Nieczęsto to robił, bo rola szpiega wymagała od niego trzeźwego umysłu i stałej gotowości. Dziś jednak - mając pod ręką uwarzony wcześniej eliksir szybkiego wytrzeźwienia - napełnił szklaneczkę Ognistą Whisky i przechylił ją pewnie, przyciskając do wąskich warg. Na jutrzejszej herbatce u Czarnego Pana będzie musiał przekazać, co postanowił w związku z jego planem. Planem bezpośredniego zagrożenia życia uczniów, których powinien przecież chronić. Zagrożeniem życia dzieci, które powinien traktować jak własne. Oczywiście, nigdy tego nie robił, ale całym sobą wierzył - aż do dzisiejszego dnia - że będzie w stanie ochronić ich, by nie cierpieli tak, jak on cierpiał w ich wieku. Teraz niektórzy z nich mogli cierpieć znacznie bardziej, z jego własnej winy. Miał przyprowadzić ich na rzeź, z której żadne z nich nie wyjdzie żywe i w której każde z nich będzie czekało na śmierć, byle nie musieć znosić już bólu, którym zostaną obdarowani. A Albus? Stary głupiec zawsze był nieczułym generałem, gotowym poświęcić najsłabszych jako mięso armatnie. Poświęcił przecież jego, jego życie, jego lojalność. Poświęcił tak wielu, choć starał się to skrzętnie ukryć. Teraz do grona mięsa armatniego dołączyć mieli młodzi ludzie, których Severus - jako nauczyciel i opiekun, oraz Albus - jako dyrektor, powinni chronić ponad własne życie. Kto to będzie? Kogo każą mu poświęcić? Pierwszorocznych, którzy nie zdają sobie nawet sprawy z niebezpieczeństwa, jakie niosą ze sobą obecne wydarzenia? Któregoś z przyjaciół Pottera? Może młodego Longbottoma albo pannę Lovegood? Czarny Pan nie znosił zdrajców tak samo, a może i bardziej niż mugolaków. Bellatrix byłaby zachwycona, mogąc wykończyć syna Franka i Alicji, których niegdyś doprowadziła do obłędu. Może Albus zleci mu sprowadzenie kilkorga dzieci? Któreś z Wesleyów? Najmłodsza, na którą pożal-się-boże-Potter sprowadził niebezpieczeństwo, urządzając urocze schadzki w samym środku Hogsmeade? Nie sądził, by na ofiarę Dumbledore wybrał Rona Weasley'a - starzec, choć okrutny, potrafił planować i wiedział, że syn Jamesa Pottera nie poradziłby sobie w walce bez obstawy. Cóż, wykapany ojciec. Swoją drogą, młody Weasley wcale nie był lepszy. Severus wziął ciężki oddech, ponownie napełnił szklaneczkę i - ponownie - przywołał w myślach obrazy z nocy, w której usłyszał jego kłótnię z - najpewniej - jego dziewczyną. Czyżby Złote Trio miało się rozpaść? To nie wróżyłoby dobrze dla nadchodzącej ostatecznej bitwy. Granger zapewne doskonale o tym wiedziała, w końcu jej zdecydowanie przeceniana inteligencja nie mogła być całkowitm kłamstwem. Może dlatego nadal tkwiła u boku kretyna, który nie potrafił docenić jej w najmniejszym nawet stopniu? Kiedy kolejna porcja Ognistej ogrzała jego przełyk, w jego głowie nagle pojawiło się olśnienie - on by tak nie postąpił. Doceniłby kobietę i miłość, gdyby ktoś zechciał mu ją dać.
CZYTASZ
Kołysanka (sevmione)
FanfictionTen rok nauki Złotego Trio nie przebiegnie tak, jak zakładali uczniowie. Nie przebiegnie tak, jak zakładał ktokolwiek w Hogwarcie. Wolno pisane.