– Pompy dadzą nam trochę czasu, lecz będą to jedynie minuty. Od teraz nie ważne, co zrobimy – Titanic pójdzie na dno.
– Ale ten statek nie może zatonąć!
– Jest zrobiony z żelaza. Zapewniam pana, może. I zatonie z całą pewnością.Gregory oglądał z zainteresowaniem film, zapychając usta niezdrowymi chipsami prosto z opakowania. Niekiedy jego chrupanie było na tyle głośne, że musiał na chwilę przestać przeżuwać jedzenie, aby usłyszeć emocjonalne dialogi bohaterów z tonącego statku. Wiele razy oglądał ten film i z pewnością stanowił czołówkę w rankingach dla Montanhy. Był napompowany smutkiem i radością, które przeplatały się ze sobą przez cały seans. „Titanic" uważał za dzieło kinematografii, jednak nigdy nie umiał się do tego przyznać. Kiedy jego współpracownicy pytali o fajny film, odpowiadał po dłuższym namyśle: „Trasformers" lub „Szybcy i Wściekli". Oczywiście nie uważał, żeby te tytuły były złe, po prostu były nieco prostsze do wypowiedzenia niż nazwa melodramatu. Przeczuwał, że funkcjonariusze zaczęliby się naśmiewać i przywoływać ironicznie niektóre teksty dwóch głównych bohaterów. I to nie było w jego odczuciu straszne- po prostu chciał ominąć falę żartów i bezsensowych zaczepek.
Jedyna osoba, która wiedziała o zamiłowaniu do historii Rose i Jacka była jego córka- Nikole, która zgadzała się z ojcem w kwestii wyboru filmu. Płakała dokładnie na takich samych scenach jak on, przeżywała równie mocno wydarzenia. To w niej często miał swojego przyjaciela, gdy zapraszał młodą dziewczynę na nocne seanse. Tym samym stworzyli niepowtarzalną tradycję, o której istnieniu wiedziała tylko ta dwójka. Nawet jego drugiej dziecko- Alex, nie było świadome potajemnych spotkań siostry i taty. Nie był na tyle blisko rodziny, żeby móc przyłączyć się do zwyczaju. Zapewne nie rozumiałby tak romantyzmu, jak ta dwójka.
Gregory od zawsze uważał siebie za romantyka, pomimo że nie lubił związywać się na stałe. Jego wszystkie podteksty i próby „uwodzenia" koleżanek z pracy kończyły się z reguły niepowodzeniem. Teraz ma Mię, z którą łączy go dziwna relacja. Na pewno nie można nazwać tego związkiem, po prostu oboje lubią swoje towarzystwo, a wcale nie sporadyczny flirt ze strony mężczyzny nieco zaogniał ich relację. Uważa, że nie jest gotowy na związek. Po rozwodzie z jego poprzednią żoną Rebeccą, nie chciał wiązać się na stałe.
Gdy sięgną po duży kubek z podobizną ładnej, skąpo ubranej kobiety zauważył, że jest pusty. Zdenerwowany tym faktem, wstał ociężale z kanapy i udał się do kuchni po kolejną dawkę cukru w postaci coli. Nalewając ciemny napój spojrzał przelotnie na małą, żółtą karteczkę zwieszoną na dwudrzwiowej lodówce. Zdezorientowany podszedł i przeczytał jej zawartość.
„Comiesięczny obiad z rodzinką o 17:00"
Niemal od razu odstawił swój ulubiony kubek i zerwał kartkę z lodówki, czytając jeszcze raz napisane nieco koślawymi literami zdanie. Przecież to dzisiaj! Odkąd wziął urlop, stracił poczucie czasu.
Właśnie stał w przybrudzonym szlafroku w kuchni, zupełnie nieprzygotowany na obiadokolację, którą sam zaproponował. Jego włosy przypominały istny bałagan, które powykręcane w każdą stronę tworzyły ten mityczny „artystyczny nieład", który naprawdę nie wyglądał dobrze. Podkrążone oczy od ciągłego siedzenia przed ekranem telewizora lub komputera dawały znaki o niewyspaniu i dezorganizacji, jaka aktualnie panowała w jego głowie i cały domu. Rzucił chociażby wzrok na salon, który wyglądał jak połączenie opuszczonej speluny i bałaganu w pokoju dziecka. Mówiąc krótko- miał przejebane. Ta godzina, która mu została do przygotowania jedzenia i domu zdawała się być zdecydowanie za krótka.
Niemal od razu udał się do łazienki i wskoczył pod prysznic. Pierwsze krople okazały się być za zimne w stosunku do jego rozgrzanego ciała, tym samym rozdrażniając go. Gdy po krótkiej kąpieli obejrzał się w lustrze i stwierdził, że względnie wyglądał dobrze, zaczesał swoje włosy do tyłu i ubrał szare dresy, które były w zasięgu jego ręki. Teraz czas zabrać się za posprzątanie domu. Pierwsze co zrobił, to odsłonięcie i otworzenie okien, które od kilku dniu nie przepuszczały żadnego światła. Lubił je zasłaniać, gdy w jego życiu pojawiała się nieprzyjemna sytuacja. Jedną ręką zgarną porozrzucane koce w salonie i rzucił je niedbale na łóżko w sypialni. „Później posprzątam"- pomyślał. Ze względu na to, że dawno nie odwiedzał żadnego sklepu spożywczego, a tak naprawdę realnego świata, w jego lodówce jedyne co było to sprawnie działające światło, butelka prosecco, którą prawdopodobnie dostał kiedyś w prezencie oraz stary ser. Na wierzchu żółtego plastra było widać rozwijającą się pleśń. Obrzydzony widokiem, który zobaczył, wyrzucił niedobre jedzenie i postanowił zamówić makaron bolognese. Przez chwilę myślał nad pizzą, ale w jego głowie pojawiła się pełna politowania mina Alexa, który oceniającym wzrokiem patrzy na danie wybrane przez ojca, więc zrezygnował z tej opcji.
CZYTASZ
Witaj Ekscelencjo || 5City S1
FanfictionZapraszam do czytania! (Część pierwsza) © Cichszaj 2022r.