10. I'd shoot the sunshine into my veins

1.3K 152 44
                                    

9 lipiec

-Dlaczego oni mają tyle luster w domu? My mamy ledwo co pięć, a oni z dziesięć razy więcej-dziwił się Jay.

Siedzieliśmy razem na kanapie i oglądaliśmy film Lustra. Faktycznie, w ich domu było chyba z 60 luster i różnych lusterek, głupota.

-Ten film nosi tytuł Lustra, więc to chyba jasne, że będzie tam pełno luster, Jay-wytłumaczyłem mu powoli i wyraźnie. -A skoro te lustra zabijają, to znaczy to, że w ich domu musi być dużo luster, żeby film był ciekawszy.

Blondyn zmarszczył brwi i popatrzył na mnie z uniesioną brwią.

-Poudaję, że rozumiem, okej?

Pokręciłem tylko głową i spojrzałem na zegarek. Dochodziła dopiero 20, a z Mikey'em miałem się spotkać dopiero o 22. Powiedział, że ma dla mnie niespodziankę, więc już od rana chodziłem niespokojny. Harry zaproponował popołudnie z filmami, więc się zgodziłem, bo nie miałem nic innego do roboty. W tym momencie Styles miał zrobić nam jakieś kanapki, więc od 15 min siedział w kuchni.

Nagle usłyszeliśmy trzask, dochodzący właśnie z pomieszczenia, w którym znajdował się loczek. Wstałem z kanapy i wolnym krokiem skierowałem się w stronę kuchni, aby ocenić jakie straty tym razem ponieśliśmy. Harry stał na środku, a po całej ziemi walało się jedzenie.

-Czemu wszystko jest na podłodze, Haz?-zapytałem, unosząc brew i stąpając powoli, aby w nic nie wdepnąć.

-Grawitacja, Luke-powiedział poważnie, wręczając mi puste talerze, na których wcześniej musiały się znajdować kanapki. Niestety teraz leżały one na ziemi, ups. Westchnąłem i zacząłem zbierać z Harry'm to, co wcześniej upuścił.

Kiedy już wszystko było posprzątane, zaproponowałem, że pomogę przygotować tosty, na co Haz od razu się zgodził.

-Więc... Jak tam z Jay'em?-zacząłem niepewnie. Nigdy bym nawet nie przypuszczał, że zapytam o takie coś loczka. Harry zakaszlał nerwowo i spojrzał na mnie pytająco.

-Um, o co ci chodzi...? Co ma być z Jay'em?

-Nie udawaj-przewróciłem oczami. -Wiem, że między tobą, a Winchesterem coś jest.

-Nie, nic nie jest a przynajmniej ja tego nie widzę.

-Między wami jest coś do cholery! Jesteś hetero, a pocałowałeś jednego ze swoich najlepszych kumpli i to nie był całus, tylko pocałunek, bo trwał więcej niż 3 sekundy-podparłem się pod boki i uniosłem obie brwi. -Jak się z tego wytłumaczysz?

Harry podrapał się w tył głowy. Było widać, że nie wie co powiedzieć i szuka jakiegoś dobrego wytłumaczenia. Odwrócił głowę w stronę okna i zmarszczył brwi. Podążyłem za jego wzrokiem, jednak za oknem nic nie było. Harry wykorzystał chwilę, że przypatrywałem się trawnikowi sąsiadów i w mgnieniu oka wybiegł z kuchni.

-Wracaj tu natychmiast, Styles!-warknąłem, wychodząc z kuchni. Mogłem usłyszeć już tylko chichot chłopaka w lokach, który zdążył uciec mi do góry, do swojego pokoju. Westchnąłem głośno i wróciłem do Jay'a, siedzącego nadal na kanapie.

Uśmiechnął się do mnie lekko, przez co zgaduję, że usłyszał o czym rozmawiałem z Harry'm. No, przynajmniej o czym próbowałem z nim rozmawiać...

Objąłem starszego chłopaka ramieniem i pstryknąłem mu palcem w ucho. Jay od razu się wzdrygnął i złapał za bolące miejsce.

-Ała?

-Pochwałka od ojca-zachichotałem, zabierając rękę.

Jay popatrzył na mnie pytająco, a ja tylko wzruszyłem na to ramionami.

Somewhere in Neverland ⚣ MukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz