Część 12

63 3 0
                                    

Mal pov*
Gdy wyszliśmy z pomieszczenia w którym był Carlos ustałam naprzeciwko mojej mamy krzyżując ręce.
- Dobra zrobimy czego chcecie - powiedziałam, a moja matka tylko się uśmiechnęła - Ale pod jednym warunkiem - gdy to powiedziałam to z twarzy Diaboliny znikł uśmiech - Macie nie bić Carlosa.
- No niech będzie - powiedziała moja mama po chwili marudzenia pod nosem.
- To kiedy mamy przynieść tą różdzke? - zapytałam.
- Kiedy przyjdziemy - odpowiedziała Diabolina.
- A kiedy przyjdziecie? - nagle zapytał Ben, a ja na chwilę zwróciłam na niego wzrok, a potem znowu na moją matkę.
- Jutro popołudniu - odpowiedziała pani mroku, a ja podniosłam brew - No tak na serio i będziemy przed wejściem do Auradonu.
- No dobra - powiedziałam - Mogę jeszcze pójść do Carlosa? A potem sobie razem z Benem pójdziemy.
- Możesz - powiedziała moja mama, a ja skierowałam się do pokoju.
Gdy weszłam do pokoju zobaczyłam białowłosego siedzącego na krześle z schyloną głową.
- Hej Carlos - powiedziałam podchodząc do niego, a potem dotknęłam jego podbródka, a on na mnie kątem oka spojrzał - Wszystko będzie dobrze zobaczysz.
- Mal... Proszę - zaczął, a ja dotknęłam jego miejsca głowy gdzie była zakrwawiona - Proszę uważaj na siebie... Powinnaś odpoczywać - już tak mówił osłabionym głosem, że aż mu przerwałam kładąc mój palec na jego usta.
- Będę uważać obiecuję - powiedziałam, a potem pocałowałam go w policzek - Muszę już iść.
- Uważaj na siebie - powiedział białowłosy, a potem schylił głowę zamykając oczy, a potem wyszłam z pokoju.
- Możemy już iść - powiedziałam gdy wyszłam już z pokoju.
- No to do jutra - powiedziała Diabolina gdy z Benem zbliżyliśmy się do wyjścia.
- Do jutra - powiedziałam, a potem z Benem wyszliśmy z budynku.
- Ty naprawdę chcesz to zrobić? - zapytał mnie chłopak gdy zrobiliśmy parę kroków od zamku.
- Nie mamy innego wyboru - odpowiedziałam - Ale byśmy mogli coś pokombinować.
- Co masz na myśli? - zapytał.
- Pamiętasz jak ciebie ratowaliśmy to dla Umy daliśmy fałszywą różdzke, a nie prawdziwą? - zapytałam, a on kiwnął głową, że pamięta - To byśmy mogli też teraz tak zrobić i, że niby zdjeliśmy strażników, a tak naprawdę tego nie zrobimy tylko będą gdzieś tam pochowani i jak będziesz już dawał dla mojej mamy koronę, a ja różdzke to zaatakujemy.
- A Carlos? - zapytał - A jak przez to zrobią mu coś?
- Spokojnie - powiedziałam, a potem poszliśmy.
Gdy dotarliśmy do Auradonu i jak poszliśmy do pokoju gdzie byli wcześniej Evie i Jay zobaczyliśmy tylko chłopaka jakiegoś uśmiechniętego.
- Hej, gdzie jest Evie? - zapytałam, a długowłosy na mnie spojrzał i odpowiedział, że tam w innym pokoju, a potem Ben po nią poszedł.
- A co ty taki wesoły? - zapytałam długowłosego krzyżując ręce i do niego się uśmiechając, gdy Ben wyszedł z pokoju.
- A nic tylko... - zaczął, a ja usiadłam obok niego - Evie mnie pocałowała w policzek.
- No już pierwsze kroki - powiedziałam, a Jay spojrzał na mnie pytającą - No przecież wiem co czujesz do niej, a ona też nie raz mówi o tobie.
- Naprawdę? - zapytał Jay, ale nie zdążyłam odpowiedźieć ponieważ do pokoju weszli Evie i Ben.
Potem wszystko opowiedzieliśmy razem z Benem, a potem powiedzieliśmy im plan.
- A co z Carlosem? - zapytał nagle Jay.
- Spokojnie, gdy zacznie się walka to zamienię się w smoka i po niego polecę.
- Oszalałaś?! - zapytał długowłosy - Wugule nie powinnaś uczestniczyć w tej walce!
- Chyba ktoś musi go uwolnić - przerwałam mu.
- A my nie możemy go uwolnić? - nagle zapytał Ben, a ja zwróciłam na niego wzrok.
- Wy będziecie potrzebni w polu bitwy - powiedziałam, a potem spojrzałam na długowłosego - I tak bym musiała uczestniczyć w tym wszystkim, bo po pierwsze bym musiała dać tą fałszywą różdzke dla mojej mamy, a po drugie moja mama mogłaby coś podejrzewać jakby mnie nie było.
- No dobra - powiedział zrezygnowany Jay - Ale masz na siebie uważać.
- Dobra, to wszystko ustalone - powiedziałam, a potem wyszłam z pokoju.

Następcy - Marlos Carlos przemiana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz