Rozdział 1

35 3 0
                                    

Było jakoś chwilę po godzinie 22. Wracałam właśnie od mojego przyjaciela, któremu pomagałam przy projekcie z biologii, a właściwie to robiłam go sama, ponieważ totalnie tego nie ogarniał. Nadal zastanawiam się jak to możliwe, że rozszerza właśnie ten przedmiot.

Idąc wolnym krokiem zerkałam na niebo przykryte pięknymi gwiazdami. Nie spieszyłam się do domu. Odkąd pamiętam już od najmłodszych lat interesowałam się astronomią. Zawsze co noc patrzę w niebo, tak naprawdę bez powodu. Po prostu patrzę i podziwiam coś co mnie uratowało. Automatycznie się wtedy uspokajam.

Mijałam właśnie mały sklepik osiedlowy i skręciłam w prawą uliczkę. Mogłam pójść na około, ale coś mnie podkusiło by iść właśnie tą drogą.

Jak się później okazało, była to zarówno najgorsza jak i najlepsza decyzja, którą mogłam kiedykolwiek podjąć.

Byłam w połowie drogi, gdy czułam, że ktoś mnie śledzi. Nie przestając iść, dyskretnie odwróciłam głowę. Nie myliłam się, kilka metrów ode mnie szedł mężczyzna. Szybko odwróciłam głowę i starałam się zachowywać spokojnie. Mogłam się mylić, a ten mężczyzna mógł być przypadkową osobą.

Mimo wszystko przyspieszyłam kroku. Już po chwili zorientowałam się, że ten mężczyzna nie był tu przypadkiem. Również przyspieszył kroku. Już nie potrafiłam zachować spokoju. Strach przejął nade mną kontrolę i zaczęłam biec.

Na moje nieszczęście mnie dogonił. Chciałam zawołać o pomoc, ale mężczyzna był szybszy i zakrył mi usta dłonią. Zaczęłam się wyrywać chodź wiedziałam, że jestem na straconej pozycji. Zaciągnął mnie w niewielki zaułek, w którym znajdowały się kosze na śmieci. Wierzgałam się, drapałam i nawet udało mi się go ugryźć w dłoń, ale nic to nie dało.

Odwrócił mnie i przyszpilił  do jednej ze ścian kamienicy całym swoim ciężarem. Poddałam się, nie miałam z nim szans.

Całował mnie po twarzy i zaczął dotykać po ciele, przez co poczułam odruchy wymiotne. Zaczęłam płakać. Nadal trzymał swoją ohydną dłoń na moich ustach, przez co nie miałam nawet jak go błagać by przestał.

Drugą dłoń chciał już włożyć w moje spodnie, lecz nagle poczułam jak cały jego ciężar zniknął. Przez pewien moment nic do mnie nie docierało. Krzyki, które w tamtym momencie się pojawiły, nagle dla mnie ucichły. Znów poczułam ten stan i myśli w mojej głowie.

Pustka.

Jesteś słaba. Nic nie warta.

Ten dotyk coś mi przypominał. Towarzyszył mi prawie codziennie od ponad 4 lat. Taki sam dotyk posiadał mój ojciec, który zniszczył mi życie.

Zaczęłam wracać do rzeczywistości. Szum w uszach zaczął powoli ustępować. Miałam zamiar się odwrócić, ale znów poczułam jakiś dotyk na ramieniu. Przypominając sobie co przed chwilą się wydarzyło, natychmiast się odsunęłam na bok i odwróciłam się.

Przede mną znajdował się chłopak. Mniej więcej 20 lat. Miał na sobie czarne buty, tego samego koloru jeansy i bluzę. Był strasznie wysoki więc musiałam podnieść głowę do góry by móc spojrzeć mu w oczy. Miał dość ostre rysy twarzy i oliwkową karnację. Włosy miał również ciemne. Chyba były czarne. W końcu wzrok utkwiłam w jego oczach. Były ciemno brązowe, podobne do moich. Z jego twarzy nie potrafiłam nic odczytać. Patrzył na mnie nie odgadnionym wzrokiem. Był przystojny, ale nie wydawał się na kogoś miłego. Nie przypominał mi tamtego mężczyzny.

Przypominając sobie o tym, zaczęłam się rozglądać. Leżał niedaleko nas, chyba był nieprzytomny, jednak nie było mi dane przyjrzeć się dokładnie, ponieważ chłopak zasłonił mi widok mężczyzny własnym ciałem.

Gdy mnie odnajdzieszOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz