Rozdział 17

302 11 9
                                    


Reszta wieczoru mijała mi naprawdę bardzo miło. Oglądaliśmy jakiś bezsensowny horror podczas gdy ja leżałam na Ethanie a Luke strzelił na to focha.

Co ja poradzę na to, że Ethan jest taki wygodny ?

Cieszyłam się, ponieważ mój brat bardzo polubił Luke'a i jego kolegów i najwyraźniej z wzajemnością. Ogarnęłam to kiedy zobaczyłam jak Issac goni Jeremiego po domu próbując ściągnąć mu gacie za nazwanie go pizdą. Ja sama ich bardzo polubiłam. Co więcej, nie gardziłam ich towarzystwem, ponieważ przy nich wszystko było lepsze. Zawsze humor wtedy mi się wyostrzał a dzień stawał się lepszy. Ale co się dziwić. Gdzie oni, tam śmiech.

Zresztą. Ich wygląd zewnętrzny też zachęcał do spędzania z nimi czasu. Najprzystojniejszy był ze zdecydowaniem Luke. Przeniosłam na niego mój wzrok i zaczęłam go skanować.

Jego wiecznie roztrzepane, żyjące własnym życiem brązowe długie włosy i piękne czekoladowe oczy. Ten uśmiech gojący wszystkie rany. Zarysowana szczęka i dokładne rysy twarzy. Prosty nos, nie skazitelna cera. I jego ciało. Miał z 190 centymetrów wzrostu, szerokie barki i ładnie zarysowany brzuch. Chłopak marzenie. Wiadomo, był również kochany i opiekuńczy. Ale prawda jest taka, że nie da się najpierw patrzeć na charakter.

Mój wzrok przeniósł się na kolejnego chłopaka.

Zaraz po nim był Issac.  Równie wyskoki i umięśniony. Miał za to czarne dłuższe włosy, które sięgały mu do szczęki, która swoją drogą była jak brzytwa. Miał głębokie niebieskie oczy, które przypominały ocean i był nadzwyczaj miły. Zawsze opanowany i stanowczy. No z tym opanowaniem to może jak nie ma przy nim Ethan'a bo wtedy jest różnie.

A właśnie A propos..

Ethan. Cóż mogę powiedzieć o tym kretynie. Był..zdecydowanie najbardziej zaczepny z całej piątki ale przy tym kochany i..przystojny. Aczkolwiek był dla mnie jak drugi brat. Nie znaliśmy się długo, lecz traktowałam go właśnie tak. Miał ciemne blond włosy i zielone oczy, które patrzyły na ciebie z troską. Z nich dało się czytać i to w nim uwielbiałam. Był troszkę niższy od Issac'a i Luke'a ale nadal wysoki. Jego zęby były tak proste jak jego nos. Był cudowny.

Tak naprawdę uwielbiałam ich wszystkich. Ale Luke..

Nie mogłam namierzyć Huntera, ponieważ ten cały czas się ruszał, taki już był. Lecz nagle zobaczyłam jak wychodzi z kuchni..

Hunter. Razem z Ethan'em byli prawie tacy sami, z charakteru. Z wyglądu byli zupełnie inni.
Hunter był brunetem, miał delikatną urodę, taką jak mój brat. Brązowe włosy, które były lekko skręcone, ciemno-zielone oczy i piękny uśmiech. Około 185 centymetrów wzrostu.
Wysoko. Równie przystojny i zajebisty jak cała piątka. W Hunterze najlepsze było poczucie humoru i to, że zawsze znajdował jakich rozwiązania.

I Jackob. Zeskanowałam go od góry do dołu i to on był tym najbardziej cichym w paczce, lecz równie cudownym jak reszta chłopaków.

Jake. Wyskoki brunet? Blondyn? I tu pojawiał się problem. Jackob miał albo bardzo jasny brąz albo bardzo ciemny blond. W każdym razie miał bardzo ładne włosy, były one proste lecz na końcach lekko się kręciły. Piękne szare oczy, bielutkie zęby i symetryczną twarz z tego co zauważyłam, zachęcają nie jedną dziewczynę w naszej szkole ale on nie jest zainteresowany.
Był wysoki, jak wszyscy w tej paczce. Poważnie. To były jakieś pieprzone mutanty.

Ale uwielbiałam tych mutantów. Zwłaszcza jednego. Który chwile temu wyszedł z pokoju i poszedł do kuchni.

-Zaraz wracam.-powiedziałam i podniosłam się z ciała Ethan'a.

Beginning of the end Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz