognał go swojego pokoju, aby w końcu się przebrać. Było ciepło i nie chciał się zgrzewać, dlatego wybrał cienką koszulę w jego ulubionym kolorze i proste czarne spodnie, które miały imitować te galowe. Na szyi zapiął cienki, srebrny łańcuszek, a gdy był w poszukiwaniu swojego grzebienia, drzwi uchyliły się z cichym skrzypnięciem.

– Cześć Wonnie.

Odwrócił się w stronę głosu i uśmiechnął szeroko, widząc starszego. Przywitali się krótkim pocałunkiem, po którym Jay od razu powiedział:

– Tęskniłem.

– Widzieliśmy się kilka dni temu – mruknął młodszy, poprawiając kołnierz koszuli Parka – Ale też tęskniłem.

– Wiedziałem – puścił mu oczko.

– Jesteś gotowy na poznanie rodziny mojej, mojego szwagra i jego pewnie dziwnych znajomych?

– Czemu mają być dziwni?

– Bo on jest dziwny.

Jay parsknął krótko, ale przytaknął, pozytywnie odpowiadając na jego pytanie. Nie miał większych kłopotów z poznawaniem nowych ludzi i zawsze starał się być uprzejmy, czym grabił sobie sympatię szczególnie starszych pań.

– Czego szukasz? – mruknął, widząc, jak chłopak zagląda do każdej półki w swoim pokoju.

– Grzebienia – mruknął.

– A jak pomogę, to będę mógł zrobić Ci fryzurę?

– Oczywiście.

🦋

Jungwon skończył z poplątanymi w nieokreślony sposób włosami, dlatego dwa razy więcej czasu zajęło mu czesanie ich. Dopiero kiedy jego mama zaczęła krzyczeć, że jeszcze chwila i odjadą bez nich, Jay zaczął mu pomagać, usilnie powstrzymując śmiech.

Był pozytywnie zaskoczony miejscem, w którym odbywało się przyjęcie. Był to niewielki, przeszklony lokal, który wpuszczał powoli zachodzące, czerwcowe słońce. Tuż przy nim rozciągał się dość spory ogród, pełen kwiatów, kamiennych uliczek i kilku ławek. Wszystko wyglądało naprawdę uroczo i pomyślał, że to w tym miejscu jego siostra mogła urządzić swoje wesele, gdyby nie było na nim blisko stu osób.

polaroid love| jaywonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz