Soobina i Beomgyu obudziły jakieś dziwne dźwięki z podwórka. Nie brzmiało to, jak jakieś zwierzę. Ten dźwięk był naprawdę przerażający. Brzmiał, jak krzyk bólu i rozpaczy.
— Co to było? — zapytał Soobin przerażonym, ale zarazem cichym głosem.
— Nie idź tam. Zostań, proszę.. — Beomgyu bał się. W końcu nie codziennie słyszy się jakieś krzyki wydobywające się zza okna w środku nocy. Chciał zasnąć. Nie myśleć o tym, co się teraz dzieje. Po prostu zasnąć. Gyu podsunął się do przyjaciela i go przytulił. — Nie idź.. Kurwa! — wrzasnął, kiedy Bin wstał z Gyu położonym na jego barku — Ty idioto!
— Ciii.. — uciszył chłopaka. — Widzisz tam coś?
— Tak kurwa widzę wszystko doskonale w tej ciemności — odpowiedział sarkastycznie, ale po chwili faktycznie coś zobaczył. Była to sylwetka skulonej osoby — Ej tam serio ktoś jest.
— Ej żyjesz? — zawołał wyższy. — Chodź musimy sprawdzić, kto to. Może potrzebuje pomocy. Nie chcesz mieć chyba kogoś na sumieniu. Tak?
Beomgyu tylko przewrócił oczami. Jako że wszyscy prawdopodobnie spali, to postanowili wyjść przez okno. W sumie, to musieli tylko je otworzyć i się lekko wychylić, by zobaczyć znajomą chłopcom osobę.
— Jaki debil. No ja nie mogę. Trzymajcie mnie, bo ja go jeszcze dobiję tam — powiedział Gyu na widok zwijającego się z bólu chłopaka.
— Yeonjun co ty tu robisz?! — zdziwił się
— Chciałem ciebie przeprosić, ale ciebie nie było w domu, a ja przecież mam dożywotni zakaz wchodzenia do twojego domu — Jun zwrócił się do przyjaciela Soobina. — Twoja matka jest rąbnięta. Nic nie zrobiłem przecież. I próbowałem przeskoczyć ten płot, ale on jest naprawdę wysoki i chyba skręciłem kostkę — wyjaśnił.
— Ja pierdolę. Niedługo się przez przypadek zabijesz, bo ktoś ci czegoś zakazał, a i tak to zrobisz, tylko innym sposobem — burknął Soobin.
Bin podniósł Yeonjuna i zaniósł go do szpitala. Beomgyu szedł za nimi. Cała droga trwała pół godziny, jak nie więcej. Gyu pytał się, czy pomóc Soobinowi, ale ten od razu odmawiał. Nie mieli też pieniędzy na taksówkę, a autobusy nie jeździły o tej godzinie.
***
Gyu namawiał Soobina, żeby oni poszli do domu się wyspać. Jednak niebieskowłosy chciał zostać ze starszym. Beomgyu zirytowało zachowanie przyjaciela. Jak wcześniej chłopak ryczał mu do ramienia przez tego debila, to teraz się o niego martwi i chce zostać, mimo że nic groźnego mu nie jest.
— Kolejny idiota.. — jęknął do siebie i wyszedł, zostawiając wyższego.
Soobin spojrzał na chłopaka znudzonym i sennym wzrokiem. Bin nie miał teraz z kim rozmawiać, bo Yeonjun już spał, a Beomgyu przed chwilą wyszedł, więc postanowił napisać do Sana. Co z tego, że była 4. Niebieskowłosy często pisał z nim o tej godzinie. Wyciągnął komórkę z kieszeni i odpalił komunikator. Wysłał do przyjaciela wiadomość "śpisz??" i usłyszał dźwięk powiadomienia z telefonu bruneta.
— Co jest? — zapytał sam siebie i wysłał kolejną wiadomość, i ponownie usłyszał ten sam dźwięk. — Nie wierzę.
Soobin oparł się o ścianę i zaczął myśleć nad tym, co właśnie się stało. Myślał, żeby napisać do Beomgyu, ale on na 100% już spał. On szybko zasypał. Tym bardziej, że był strasznie zmęczony.
Chłopak wiedział, że nie zmruży już oka. Patrzył tylko na śpiącego Yeonjuna. Nie mógł uwierzyć, to właśnie jemu pisał wszystko. Pisał o zabawnych i mniej zabawnych rzeczach, żalił się. No właśnie, żalił się. Najczęściej pisał mu o tym jak bardzo go nienawidził, jak bardzo zniszczył mu psychikę, nie wiedząc, że do niego o nim pisze. Nie wierzył, że Yeonjun pisał do niego codziennie, jak bardzo go lubi. Nie wierzył, że brunet pisał do niego, że mu na nim zależy, że nigdy go nie zostawi. Nie mógł uwierzyć, że Yeonjun był osobą, w której się zauroczył. Że właśnie z nim planował spotkanie w następnym tygodniu.
CZYTASZ
✔ 𝐌𝐀𝐆𝐈𝐂 yeonbin & taegyu
FanfictionDwaj chłopcy, Soobin i Yeonjun, nie pałali do siebie sympatią przez pewną sytuację z przeszłości. Jednak ciąg niezwykłych i zarazem niebezpiecznych wydarzeń zbliża ich do siebie. Czy zobaczą w sobie nawzajem TĘ osobę? przemoc, krew Nie bierzcie te...