4.

52 4 1
                                    

         Tej nocy nie mogłam zasnąć. Wierciłam się niemiłosiernie i ciągle coś mnie swędziło. Po jakimś czasie moją uwagę przykuł świetlik za oknem. Bez większego namysłu wstałam i ubrałam na siebie najzwyklejszy szlafrok oraz kapcie. Bezszelestnie wyszłam z pokoju a potem z budynku. Zdziwiłam się jak było ciepło, myślałam, że zamarznę na dworze w samym szlafroku i kapciach a jednak. Postanowiłam podążyć za świetlikiem. Nie wiedziałam która jest godzina i nie interesowało mnie to, czułam, że muszę pójść za tym małym owadem. Mimo że było dość ciemno, czułam, że świetlik oświetla mi całą drogę jakby był małą lampką.
          Po 2 minutach wędrówki zobaczyłam, że świetlik wleciał do dziury. Do tej dziury, w którą ostatnio wpadłam. Coś mówiło mi, żeby tam wskoczyć, ale zdrowy rozsądek uniemożliwiał mi wskoczenie tak po prostu do dołu z ziemi. Dół wydawał się naprawdę głęboki, przyznam, że odczuwałam strach. Nagle usłyszałam z dziury szepty.

            - Skacz Angel, skacz. – jakiś męski głos podpowiadał mi co mam zrobić. – Nic ci nie grozi, jesteś bezpieczna.

            Rozsądek znów miał dojść do głosu, ale nagle... skoczyłam. Nie myliłam się – słyszałam głos Rudego. Było już za późno, wszędzie dookoła była ciemność. Tylko na końcu widziałam małą świecącą kropkę.

            - Świetlik! – pomyślałam.

            Byłam już bardzo blisko, prawie go dotykałam. Widziałam coraz więcej światła, czułam coraz większe ciepło. Gdy nagle – kompletna ciemność.

                                           ***

            Obudziłam się i poczułam czyiś wzrok na sobie, jak się okazało to Janek przyglądał się mi z uśmiechem na ustach. Przetarłam oczy by sprawdzić czy nie jest to sen. Nic. Uszczypnęłam się dla pewności. Dalej nic. To się dzieje naprawdę?

            -Dobrze, że już się obudziłaś – powiedział Rudy z chwilowym uśmiechem, ponieważ zmartwienie przyszło bardzo szybko. – Dobrze się czujesz?

            - Tak, jest w porządku. Dziękuje. – uśmiechnęłam się i poprawiłam jasne włosy które o dziwo nie miały kołtunów.

            - Moja mama zrobiła dla ciebie herbatę, masz ochotę? – Rudy podniósł kubek herbaty z małego stolika kawowego.

            - Bardzo chętnie. – wzięłam od Rudego kubek i wzięłam łyka ciepłej herbaty.

W tym momencie do pokoju weszli Tadeusz i Alek. Zośka jak i Alek ucieszyli się że już się obudziłam. Chociaż nie znaliśmy się długo  to bardzo ich polubiłam przez ten krótki czas.

            Oboje usiedli na krzesłach obok Rudego i obrzucili mnie przyjaznymi lecz zatroskanymi uśmiechami. Cieszyłam się że jest już tylko nasza czwórka. Tłok mnie męczył.

       - Mogę na ciebie mówić Rudy? – powiedziałam po krótkim namyśle.

      -Słucham? – odpowiedział Rudy lekko zdezorientowany. Cholera.

Powrót do snów ~Kamienie na szaniecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz