W końcu i Erwin zrozumiał swoją przeszkodę...
Gregory stał na końcu mola Del Perro, obserwując pomarańczowe słońce, które chowało się powoli za horyzontem. Wcześniej spędził trochę czasu w pobliskim Arcade, więc lekko pijany, trzymał się niebieskiej barierki, z której powoli schodziła zapewne wieloletnia farba. Jednym palcem obdrapywał ją, odsłaniając rdzę.
Od paru dni był nerwowy. Nie umiał uspokoić pędzących myśli i pokładów agresji, które często wylewał na swoich najbliższych. Odkąd Sonny powierzył mu niewykonalne zadanie, potem go zwolnił, a następnie z łaską przywrócił go jako Oficera I stopnia, poczuł się zdeptany, mały i nieszanowany. Nie żeby nie było tak wcześniej- jednak po powrocie do służby wszystko tylko się nasiliło. Miał ochotę zrezygnować i wyjechać jak najdalej z tego pieprzonego miasta. Za bardzo odcisnęło na nim piętno. Nigdy już nie spojrzy na Los Santos jak typowy turysta, który uważa mieszkanie tu za wieczne wakacje i wypoczynek. Nigdy nie pozna tej toksyny, która w przebraniu niewidzialnego dymu przemierzała ulice, powoli trując mieszkańców i powietrze.
Jego humoru nie poprawiał fakt ostatnich plotek, które zawładnęły miastem. „Zakszot otruty!"- krzyczała jakaś kobieta, gdy szedł drewnianą kładką mola.- „Miasto uwolnione! Era obrabowań naszych pieniędzy dobiegła końca!" W jak wielkim błędzie była. Nie wiedziała, że istnieją jeszcze inni ludzie w sferze przestępczej, chcący objąć pozycję sławnej mafii.
Jedni się cieszyli, inni nie wierzyli, a jeszcze kolejni się bali. Gregory nie należał do żadnej z tych grup. Oczywiście, w jego głowie pulsował niepokój, ponieważ totalnie nie wiedział co się dzieje. Napisał nawet SMS'a do Erwina, ale ten go tylko wyświetlił. Postanowił się więcej nie wtrącać, aż do teraz.
Bo został by dalej w Arcade, zapijając swój umysł kolejnymi kolorowymi trunkami, gdyby nie telefon, który dostał. Gdy odbierał połączenie spodziewał się wszystkiego, nawet samego papieża, ale nie cichego, nieco niepewnego i smutnego głosu Knucklesa. Zresztą mężczyzna prowadzący niemal nieistniejący zakon, przez niektórych był tak samo podziwiany jak papież.
Czekał, od czasu do czasu się lekko chwiejąc. Oglądał spokojne morze, które miarowo podnosiło się i opadało. Przez alkohol i obraz przed nim, pierwszy raz od jakiegoś tygodnia po prostu stał. Nie rozmyślał, nie pracował- po prostu stał. Czuł się bezużyteczny, ale próbował sobie tłumaczyć te zachowanie odpoczynkiem i małym zatrzymaniem. Jego dusza pracoholika płakała.
W końcu usłyszał za sobą kroki. Odwrócił się w stronę schodów- zauważył na nich siwowłosego mężczyznę, z którym miał się spotkać. Ubrany był w czarny golf i szare dżinsy. Przeczesał nerwowo włosy i przywitał się z wklejonym na siłę uśmiechem. Nieco zdezorientowany policjant odpowiedział „Witaj Ekscelencjo"- jak to zwykł mówić. Nie zaskoczył go sam fakt przyjścia Erwina, lecz jego wygląd.
Jeśli codziennie Erwin miał poszarzałą skórę od braku snu, wtedy była ona niemal przezroczysta, papierowa. Jego oczy, mocno podkrążone, zdecydowanie wolniej reagowały na otaczającą go rzeczywistość. Jeśli zawsze wyglądał na zmęczonego, dziś jego twarz przypominała tą chorego. Erwin stanął obok niego, przyjmując taką samą pozycję. Przez chwilę śledził ruch morza, aż postanowił się odezwać.
- Pojebana akcja.
- Czy możesz mi wytłumaczyć co się do cholery z tobą działo? Całe miasto huczy od plotek, a ty nawet go mnie nie zadzwoniłeś- powiedział zdenerwowany Gregory. Miał do niego o to żal.
- Miałem kilka niedokończonych spraw do głowie, które musiałem... Skończyć- powiedział. W głowie miał swój testament, który pisał kilku dobrych dni.- Jest chujowo i nie da się tego odkręcić. Ostatnio nie robiliśmy wiele dobrych rzeczy- w głowie miał wszystkie zabójstwa jakich dokonał.- Ale policja nic nie może mi udowodnić. Przyszła do nas grupa, która jest o wiele silniejsza o nas. Wszczepili nam wirusa, który sprawi, za prawdopodobnie jutro umrzemy. Możemy za parę godzin uzyskać antidotum, ale wiesz w jaki sposób? Będzie losowanie i musimy poświęcić jedną osobę z nas.
CZYTASZ
Witaj Ekscelencjo || 5City S1
Fiksi PenggemarZapraszam do czytania! (Część pierwsza) © Cichszaj 2022r.