16.

7K 174 10
                                    

Aurora pov.

Nie wiem co się dzieje. W jednej chwili szykowałam się na imprezę, a w drugiej spowiła mnie ciemność, która trzyma aż do teraz. Czuje każdy mięsień, wszystko mnie boli i jest odrętwiałe.

- Pobudka śpiąca królewno.- słyszę z dala dziwny głos i czuje szturchanie. Próbuje podnieść powieki, ale jest to bardzo ciężkie. Po wielu próbach udaje mi się, tempo rozglądam się po obcym pomieszczeniu. Jestem w jakimś laboratorium i lochu w jednym, pełno tu różnych maszyn do badań, a do tego te wszystkie narzędzia. Jeszcze do tego ten smród pleśni towarzyszący wilgotnym miejscom. Nigdy czegoś takiego nie widziałam, na dodatek nie wiem jak to opisać.

Przede mną stoi uśmiechnięta Becky w szpitalnym kitlu, kawałek dalej stoi ten cały Jason oraz śmieć Anton. Teraz pamiętam, to właśnie Anton był w moim pokoju, to on zainicjował moje porwanie. Chce ruszyć w jego stronę, ale po pomieszczeniu rozlega tylko odgłos kajdan. Obracam się w stronę swoich dłoni, które są przyczepione kajdankami do słupów, a ja stoję po środku tego sklepienia.

- Czego chcecie?!- chciałam brzmieć groźnie, ale przez tyle czasu nie używałam swojego głosu, że chrypie gorzej niż stara podłoga skrzypi. Wszyscy obecni zaczynają się głośno naśmiewać.

- Niedługo wszystkiego się dowiesz skarbie, ale najpierw trochę się zabawimy.- odpowiada Becky z szalonym błyskiem w oczach. Kobieta ruszyła w tylko sobie znanym kierunku, ale bardzo szybko wróciła. Różnorodność wszystkich narzędzi, które ze sobą przyniosła sugeruje mi, że to będzie bardzo długie spotkanie.

—***—

- Odpierdol się! Ja nic nie wiem!- sapie wycieńczona, od kilku godzin już mnie tak męczy. Jestem poharatana i mam złamaną rękę. Nie oszczędzała się. Moja sukienka została rozerwana, a ja stoję w samej bieliźnie. Stwierdziła, że potrzebuje szerszego pola do zabawy.

- Współpracuj to oszczędzisz sobie cierpień i mój wysiłek. Kiedy Alexander obejmie władze?- tysięczny raz to samo pytanie.

- Czy nie dociera do Ciebie, że nie wiem? Nie interesowało mnie to, mam swój gang na głowie. Za bardzo mi się nie zwierzał.

- Ciekawe, nie wiesz z kim się spotykasz?- rzuciła mi pod nogi zdjęcia ukazujące nas razem w restauracji.

- No i co z tego? Wcale się nie ukrywaliśmy.- odpowiadam nie rozumiejąc. Jason podszedł do niej i szepnął jej coś na ucho, na co ta zaczęła się szczerzyć.

- Niedługo przybędzie nasz gość. Wtedy wszystkiego się dowiesz. A na razie śpij.- został mi sprzedany potężny cios przez Jasona po którym ponownie odpłynęłam.

—***—

Nagłe zderzenie z lodowatą wodą orzeźwia mój umysł, otwieram raptownie oczy i widzę z powrotem tą samą trójkę osób. Sądziłam, że już się znudzili. Chciałam się odezwać, ale nagle trzasnęły drzwi, a po chwili rozbrzmiał dźwięk pantofli uderzających o posadzkę. Zza rogu wyłonił się posturny mężczyzna w garniturze, moment, ja go znam.

- To Ty opowiadałeś mi te słabe żarty na przyjęciu moich rodziców i próbowałeś mnie zbajerować.- odzywam się trochę za szybko na co mężczyzna przeczesuje krótko obstrzyżone włosy.

- Próbowałem Cię zbajerować? Chciałem tylko wkurwić Alexandra.- odpowiada z uśmiechem. Skąd oni się znają?- Masz pewnie dużo pytań. Za nim je zadasz pozwól, że sam Ci opowiem.- mówiąc to zatrzymuje się na przeciw mnie.- Toczę wojnę z Alexandrem od lat tak jak z Twoim ojcem, o tereny, o współpracę, ogólnie o wszystko. Moim zdaniem nie zasługuje na to stanowisko.- prycham na to zdanie, na co przerywa swoją wypowiedź.- Masz coś do powiedzenia?

- On nie zasługuje? A co może Ty zasługujesz?!- zaciska mocno szczękę na moją odpowiedź.

- Pobawimy się.- mówi ignorując moje słowa.- Zaatakuje tam gdzie najbardziej go zaboli. Ty jesteś jego słabym punktem, dlatego tu jesteś.

- No i co będziecie mnie torturować aż padnę albo mnie znajdzie? Klasyk.- pyskuje mu, a oni tylko uśmiechają się do siebie nawzajem.

- Nie kochanie, znacznie gorzej.- odpowiada, a co niby może być gorszego? Becky chwyta jakiś dziwny kask złożony z kabli i różnych elektrod. Nie wiem nawet jak to nazwać.

- Dlaczego to robisz? Kiedyś się przyjaźniłyśmy.- szepczę szukając swojej ostatniej szansy.

- I to był błąd. Powierzyłam Ci wszystko, a Ty zrobiłaś ze mnie pośmiewisko.

- Ja?!- przerywam jej.- To Ty zaczęłaś zdradzać wszystkie moje sekrety ludziom dookoła.

- To już jest nie istotne. Otóż widzisz. To co masz na głowie.- mówi dotykając urządzenia.- Zablokujemy Ci pamięć i zaprogramujemy na nowo. Nic tak nie zaboli tego dupka i Twoją rodzinę jak Twoja zdrada i związek z największym wrogiem.- swój zdziwiony wzrok przenoszę na blondyna stojącego za Becky. To z nim trwa wojna od 10 lat? To dlatego Alexander tak zareagował na niego na moich urodzinach?

Becky podeszła do jakiegoś dziwnego panelu kontrolnego włączając maszynę. Ból jaki ogarnął moje ciało był tak wielki, że darłam się w niebogłosy.
Trwał on dłuższą chwilę aż w końcu odpuściła, a ja opadłam zdyszana. Wyświetliło się przede mną zdjęcie.

- Kto to jest?- zapytała.

- Alexander Santore. Miłość mojego życia dziwko!- krzyczę jej prosto w twarz ciężko dysząc.

- Błędna odpowiedź.- rzekła ponownie włączając urządzenie.- Ja tak mogę cały dzień!-jej śmiech wypełnił całe pomieszczenie.

Nie wiem, który już raz mój mózg przeżywa te wstrząsy. Mam dość. To gorsze niż każda inna tortura. Niedawno odpłynęłam i przez chwile miałam spokój od tego bólu. Nie wiem już co tu robię. Nie wiem nawet kim jestem. Otwieram delikatnie powieki, a moja głowa szumi boleśnie. Wyświetla się przede mną zdjęcie.

- Kto to jest?- pytam cicho bo nie rozpoznaje tego człowieka. Jest bardzo przystojny i mam wrażenie, że gdzieś już go widziałam, ale nie wiem gdzie. Widzę niedaleko mnie trzy postaci, które szczerzą się do siebie nawzajem. Podchodzi do mnie jedyna obecna tu kobieta.- Kim jesteś?- pytam marszcząc brwi.

- Jestem Twoją przyjaciółką. Znaleźliśmy Cię w sidłach wroga, ale już będziesz bezpieczna. To ja Becky.- kojarzę to imię.

- Becky. Pomóż mi.- sapie cicho.

- Oczywiście. Jason rozpocząć programowanie. Poznajesz tego człowieka?- pyta mnie. Patrzę na zdjęcie za nią i kiwam głową na nie.

- To nie istotna osoba. Pomińmy go. A ich?- też kiwam głową na nie. Czuje jak maszyna na mojej głowie włącza się i wysyła dziwny, lekko bolesny impuls.- To Twoja rodzina, która niestety Cię nienawidzi i uważa za zdrajczynię.

- Dlaczego? Dlaczego mnie nienawidzą?- dopytuje.

- Bo pokochałaś ich wroga.- jednoczenie z jej słowami zza niej wyłonił się mężczyzna. Nie był tak przystojny jak tamten ze zdjęcia, ale jego również kojarzę. Ja go kocham? Nie jestem pewna, ale chyba tak, chyba to czuje. Dziwne, że nic nie pamiętam.

- Uratowaliśmy Cię z ich szpon kochanie.- rzekł po czym podszedł do mnie, uwolnił moje ręce i zdjął kask. Odrętwiała padłam mu prosto w ramiona.- Jesteś już bezpieczna. Becky przynieś jej coś do ubrania.

Kobieta ruszyła w nieznanym mi kierunku i po chwili wróciła z dresami w dłoniach. Dobrze, że chociaż nazwy ubrań pamiętam. Oboje pomogli mi z ubraniem bo mój stan i złamana ręka dodatkowo wszystko utrudniała. Tyle dobrego, że nie było to złamanie otwarte i wystarczy usztywnienie.

- Jason wezwij lekarza. Ktoś musi obejrzeć te rany.- odezwał się nieznajomy, brzmiał na prawdę jak zatroskany mężczyzna.

- Przepraszam, jak się nazywasz?- odzywam się cicho uświadamiając sobie, że ich nie znam.

- Michael Cross, a teraz chodź musi obejrzeć Cię lekarz.- z tymi słowami wziął mnie na ręce i wyniósł z tego pomieszczenia. Dziwne uczucie ogarnęło moje ciało, ale nie było ono za przyjemne. Odgoniłam od siebie złe myśli i pozwoliłam im się sobą zająć. Muszą mi dokładnie opowiedzieć kim jestem, co się stało i gdzie do cholery jestem.

Tylko OnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz