Rozdział 29

303 12 6
                                    




Życie to są chwile i ludzie, którzy nas kształtują i nadają nam kierunek, którym będziemy kroczyć. Czasami też nadają nam sens życia, lub go też zabierają, lecz to od nas zawsze zależy, w jaki sposób sobie z nimi poradzimy.

Christopher Herenson.

Chłopak, który próbował mi odebrać mój sens życia. Ale los znów postanowił grać po naszej stronie.

Dziś dostaliśmy telefon, że chłopak, który postrzelił Luke, dostał kare 8 lat pozbawienia wolności. A jako, że miał skończone osiemnaście lat. Nie dostał żadnego upustu. I dobrze. Zdecydowanie ta wiadomość polepszyła dzień całe naszej paczce.

Byliśmy aktualnie w szpitalu pakując rzeczy Luke'a, ponieważ właśnie wychodził ze szpitala, gdzie leżał cały tydzień i cztery dni.

-Na pewno wszystko masz?-zapytałam patrząc na torby w rękach Issac'a.

-Wszystko mi dał chyba. Zapytaj jego, poszedł podziękować Patrickowi za opiekę.-odpowiedział wskazując głową na drzwi, przez które przed chwilą wyszedł brunet.

-Dobra, to ty znieś te torby do samochodu a ja idę po tego kretyna, który miał się nie nadwyrężać..-powiedziałam lekko zirytowana tym, że jak zwykle mnie nie słuchał.

-Tak jest Sir.-odpowiedział czarnowłosy na co się uśmiechnęłam.

Chłopak wyszedł z pomieszczenia w jedną stronę a ja w drugą w poszukiwaniu mojego chłopaka.

Nie musiałam długo chodzić, żeby zauważyć go z Patrickiem i dwoma innymi pielęgniarkami.

Wywróciłam nie widocznie oczami na tą sytuacje i na zalotną minę Luke'a i podeszłam do nich.

-Chodź.-powiedziałam zła.

-Idź, zaraz przyjdę.-odpowiedział i odwrócił ode mnie wzrok i powrócił do rozmowy z mężczyzną.

-Luke. Idziemy.-zarządziłam na co chłopak zrobił zirytowaną minę i odpowiedział mi..

-Daj mi minutę, tylko się pożegnam.

-Czekam. Cześć Patric. Dzięki za wszystko.-dopowiedziałam i uśmiechnęłam się miło do ciemnowłosego.

-Nie ma sprawy. Pamiętajcie, jeżeliby się coś, cokolwiek stało, dawajcie mi znać. Spróbuje pomóc.-mówił ani razu nie odrywając ode mnie wzroku, po czym przytulił mnie na pożegnanie i złożył na moim policzku krótki pocałunek, a po tym wszystkim się odsunął i kiwnął głową w moją stronę.

Odwzajemniłam gest, i już wiedziałam, że Luke będzie znów obrażony, więc odeszłam kawałek od nich czekając na chłopaka.

Po chwili zobaczyłam jak brunet przytula dwie pielęgniarki, które ewidentnie się do niego ślinią. Coraz bardziej czuję się zirytowana więc odwracam się na pięcie i zaczynam iść w swoim kierunku.

Nagle czuję uścisk na ramieniu i odwracam się gwałtownie w tamtą stronę.

-Mogłaś poczekać.-mówi beznamiętnie chłopak na co wzruszam ramionami, ale nic nie odpowiedziałam i ruszyłam dalej w kierunku Issac'a.-Słyszałaś mnie?-dopytał i słyszałam, że jest zły.

-Tak.-odpowiadam a w moim głosie słychać nutkę irytacji.-Mogłam, ale nie miałam zamiaru patrzeć jak się obściskujesz z pielęgniarkami.-parsknęłam gorzkim śmiechem pod nosem.

Chłopak westchnął i mogłabym się założyć, że przewrócił oczami na moje słowa. Nic już nie odpowiedział, a ja nie drążyłam tematu, więc szliśmy tak w ciszy, aż w końcu dotarliśmy do samochodu czarnowłosego.

Beginning of the end Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz