Prolog
Marta otworzyła przede mną furtkę i zaprosiła do środka. Weszłam trochę niepewnie, bo to był pierwszy raz, gdy odwiedzałam ją w domu. Poznałyśmy się kilka miesięcy temu, gdy trafiłyśmy do tej samej klasy w gimnazjum. Od razu wpadłyśmy sobie w oko. Marta była pewna siebie, głośna i lekko szurnięta, ale właśnie to w niej lubiłam najbardziej. Ja byłam bardziej powściągliwa, jeśli chodziło o emocje i nie lubiłam się z niczym afiszować. Można by rzec, że byłyśmy swoimi przeciwieństwami, ale takimi, które się uzupełniały.
– No szybciej – pospieszyła mnie, a ja westchnęłam i zerknęłam w stronę ogrodu, obsypanego kolorowymi liśćmi.
Wyszło słońce i zrobiło się naprawdę ładnie.
– Albo zostańmy tu – zaproponowałam, bo nie chciało mi się w taki dzień przesiadywać w zamknięciu.
Wystarczyło, że całymi dniami więziono nas w budzie.
– Jak chcesz. Tylko przyniosę coś do żarcia. W ogrodzie jest na czym siąść – machnęła ręką w nieokreślonym kierunku.
Poszłam w głąb posesji, otoczonej wysokim żywopłotem. Wszędzie była trawa, a każdy skrawek ziemi obsadzony był przeróżnymi krzewami, krzakami i kwiatami. Wszystko wydawało się dzikim chaosem, ale bardzo przypadła mi do gustu. Wszystko mieniło się kolorami jesieni.
Zlokalizowałam wygodny zestaw wypoczynkowy, gdzie rzuciłam plecak i kurtkę. Skierowałam się w stronę sznurkowej huśtawki, zaczepionej na konarze starej lipy. Kołysała się na delikatnym wietrze. Usiadłam na niej i rozbujałam się. Wygięłam się do tyłu, pozwalając włosom zamiatać liście na trawie. To było zajebiste uczucie fruwać w powietrzu, jakbym nagle dostała skrzydeł. Musiałam się szeroko uśmiechać, bo nagle rozbolały mnie policzki.
– A kim ty jesteś? – usłyszałam za sobą niski głos i straciłam równowagę.
Wypuściłam z jednej ręki sznurek i poleciałam do tyłu. Upadłabym, gdyby czyjeś ręce nie podtrzymały mnie za plecy i nie pomogły się wyprostować.
– Sorry – powiedział chłopak...najpiękniejszy chłopak, jakiego widziałam w życiu.
Patrzył na mnie niepewnie z lekkim uśmiechem. Odebrało mi mowę. Zamieniłam się w jakieś bezmózgie stworzenie. Patrzyłam na jego zielono-niebieskie oczy, idealnie wykrojone usta, piękne brwi, prosty nos i rysy twarzy, których nie potrafiłabym sobie nawet wyśnić.
Moje serce wybijało w piersi nieskończenie szybki rytm. Bałam się, że zaraz umrę.
– No więc, kim jesteś? – ponowił pytanie.
Otworzyłam usta, ale głos mnie zawiódł. Mózg też. Na szczęście w zasięgu mojego wzroku pojawiła się Marta, która niosła na tacy jakieś kanapki i sok i to na niej skupiłam wzrok.
– Odczep się od niej. Jest dla ciebie za młoda – rzuciła przyjaciółka i zarechotała w głos, jak dzikie zwierzę.
To mnie wyrwało ze stuporu. Odchrząknęłam i wstałam gwałtownie z huśtawki, a potem podeszłam do plecaka i wyciągnęłam z niego telefon. Tylko po to żeby zając czymś ręce, bo w tej chwili nie byłam w stanie niczego sensownego za jego pomocą zrobić.
– Musisz nam tu dyszeć na karki? – rzuciła do ósmego cudu świata Marta. – Chciałyśmy sobie pogadać – dodała.
– Mogę sobie siedzieć, gdzie będę miał ochotę – odparł facet i przeniósł na mnie spojrzenie – No więc? Kim jesteś? – ponowił pytanie.
Na szczęście odzyskałam szczątki rozumu, bo zdołałam wydukać:
– Lidia.
– Lidia? Pięknie – skomentował z zachwytem.
CZYTASZ
Słodki sen Lidii
ChickLitKiedy Lidia poznaje Kubę, starszego brata jej najlepszej przyjaciółki, już wie, że spotkała faceta idealnego, któremu nikt nigdy nie dorówna. Przystojny student medycyny jest wszystkim, czego może pragnąć zadurzona nastolatka. Wie jednak, że jej fas...