0XII

1.3K 90 67
                                    

Nad ranem kiedy jeszcze słońce nie wstało, wysoki blondyn wyszedł z pokoju i uważając na kamery szedł korytarzami w stronę Jedenastki.

To jak bardzo ryzykował wydawało się być nie do pojęcia jednak musiał zacząć obserwować jej przebieg dnia. Ostatnimi czasy spędzając czas w Tęczowym Pokoju był poza zasięgiem a to co działo się z Jedenastką mógł zostawić tylko domysłom.

Na szczęście lub nie od kiedy Brenner przyłapał go i Czwórkę dostał zlecenie odwiedzania El.

Co jednak Brenner planował aby dwa razy w tygodniu zapędzać go do dziewczyny aby nadzorować przebieg jej badań?

Zarazem odsuwał ją od Czwórki i poddawał zaufanie próbie.

- Dzień dobry doktorze Brenner. - Przywitał się stając przy poręczy aby nie blokować przejścia.

- Peter. - Odpowiedział zdawkowo i ruszył w stronę drzwi zostawiając go samego obok kapsuły, w której pływała Jedenastka.

Maszyny pipkały, a co jakiś czas naukowcy porozumiewali się szeptami. U góry za szklaną szybą widział kilku ludzi i monitoring na samą halę, w której teraz się znajdował.

Spostrzegł też tam klawiaturę od światła, otwierania kapsuły El i przede wszystkim wyłączania prądu.

Jednakże dostać się tam bez mocy, własnoręcznie obserwowany przez tuziny kamer było prawie niemożliwe.

Jednak prawie nie oznaczało, że mu się uda.

Niedługo...

Zbierał każdą możliwą informację aż w końcu Jedenastka nie dostała pół godzinnej przerwy w jednym z pomieszczeń w głównej hali.

Ruszył za nią siadając koło El.

- Jak się czujemy? - Zapytał.

- Nadal boli mnie głowa. - Odpowiedziała Czwórka odwracając się w jego stronę, a on bezmyślnie zaczął przypatrywać się uważnie jej twarzy z trudem odrywając wzrok.

- Mocno uderzyłaś o ścianę, miałaś wstrząs...

- Przeżyję. - Odpowiedziała Jedenastka wyrywając go z nagłego wspomnienia i przecierając nos pozostawiając smugę krwi.

- Bardzo mnie to cieszy. - Posłał jej ciepły uśmiech lecz bezemocjonalny.
- Posłuchaj El. Niedługo cię stąd wydostaniemy.

- My? Jacy my? - Szepnęła, a jej wzrok skierował się na drzwi.

- Ja i Czwórka. - Odpowiedział nachylając się nieznacznie w jej stronę. - Uciekniemy stąd, ale jesteś nam potrzebna.

- Do czego? Dlaczego się mną przejmujecie? - Zapytała.

- Ufamy tobie, a poza tym ty masz moce, El.

- A Czwórka? Ona też ma...

- Widzisz, wczepili nam taki pewien czip... wiedzą gdzie jesteśmy, a Czwórce dodatkowo blokuje moce.

- I chcesz żebym pomogła wam go usunąć?

- Tak, mądra dziewczynka. - Znów się do niej uśmiechnął aż zabolała go szczęka i wstał podchodząc do drzwi i przejmując od jednego z ochrony tacę z letnim posiłkiem.

- Masz, zjedz. Niedługo przyjdziemy. Ostrzegę cię kiedy to się stanie, a ty wtedy postaraj się, proszę, wyłączyć zasilanie w pokoju za szkłem, dobrze? - Dodał na odchodne i zostawił ją samą.

 Ostrzegę cię kiedy to się stanie, a ty wtedy postaraj się, proszę, wyłączyć zasilanie w pokoju za szkłem, dobrze? - Dodał na odchodne i zostawił ją samą

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

To całe laboratorium nie działało dobrze na jej nerwy i stan psychiczny. Gdyby wiedziała, że ma tu być zamknięta do końca życia strzeliła by sobie w głowę. Przynajmniej tak uważała do momentu, w którym ona i Peter zbliżyli się do siebie.

I nie tylko fizycznie, ale ogólnie.

Papa specjalnie zmienił ich grafik i teraz rzadziej się ze sobą widywali. Stary doktor wszedł w ich życie z buciorami, a ona nie mogła nic począć.

Przy życiu trzymała ją nadzieja ucieczki i przynajmniej to się do niej zbliżało, a nie oddalało.

Z Peterem szansę na wymianę zdań miała jedynie w korytarzu kiedy akuratnie się mijali. W jej pokoju nie byli bezpieczni, jednakże było jeszcze jedno miejsce. Ryzykowne ponieważ gdyby Papa się o nim dowiedział ich droga ucieczki byłaby przekreślona, ale w końcu musieli ją razem zaplanować.

- Peter, co z El? - Zapytała kiedy wynurzył się z ciemności.

- Powiedziałem jej po krótce co planujemy. - Odpowiedział podchodząc do niej.

- Nie było tam kamer ani innych... no wiesz. - Zawahała się.

Nie chciała ryzykować swoim życiem, jednak przychodząc tutaj już to robiła.

- Nie, nie było. - Jego ręka objęła ją w talii. - Tak jak nie ma ich tutaj. - Obniżył lekko głos i wyszeptał do jej ucha.

- Nie możemy wpakować się znów w kłopoty. - Powiedziała, ale sama nie była przekonana co do swoich słów.

- Nie pozwolę żeby coś ci się stało, kochanie. - Złączył ich usta w pocałunku gdzie tęsknotę czuć było aż do bólu.

To jak on na nią wpływał, ciepło, które w niej zbudzał na sam dźwięk jego głosu czy uśmiechu, który jej posyłał. Jego usta na jej kiedy starał się udowodnić jak bardzo mu na niej zależy.

To wszystko było jak sen na jawie.

Złączyli swoje czoła i z uśmiechem dzielili się oddechem.

- Jak bardzo tęskniłam. - Wyszeptała obejmując go i najprościej w świecie przytulając.

To, że od tamtej nocy minęły cztery dni to było za dużo czasu. Nie powinni zostać tak brutalnie oddzieleni.

- Ja też Śpiochu, ja też. - Wyszeptał i przytulił ją mocno całując ją w policzek.

White Corridor | Peter BallardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz