Dzisiaj nietypowo, bo bez morwina i akcja ze streamka, ale zapraszam do czytania <3.
Siedząc na białej kanapie Erwin zastanawiał się, w którym momencie popełnił błąd. Być może to pierwsze spotkanie z Aleksem? Albo akcje incognito? Sam nie do końca miał pojęcie jak i kiedy znalazł się w dzisiejszej sytuacji. Była ona przytłaczająca i pogmatwana. Zbyt ciężka, żeby nawet myśleć o nadchodzących konsekwencjach, a zbliżały się one nieuchronnie.
Medyk mówił pod nosem regułkę postępowania w przypadku, gdy kula znajduję się w barku pacjenta. Siwowłosy miał dość jego ciągłej paplaniny, chciał tylko zaznać spokoju przed chwilą prawdy. Te ciche pięć minut zapewniłoby mu swoiste katharsis, którego pragnął przed nadchodzącą spowiedzią. Jako pastor potwornie jej się bał i nie pamiętał, kiedy ostatni raz był w stu procentach szczery. Zawsze był ten szczegół, który zmieniał, a on powodował zupełnie inny bieg wydarzeń. Lepszy w oczach słuchacza i o wiele lepszy dla jego adresata.
Lekarz wiele razy nakazywał mu zdjąć maskę, aby mógł swobodniej oddychać, jednak trudny pacjent za każdym zarazem odpowiadał warknięciem i nieposłuszeństwem wobec jego rady, więc strudzony medyk dalej wykonywał swoje obowiązki. Dziwił się, że brązowowłosy mężczyzna tutaj jest- w ich mieście jest mało skorumpowanych medyków. Stosunkowo mało w porównaniu do policji oczywiście.
A więc, jak to się stało? Jak Erwin Knuckles- ten sam, który rabował wiele miejsc w ich mieście, zabijał, strzelał, ranił i krzywdził innych został złapany? Ale nie przez policję, żeby tylko odsiedzieć wyrok i nie mieć żadnych większych konsekwencji, tylko przez własną rodzinę, której (jak się okazało) bał się bardziej. To śmieszne, ale taka była prawda. Jego prawda.
Knuckles próbował pozbierać myśli, które były porozrzucane chaotycznie w jego głowie i przypomnieć sobie początek. Myślał tylko o jednym- przewozie niebezpiecznych i nielegalnych przedmiotów na komendę, które dopiero co zdobyli po wjeździe na magazyn. Koło jego nóg leżały torby pełne broni i amunicji, w której prawdopodobnie można było się kąpać. Co prawda mężczyzna był przyzwyczajony do takich ilości uzbrojenia, jednak z pespektywy tajemniczego detektywa robiło wrażenie.
No właśnie detektywa, niejakiego Skowrona, którego pełnego imienia i nazwiska nikt do końca nie znał, chociaż on sam trzymał w kieszeni sfałszowany dowód Ernesta Camemberta. Ukryty za maską z podobizną czaszki, Erwin udawał policjanta, aby czerpać materialne korzyści w postaci kilku nieodłożonych do szafki broni długich i informacji na temat całej komendy. Dzięki przyglądaniu się pracy funkcjonariuszy ze strony detektywa, mógł rozpracować choć trochę tą jednostkę i poznać jej sekrety, a w przypadku przesłuchania lub jakiegokolwiek zagrożenia- miał mocną kartę przetargową.
Podczas tej krótkiej i tragicznie zakończonej podróży pamiętał bardzo dobrze jedną rzecz. Przez swoje duże okulary, które bardziej przypominały gogle narciarskie, zdawało się, że widział przejeżdżające auto, w którym widział szarego „grzyba" Carbonary. Jego wzrok podążył za tamtym samochodem odbitym w lusterku, orientując się, że coś jest nie tak. Po chwili wiele sportowych aut wyjechało z uliczki, tuż przy komendzie.
Wtedy Erwin pierwszy raz zastanowił się, w którym momencie popełnił błąd.
Ze wszystkich kolorowych samochodów wystrzeliła salwa pocisków w pancerne auta. Janek Pisiciela, który prowadził policyjnego insurgenta, skręcił raptownie przed bramę komendy. Nie zdążył jednak wjechać, ponieważ przestępcy przebili się przez kuloodporne szyby, co nigdy nie powinno się wydarzyć. Erwin dotychczas czuł się bezpiecznie w tym aucie, jednak gdy zobaczył rannego szefa na siedzeniu obok oraz wybitą szybę, myślał tylko o jednym: „Muszę szybko biec do komendy.". Tak więc otworzył impulsywnie drzwi i wyskoczył z wysokiego samochodu. Poza pojazdem wydawało się być o wiele głośniej i chaotyczniej, więc Erwin w pierwszej chwili wydawał się być nieco nieobecny i oszołomiony.
CZYTASZ
Witaj Ekscelencjo || 5City S1
FanfictionZapraszam do czytania! (Część pierwsza) © Cichszaj 2022r.