1

2.1K 149 55
                                    

Hejka misie kolorowe!

Dawno się nie widzieliśmy, ale trochę byłam zajęta, oraz miałam lekki kryzys weny heh..

Zapraszam was na pierwszy rozdział nowe książki Pasteli!

Okładka zrobiona przez Ewxia2 za co bardzo dziękuję, bo jest prześliczna <3

Rozdział poprawiony przez fs_animri jak zwykle GIGACHAD <3

Rozdziały będą się pojawiać w każdy poniedziałek, środę i piątek :D

Miłego dnia/wieczoru wszystkim :3

Ciemna noc rozprzestrzeniała się nad miastem. Na niebie widniały tysiące rozświetlonych gwiazd, a na głównym planie widniał księżyc.

Było cicho i spokojnie, gdzieniegdzie przyjeżdżały pojedyncze samochody.
Chodniki były puste, o tej porze większość ludzi siedziała w domu, obawiając się czyhających na dworze niebezpieczeństw.

Los Santos było miastem ze sporym wskaźnikiem przestępczości. Często na ulicy można było zauważyć strzelaniny, bijatyki, jak i pościgi za złodziejami, porywaczami, bądź przedstawicielami najprzeróżniejszych grup przestępczych.

Jednakże, ci którzy znajdowali się owych grupach pozwalali sobie opuścić mieszkania, by trochę wypocząć i świętować swoje zwycięstwa z policją. Oni nie obawiali się niebezpieczeństw.

Jednym z takich ludzi był Erwin Knuckles - dwudziestosześcio latek ze sporą kartoteką za różne przestępstwa i wykroczenia.

Tego dnia on i jego przyjaciele spędzali wieczór w klubie, pijąc i tańcząc.
Opijali kolejny udany napad oraz wygraną w kasynie.

Bawili się dobrze, krzycząc, śmiejąc się i rozmawiając. Większość była już mocno wstawiona. Zaledwie Vasquez i Erwin nie tkneli alkoholu.

Sindacco zobowiązał się upilnować tą "dzieciarnie", a Knuckles po prostu nie miał na to ochoty.
Cieszył się z nimi i stawiał kolejki, gdyż to on wygrał na ruletce.

Złotooki popijał jedynie drinki bezalkoholowe. Chciał spędzić z nimi czas, a następnie wrócić bez przeszkód do domu i wreszcie się wyspać.

Obserwował z uśmiechem jak Laborant ucieka przed Davidem, który chciał zabrać mu maskę.

- Zostaw mnie, zjebie! - krzyknął Michael, chowając się za krzesłem siwowłosego.

Erwin cicho prychnął i spojrzał na niego rozbawiony, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Aha, tak się bawisz maskarz? - spytał heterochromatyk.

- Erwin, powiedz mu coś! - odparł Quinn, chwytając złotookiego za ramiona.

Siwy głośno westchnął i spojrzał na bruneta.

- Davidku, proszę cię, nie zabieraj maski Labusiowi. Dobrze wiesz, że nie może bez niej oddychać - powiedział spokojnie złotooki. Dobrze że nie pił, jeszcze ci debile by się niechcący pozabijali nawzajem.

Gilkenly przeklnął tylko i mamrocząc coś pod nosem, podszedł do Carbonary, siadając obok niego i opierając na nim głowę.

Brunet zaczął się skarżyć przyjacielowi na niezbyt honorowe zachowanie Laboranta.

- Dziękuję.. - mruknął Quinn i odetchnął, siadając na krześle. Przynajmniej teraz nie musiał obawiać się, że skończy tej nocy bez dopływu powietrza.

Siwowłosy podniósł się z krzesełka i zaczął ubierać swój płaszcz.
Podszedł powoli do Sindacco i szturchnął go, przerywając mu rozmowę z Kui'em.

Brunet spojrzał na niego pytająco i zmarszczył brwi.

- Idziesz już? - zapytał niebieskooki, zauważając wierzchnie odzienie przyjaciela.

- Tak, będę się już zbierać. Na pewno nie chcesz abym ci pomógł? Mogę zgarnąć Davidka i Carbo.. Zawsze mniej do upilnowania - mruknął siwowłosy.

- Spokojnie, dam radę. Jedź i odpocznij - rzekł brunet.

- W porządku, zostawiam ci trochę kasy. Tylko niech za bardzo się nie spiją - odparł złotooki, podając Vasquezowi plik gotówki.

- Okej, dobranoc Erwin.. - powiedział Sindacco i go przytulił na pożegnanie.

Szarowłosy to samo uczynił z Kui'em, Carbo i Labo. David natomiast, uwiesił się na nim, próbując przekonać, aby ten z nimi został.

- Davidku, jutro się zobaczymy - odparł zmęczony Knuckles. - Nico ma trochę żetonów, może da ci parę jak go poprosisz.. - wyszeptał złotooki, próbując skupić jego uwagę na czymś innym.

Heterochromatyk od razu go puścił i pobiegł kleić się do Nicollo, prosząc go o żetony.

Erwin uśmiechnął się lekko i skierował się do wyjścia z budynku.
Przed barem stało jego LaFerrari do którego wsiadł, głośno wzdychając.

Czekała go jeszcze tylko droga do domu, a następnie w końcu święty spokój i odpoczynek.

Ruszył pustymi ulicami, nie patrząc na GPS'a. Znał tę trasę na pamięć.

Przetarł zmęczone oczy, nawet nie zauważając osoby która wkraczała na pasy.

Gwałtownie zahamował centralnie przed człowiekiem.
Przeklnął głośno i pomasował skronie, uświadamiając sobie, co właśnie mogło się stać.

Wysiadł z samochodu, głośno trzaskając drzwiami. Spojrzał na zakapturzoną postać.

- Wszystko w porządku? - zapytał zmartwiony Knuckles. - Przepraszam, powinienem bardziej uważać.. - westchnął.

W jego głowie kłębiły się myśli, że po raz kolejny by kogoś potrącił.
Czekał aż mężczyzna przed nim się obróci lub cokolwiek odpowie.

- Mhm.. - usłyszał ciche mruknięcie.

Złotooki odetchnął z ulgą. Lecz po chwili ulga zamieniła się w szok, gdy przyjrzał się niepewnej twarzy czarnowłosego.

- Capela?

im the shade of silence ~ PastelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz