Rozdział 2

570 19 8
                                    


Rozmowy z Jasmine bywają cholernie ciężkie, zwłaszcza ta dziś. 

Próbowała mnie przekonać do tego, żebym nie zachowywała się przy nim jak idiotka, tylko dla tego, że jego kuzyn jest spierdolony. Twierdziła, że na pewno przyjechał się tylko uczyć. A jako iż był przedostatni rok w szkole-bo jak mi wiadomo był starszy o rok-to miał powód żeby zająć się nauką.

 Jej słowa miały sens i tylko przytaknęłam na nie głową. Pożegnałam się z nią ruszając w stronę mojego domu, który znajdował się około dwie mile od mojej szkoły.

  Popołudnie było naprawdę ładne, w końcu dopiero co skończyły się wakacje. A w Beverly Hills było wyjątkowo ciepło.

Zresztą, jak zwykle.

Dochodziła godzina 17 a dalej było jasno, co kochałam. 

  Po drodze stwierdziłam, że odwiedzę pobliski sklep. Miałam ochotę na coś słodkiego. I mimo, że nie powinnam jeść nic tego typu, bo jestem na "diecie" to niestety, obdarzyli mnie byciem kobietą. A to był ten czas, którego nienawidziłam najbardziej.

Okres.

 Moim oczom nie umknęło to, że koło sklepu kręciło się dwóch podejrzanych mężczyzn, którzy przyglądali mi się w dziwny sposób. Albo może po prostu faktycznie byłam przewrażliwiona.

Weszłam do marketu i przywitałam się Panią Charles. Uwielbiałam tą kobietę, była staruszką, która zawsze witała mnie z serdecznym uśmiechem i pytała jak mija mi dzień.

Niby nic, ale poprawia humor.

Wzięłam tylko energetyka i złapałam za pierwszego lepszego batona bo nie miałam za dużo pieniędzy na karcie. Właściwie, miałam chyba 11$. Zapłaciłam, podziękowałam i wyszłam żegnając się z kobietą. 

Kiedy chciałam wejść już na chodnik nie opodal sklepu, mężczyzna w ciemniej bluzie z butelką alkoholu w ręce, zaczął krzyczeć coś w moją stronę.

Nie zwracając na to uwagi, lekko przestraszona tylko przyśpieszyłam tempo. Oglądając się za siebie zobaczyłam jak facet wstaje i podąża za mną równie szybkim krokiem.

Umrę, jak nic. Umrę. Znajdą mnie martwą w rowie. Jak nic.

  W mojej głowie zaczęły się pojawiać już najciemniejsze scenariusze śmierci. Lecz kiedy usłyszałam jak jakieś auto zatrzymuje się przy mnie, nie wiedziałam czy poczułam ulgę czy jeszcze większy strach kiedy w oknie samochodu dostrzegłam przystojnego bruneta.

Jakbym go już kiedyś widziała..

 I na początku nie doszło do mnie kto to jest, ale zamrugałam kilka razy i zorientowałam się, że to chłopak, którego dziś wszystkie dziewczyny z pożądaniem podziwiały na parkingu mojej szkoły.

Był to kuzyn Herensona.

Ależ ty masz szczęście Cass. Na prawdę. Życie świetnie ci wychodzi.

Patrzyliśmy się na siebie przez chwile aż nagle chłopak powiedział..

-Chyba ktoś cię śledzi. Wsiadasz ? Podwieźć cię?-Chłopak patrzył mi prosto w oczy, a jego mina wyrażała dokładnie tyle co znudzenie.

Beginning of the end Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz