21

912 106 27
                                    

Hejka misie kolorowe!

Rozdział poprawiony przez fs_animri <3

Miłego dnia/ wieczoru :3

Czarnowłosy siedział cicho z podkulonymi nogami. Czekał aż starszy się odezwie i wytłumaczy, po co chciał się spotkać.

Młodszy bawił się palcami, patrząc uparcie na swoje kolana. Przez jego głowę przewijało się mnóstwo różnych i niekoniecznie dobrych myśli.

Sporo wspomnień z dzisiejszej sytuacji pojawiało mu się przed oczami. Próbował o tym zapomnieć, ale to nie było łatwe.

- Dante.. - zaczął spokojnie siwowłosy. - Zanim zacznę, chcę ci powiedzieć, że jesteś moim przyjacielem. Zawsze możesz na mnie liczyć i nie odejdę od ciebie, nie ważne co.

Po tych słowach, Dante poczuł w środku siebie niewyobrażalne ciepło. Z drugiej zaś strony, bolało go to, nie chciał zranić Erwina. Tym bardziej, że wiedział, iż nie powinien się z nim spotkać.

- Okej.. - czarnowłosy mruknął zachrypniętym głosem, kiwając lekko głową.

Szarowlosy wziął głęboki oddech, przygotowując się mentalnie na tę rozmowę.

- Wiem kto cię bije Dante.. Wiem kto od kilku pieprzonych tygodni ci grozi i znęca się nad tobą.. - wyjaśnił złotooki, patrząc na mężczyznę siedzącego obok.

Starszy skanował wzrokiem jego ciało, szukając jakiś spostrzeżeń. Chciał wyczytać z niego co w tej chwili myśli.

Niebieskooki najpierw nerwowo się spiął, lecz po chwili się rozluźnił, uważając słowa przyjaciela za blef.

- Nic nie wiesz.. - prychnął Capela, zaciskając mocniej ręce na swojej skórze.

- Juan Pablo Pisiciela. Mówi ci to coś? - parsknął Erwin, uważnie się mu przyglądając.

Widział jak Dante ponownie się spina, jak jego ciało drży, a wzrok staje się zamglony. Zauważył również jak zagryza wargę, która trzęsła się, zwiastując płacz młodszego.

- Nie... - wychrypiał cicho czarnowłosy. - Nie.. nie.. - zaczął powtarzać te słowo, łapiąc się za kosmyki włosów i je pociągając.

Niebieskooki nie wiedział co zrobić. Erwin wiedział kto jest jego oprawcą. Nikt nie mógł wiedzieć. Jego syn może przez to przypłacić życiem.

Na dźwięk tego imienia robiło mi się niedobrze. Chciał pozbyć się go ze swojego umysłu, tak jak tego fatalnego wieczoru.

- Dante, pójdę z tym do Rightwilla. Nie pozwolę mu zrobić ci więcej krzywdy. Twój syn jest bezpieczny. Ernest wyleciał do Europy, Juan go tam nie znajdzie - mówił spokojnie Knuckles.

Te słowa odrobinę podtrzymały Dante na duchu. Lecz nadal nie mógł na to pozwolić. Sonny mu nie uwierzy. Policja będzie się z niego śmiała i pluła mu w twarz za "kłamstwo", a Pablo go zabije.

- Nie możesz tego zrobić! Nic nie rozumiesz! - warknął czarnowłosy, chowając głowę między kolanami i zaciskając mocno powieki.

- To mi wytłumacz! - Erwin powiedział delikatnie, choć stanowczo, patrząc na niego.

- Nikt mi nie uwierzy! On jest 01, on rządzi komendą poza Sonnym. Jest za wysoko postawiony. Jestem tylko komendantem, który ma depresję i powinien się zajebać! - odparł niebieskooki, czując łzy, które napływały ku do kącików oczu.

- Przestań, nawet tak nie mów! - złotooki zagryzł wargę, nie będąc pewnym na ile słowa Dante były wyolbrzymieniem, a ile prawdą. - Zresztą, ty też jesteś wysoko postawiony, Sonny może nie uwierzyłby oficerowi, ale ty jesteś dla niego jak syn - zauważył.

- Nie wtrącaj się w to Erwin! Daj mi spokój, a najlepiej stąd wyjdź - rzekł zrezygnowany Capela, nie mając już siły na kłótnie.

Chciał po prostu położyć się do łóżka i wypłakać.

- Nie zostawie cię. Obiecałem ci to i słowa dotrzymam. Nie myśl sobie, że mnie zrazisz do siebie! Nie jestem głupi i znam twoje zagrywki. A jeśli sam nie powiesz Sonny'emu, to jutro po południu ja to zrobię. A teraz dobranoc! - powiedział siwowłosy uśmiechając się.

Podszedł jeszcze bliżej młodszego, który patrzył na niego, niedowierzając. Objął go delikatnie i pocałował w czoło. Widząc zaskoczenie wyższego, wyszczerzył się, po czym podszedł do drzwi, gdzie zaczął ubierać buty i kurtkę.

Dante tylko obserwował go z uchylonymi ustami.

- Powiem że kłamiesz.. nie przynam się - bruknął Capela, niczym obrażone dziecko, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

- Mam świadka i to wystarczy. Przestań się stawiać bo to nic nie da - prychnął Knuckles. - Dobrej nocy Dantuś, do jutra!

Złotooki pomachał mu i wyszedł z jego mieszkania, zamykając za sobą drzwi.

Czarnowłosy głośno westchnął i schchowal twarz w dłoniach, zastanawiając się, co powinien zrobić.

Nie chciał mówić nic Sonny'emu, bo wiedział że mu nie uwierzy. Z drugiej też strony, nie chciał już więcej obrywać, i to właściwie za nic.

Był między młotem a kowadłem, a rozwiązanie nie chciało do niego przyjść.

Ułożył się na kanapie, zastanawiając się nad Jankiem i tym, co dzisiaj zrobił.

Myśląc głęboko nad tym i wylewając łzy na poduszkę, przy cichym szlochu, uświadomił coś sobie.

Gwałtownie podniósł się do siadu i zagryzł mocno wargę, rozmyślając nad za i przeciw.

W jego głowie pojawiały się różne scenariusze, a może nawet i ratunek, ale szybko wyrzucił ten pomysł z głowy, głośno wzdychając.

Nie dałby rady..

im the shade of silence ~ PastelaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz