jestem Marcel

255 22 5
                                    

Alicja

Gdy tylko Klara opuściła szatnię, podeszłam do swojego plecaka i zaczęłam w nim grzebać. Miałam w nim tak ogromny bałagan jak zwykle! Myślę, że gdybym przeszukała go porządnie, to znalazłabym w nim wiertarkę albo pendrive z bitcoinami. Och jak bardzo chciałabym znaleźć to drugie! Zamiast nieistniejącego pendrive'a wyciągnęłam z plecaka paczkę chusteczek i podałam ją zapłakanej osobie. Ta spojrzała na mnie niepewnie, ale wyciągnęła dłoń i "poczęstowała" się jedną chusteczką.

- Mogę ci jakoś pomóc? - zaczęłam wrzucając na swoją twarz jeden z moich specjalnych uśmiechów "cierpliwy i wyrozumiały".

- Ja - zaczęła niepewnie, po czym umilkła i na nowo się rozpłakała - ja nie wiem - dodała już przez łzy.

- Myślę, że jak tylko dojdziemy do tego, czym jest twój problem to jakoś go wspólnie rozwiążemy - dodałam zachęcająco moim matczynym tonem.

Usłyszałam prychnięcie, a zaraz potem kolejny szloch. To dopiero jest niestabilność emocjonalna! Tak szybko od irytacji do smutku? Mi też się to zdarzało, oczywiście, ale ja jestem przypadkiem szczególnej troski, a normalni ludzie chyba tak się nie zachowują. Nie byłam pewna. Nie tylko mojej teorii, ale także kogo powinnam określać mianem "normalnych ludzi". Innych ode mnie? Czy takich samych? Subiektywnie czy obiektywnie normalnych? Ponieważ te rozmyślania nie miały sensu, zdusiłam je w zarodku. Nie miałam zamiaru się poddawać, więc znów zaczęłam powoli:

- Laura...

- Nie nazywaj mnie tak - ucięła ostro, po czym wystraszona zamilkła.

- Ojej - zdziwiłam się - pomyliłam twoje imię? Przepraszam! Ludzie z mat-geo tak do ciebie mówią, chyba, że się przesłyszałam...

- Nie, oni rzeczywiście tak do mnie mówią - odparła - ale... ja tego nie lubię.

- To jak powinnam się do ciebie zwracać? - zapytałam niepewnie.

- Marcel - powiedział cihutko.

O kurczę. Czyli cały czas rozmawiałam z chłopakiem, którego niechcący missgenderowałam! Zganiłam się za to w myślach. Chociaż z drugiej strony, skąd mogłam wiedzieć? Nigdy nikomu o tym nie powiedział, a ja chyba byłam pierwszą osobą przed którą się otworzył. W jego oczach widziałam, że z każdą sekundą przedłużającej się ciszy żałuje tego coraz bardziej. Musiałam szybko przerwać ten saspens, więc powiedziałam pierwsze co mi ślina na język przyniosła.

- Marcel? Bardzo ładne imię - przekazałam mu jeden z moich ciepłych uśmiechów, który nazywałam "nie bój się".

On spojrzał na mnie niepewnie. Żałowałam, że nigdy nie zainteresowałam się tym co powinno, a czego się nie powinno mówić do osób transpłciowych. Uznałam, że ta wiedza będzie mi teraz potrzebna i dodałam to do mojej listy "to do" w głowie.

- Dzięki - powiedział wycierając łzy - sam wybierałem - uśmiechnął się niepewnie. - N-nie wiem w sumie co powinienem powiedzieć. Dusiłem to w sobie tak długo, że teraz nawet nie wiem co powinienem mówić. Nie wiem nawet co chcę mówić.

- Powolutku i na spokojnie. Jeśli chcesz możesz ze mną o tym porozmawiać, a jeśli nie, to nie musisz. Ja cię wysłucham. Pamiętaj, że ja cię akceptuję - dodałam, choć nie byłam pewna czy taki bezpośredni zwrot będzie odpowiedni.

Miłość, której nie szukałamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz