Dwa tygodnie później
- Mateusz telefon ci dzwoni! - krzyknął Karol, który właśnie siedział na kanapie wraz ze swoją dziewczyną, Weroniką, i chmurką.
Mateusz jak najszybciej zbiegł po schodach na dół, mało się przy tym nie zabijając, aby zobaczyć kto zadzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Marcysii. Chłopak bez namysłu nacisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha.
- halo - zaczął rozmowę - no co tam?
- Mati? - usłyszał jej cichy, zapłakany głos - mógłbyś przyjechać? - zapytała cicho, jakby miała wątpliwości do tego czy chłopak mógłby ją odwiedzić.
- jasne, zaraz będę - rozłączył się i sprawdził tylko w kieszeniach swoich dresów czy ma kluczyki. Gdy upewnił się, że ma je przy sobie szybko założył bury i wybiegł z domu trzaskając za sobą drzwiami.
***
Gdy znalazł się pod szpitalem szybko wysiadł z samochodu i upewniając się, że zamknął mercedesa udał się do drzwi wejściowych. Gdy wszedł do budynku pobiegł przez korytarz do Marcysi. Stanął przed szklanymi drzwiami z napisem oddział patologii ciąży. Przeczytał duże, czerwone litery i wzdrygnął się. Nie raz tedy przechodził, ale za każdym razem, gdy wodzial ten napis przechodził go nieprzyjemny dreszcz na plecach. Pchnął wielkie, oszklone drzwi i udał się do sali numer 17 - tam leżała jego dziewczyna. Gdy był już pod drzwiami sali siedemnaście wzi głęboki oddech i złapał za metalową klamkę. Otworzył drzwi i zobaczył czarnowłosą dziewczynę siedzącą na szpitalnym łóżku, a pojedyncze łzy spływały po jej policzkach. Torba podbiegł do dziewczyny siadając naprzeciwko jej.
- hej, co się stało? - zapytał łagodnym tonem, a dziewczyna tylko pokazała mu wyniki badań - nie rozumiem - powiedział zmieszany patrząc raz na kartkę, raz na dziewczynę
- poroniłam - odpowiedziała krótko. Łzy zaczęły spływać jej po twarzy jeszcze mocniej niż przedtem. Chłopak bez słowa splótł ich dłonie i mocno ją przytulił.
***
- w ogóle to co się dzieje z Marcysią? - zapytała Weronika, gdy wraz z Karolem, Martą i Krzychem siedzieli w salonie.
- co ty nie słyszałaś? - Karol, był zdziwiony tym, że jego dziewczyna o niczym nie wie.
- no nie, wiem tyle, że trafiła do szpitala - odparła blokując ekran swojego telefonu i chowając go do tylnej kieszeni jeansów.
- Marcysia leży na patologii ciąży - odpowiedział Łukasz poważnym tonem wchodząc do salonu. Blondynka spojrzała się ze zdziwieniem na wszystkich po kolei znajdujących się w salonie.
- jak to? - odpowiedziała ze zdziwieniem
***
Trzy dni później Marcysia dostała wypis ze szpitala. Była bardzo przytłoczona tą sprawą. Nie mogąc już patrzeć się cały dzień w sufit leżąc na łóżku ubrała się, wzięła kluczyki od swojego samochodu i pojechała. Zapakowała na parkingu kawałek od swojego miejsca docelowego. Gdy doszła do miejsca, gdzie chciała przesiedzieć najbliższe kilka godzin, usiadła na trawie i podziwiała krakowskie widoki. Siedziała nad Wisłą o zachodzie słońca. Wyglądało to cudownie. Zaczęło się ściemniać, ale dziewczyna nie miała zamiaru wracać do domu. Nagle usłyszała czyjeś kroki, lecz nie zwróciła no to większej uwagi, gdyż ciągle ktoś tędy przychodził. Kroki zbliżały się w stronę dziewczyny w szybkim tempie, a brunetka zaczęła się niepokoić. Bała się oderwać wzroku od ledwo widocznej przez brak oświetlenia, zielonej trawy. Odgłos butów ustal tuż za lel plecami. Widziała cień, odbijający się od latarni. Był to wysoki mężczyzna, dobrze zbudowany. Stał tuż za nią. Był tak blisko, że słyszała jak oddycha. Czuła zapach perfum, który tak znakomicie znała. Znakomicie wiedzieli kto to jest. Zaczęła płakać o rzuciła się Mateuszowi na szyję.
- przepraszam - szepnęła cicho dalej wtulajac się w jego tors
- nie masz za co - powiedział oddając uścisk
Trwali w uścisku kilka, a nawet kilkanaście minut, chociaż dla Marcysii ta chwila mogła trwać wiecznie. Nigdy nie sądziła, że poczuje coś takiego. Była... Szczęśliwa? Ciężko to było tak nazwać, gdyż sama nie wiedziała jak nazwać to uczucie. Z jednej strony myślała, żeby to wszystko zakończyć, już nie cierpieć, nie czuć tego poczucia winy, ale z drugiej strony życie jest piękne. Kochasz to. Wiesz, że masz dla kogo żyć i nawet bo największej burzy wychodzi słońce. On był jej słońcem...
///
Krótszy rozdział, ale nie ukrywam, nie miałam totalnie czasu pisać. Czerwiec, czyli koniec roku, a ja cały tydzień poprawiałam oceny. Na szczęście już koniec i mam czas na pisanie rozdziałów dla was <3666 słów
CZYTASZ
Always forever
FantasyŻycie influencerów nie jest usłane różami. Gdy kamery się wyłączają nic nie jest takie kolorowe jak na nagraniach. Marcysia i Tromba to jedna z najpopularniejszych par na polskim YouTube. Zobaczcie jak ich użycie wygląda, gdy kamery się wyłączą...