— Phillips przejmuje kafla, wymija nacierającego Macleoda, zbliża się do bramki, szykuje się do rzutu...powstrzymuje go Zellert. Podaje do Smitha, Smith znowu do Zellerta, pozostają nieuchwytni...Zellert przymierza się do rzutu, rzuca, KOCHANIE UDAŁO CI SIĘ! HUFFLEPUFF WYCHODZI NA PROWADZENIE!
Pochwały komentatorki pod adresem jej chłopaka zostały zagłuszone przez ogłuszający ryk uradowanych puchonów. Regina skrzywiła się, kiedy ostry ból przeszył jej bębenki uszne. Zaczęła żałować, że w ogóle postanowiła pojawić się na meczu. Nienawidziła latania, quiddicha, a przede wszystkim hałasu. Z nudów podparła brodę na dłoni i zaczęła podsłuchiwać rozmowę dwóch młodszych ślizgonek. Robiła to już od początku rozgrywki i doskonale orientowała się w omawianej przez nie sytuacji. Przynajmniej na tyle, żeby zaspokoić swoją ciekawską naturę.
Dziewczynki właśnie zmieniły temat, a zawiedziona Regina wydęła wargi w niezadowoleniu — zaangażowała się w całą historię.
— Oho, pojawiło się jakieś poruszenie w rogu boiska — kontynuowała komentatorka. — Lemerick rozgląda się, krążąc. Jeżeli uda mu się złapać złoty znicz, Ravenclaw zremisuje z Hufflepuffem. HUGHES WIDZI ZNICZA!
— Widzisz tę blondynkę przed nami? — szepnęła Regina w stronę swojego sąsiada. Białowłosy chłopak oderwał niechętnie wzrok od boiska. — Nie radzi sobie z eliksirami. Pokłóciła się o to nawet ze swoją matką...
— ...LEMERICK RUSZA TUŻ ZA NIM...
— Przestaniesz kiedyś wtykać nos nie w swoje sprawy? —
Odpowiedź przerwały jej donośne krzyki widowni. Szukający krukonów dał się nabrać na słynny Zwód Wrońskiego i z impetem uderzył w ziemię. Zleciał ze swojej miotły i przeturlał kilka metrów w przód. Wszyscy dookoła zamilkli i nawet niezainteresowana rozgrywką Regina wbiła wzrok w nieruchomą sylwetkę chłopaka. Leżał on z twarzą wbitą w ziemię, wyglądając przy tym, jak porzucona szmaciana lalka.
Podniósł się niecałą minutę później w akompaniamencie radosnego ryku ze strony podopiecznych domu kruka. Dopiero po uspokojeniu się widzów, dziewczyna mogła odpowiedzieć na pytanie przyjaciela.
— Kiedy to nic złego. Nie zamierzam później tego nikomu rozgadywać, umiem dotrzymywać tajemnic. O czym ty bardzo, bardzo dobrze wiesz — uśmiechnęła się znacząco.
Wiedziała, że grała mu na nerwach. Wiedziała, że wszyscy mają jej dosyć. Ekscytowało ją, jak ledwie kilkoma słowami może wyprowadzić kogoś z równowagi. Takie zagrywki nie działały jednak na jedną osobę.
Widziała Scorpiusa Malfoya naprawdę wściekłego jedynie raz.
Siedziała w pokoju wspólnym z książką na kolanach i umysłem poza ciałem. Raz po raz traciła wątek i musiała czytać daną stronę po kilka razy, aby cokolwiek zrozumieć. Reszta ślizgonów zaczęła się powoli zbierać do dormitorium, pomieszczenie stopniowo pustoszało.
Regina Avery odgarnęła kosmyk czarnych włosów z twarzy, rzucając przelotne spojrzenie w stronę rozpraszającego ją chłopaka. Pochylał się nad kawałkiem pergaminu, skrobiąc na nim zaciekle kolejne słowa. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z obecności dziewczyny i tego, jak bardzo irytuje ją dźwięk jego pióra. Jasne, niemal białe włosy raz po raz odgarniał do tyłu w nerwowym geście. Na bladej, zmęczonej twarzy pojawiło się kilka kropelek potu, co nie pasowało do jego wizerunku. Wydawał się zimny i kruchy niczym sopel lodu. Najwidoczniej zaczął topnieć.
Brunetka skłamałaby twierdząc, że nie interesowała ją treść pisanego przez niego listu. Łapała się na tym, że jej wzrok wędruje w kierunku pergaminu, zapisanym pochyłym i wąskim pismem. Co tak bardzo zestresowało prefekta Malfoya? Pisał kolejne literki z coraz większym zaangażowaniem, w pewnym momencie na tę nieskazitelną, jakby rzeźbioną w porcelanie twarz wstąpił rumieniec. Prawdziwy, nieśmiały rumieniec! Wiedziała, że za wszelką cenę musi poznać temat jego korespondencji. Inaczej nie zaśnie aż do gwiazdki.
CZYTASZ
NIGHTMARE °𝓱𝓪𝓻𝓻𝔂 𝓹𝓸𝓽𝓽𝓮𝓻 𝓯𝓪𝓷𝓯𝓲𝓬𝓽𝓲𝓸𝓷
FanficMówią, że ciekawość jest pierwszym stopniem do piekła. W takim razie Regina Avery spłonie ogniem piekielnym, a żar jej męki będzie się tlił przez wieki. W końcu Hogwart był pełen zagadek! Zaczynając od sekretów samego zamku, po te, łączące jego uczn...