Epilog

1.1K 84 82
                                    

Późnego wieczoru chłopak z ogoloną głową skradał się między drzewami uważając na konary, które specjalnie chciały aby się przewrócił.

Nie wiedział gdzie jest i gdzie idzie.

Błysk latarki oślepił go na chwilę aby przyciągnąć za sobą wystraszone okrzyki. Z początku nie wyraźne jednak zbliżały się i w końcu dotarły do jego uszu w pełni.

- Will?

- Halo, Will?

Echo niosło się między drzewami a w końcu kroki zbliżyły się do niego.

Po chwili stał oświetlony przed trzema chłopakami.

- Kim jesteś? - Zapytał jeden.

- Dziesięć. - Odparł chłopiec z ogoloną głową.

- Jasna cholera. Mace miała rację. Mogłem zostać w domu. - Powiedział inny lekko nie wyraźnie.

- Widzisz, trzeba słuchać starszej siostry, Dustinku. - Przedrzeźnił go inny.

- Zamknij się Lucas.

Wyszli z laboratorium a świeże powietrze omiotło Czwórkę, która z uśmiechem spojrzała na Petera

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wyszli z laboratorium a świeże powietrze omiotło Czwórkę, która z uśmiechem spojrzała na Petera.

Kiedy spoglądała na niego gdzieś podświadomie widziała mordercę, jednakże teraz o tym nie myślała.

Po prostu rozkoszowała się wolnością.

Nie zwlekali zbyt długo i udali się w stronę lasu starając się omijać kamery. Byli we krwi, zwłaszcza Peter, a to mogło wzbudzać wiele podejrzeń.

Kiedy szli przez las Czwórka do końca nie wiedziała gdzie zmierzają. Po prostu chłonęła w siebie świeże powietrze o zapachu drewna i patrzyła się to na chłopaka, z którym szła ramię w ramię, a drzewa i niebo, wyglądające spomiędzy liści i igieł.

Westchnęła głośno i poczuła na sobie wzrok Petera.

- Śpiochu? - Zapytał powracając do wpatrywania się w dal.

- Hmm?

- Nawet nie wiesz jak cieszę się, że nam się udało. - Zatrzymał się łapiąc ją za łokieć aby również stanęła.

- Ja też, Peter. - Nie popatrzyła się mu w oczy.

Nie kłamała, jednak wydarzenia były jeszcze zbyt świeże by mogła znów tak jak kiedyś przypatrywać się mu kiedy nie patrzy.

- Wiesz... - Jego palce znów znalazły się na jej szczęce jeszcze bardziej rozdrapując wspomnienia. - Nie pamiętasz niczego sprzed ostatnich kilkunastu dni...

Jego oczy ciągle błądziły po jej twarzy aby w końcu zatrzymać się na jej ustach.

Przywarł do niej całym ciałem obejmując w talii.

Oddała pocałunek bo mimo rzezi, którą wyrządził nadal podświadomie coś do niego czuła. Czy aby Brenner wymazał jej wszystko dogłębnie, czy tylko powierzchownie?

Czuła rozpalające ją uczucie od środka, znajoma fala ciepła przyszywająca jej ciało kiedy stali tak i dzielili się pocałunkami.

Przerwał im to chrzęst łamanego patyka w oddali.

Odsunęli się od siebie głośno oddychając jednak starając się zachować ciszę.

- Pewnie wiewiórka... - Szepnęła cicho nie chcąc przerywać ciszy.

- Tak... pewnie masz rację...

Rzucił gazetą o podłogę wzburzając tumany kurzu, który uniósł się wysoko w powietrze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rzucił gazetą o podłogę wzburzając tumany kurzu, który uniósł się wysoko w powietrze.

- Przecież nie mogą wszcząć poszukiwań! - Zdenerwował się spoglądając jeszcze raz na papiery.

- Zabiłeś całe laboratorium. - Zawahała się.

Nie przepadała za wypominaniem mu tego.

- Muszą dojść do tego kto to zrobił i dlaczego... - Usiadła na krześle, które cicho jęknęło. - A widzisz, że widziano nas na kamerach.

Peter westchnął głośno wbijając wzrok w podłogę.

- I co? Będziemy się tu ukrywać całe życie? W tej starej ruderze, w której kiedyś mieszkałem? - Przerzucił wzrok na dziewczynę, która kreśliła szlaczki w kurzu na stole.

Siedziała w tym samym miejscu gdzie kiedyś on. Tego samego dnia kiedy jego życie się wywróciło.

- Znajdziemy coś lepszego. - Stwierdziła stanowczo.

W starym budynku byli od niecałych dwóch godzin. Wcześniej Czwórka zakradła się na stację benzynową zabrać coś do jedzenia i tam rzuciła się w jej oczy gazeta.

Gazeta o masowej śmierci i tajemniczych uciekinierach.

- A teraz możesz mi coś przypomnieć. - Posłała mu zaczepny uśmiech.

Blondyn uniósł głowę, a w jego oczach zabłysły iskierki.

- Może niektóre rzeczy byśmy powtórzyli? - Zapytał. - Wiesz, żebyś lepiej je zapamiętała na przyszłość kochanie... Co ty na to hmm?

Nawet nie zdała sobie sprawy, że na jej twarzy wykwitły rumieńce.

- Zawsze wiedziałem jak na ciebie wpływam. - Nachylił się nad nią. - Czyżbym cię onieśmielił? A może zapamiętałaś coś więcej?

- Niestety nie, Peter. - Powiedziała to z nieukrywanym smutkiem. - Ale chciałabym się dowiedzieć co zostało mi wymazane.

- Mam opowiadać ze szczegółami? - Uniósł brwi.

Droczył się z nią, ale dzięki temu zapomniała, że siedzi w zakurzonych domu, pokrytym wieloma pajęczynami, a kilka godzin temu blondyn siedzący na przeciw niej i opowiadający jej wszystko nie szczędząc szczegółów zabił całe laboratorium w Hawkins.

Czuła ciepło kiedy przeszedł do rzeczy, których się nie spodziewała. Nie dowierzała mu, ale ufała i wiedziała, że nie zmyśla.

Poczuła się jak w domu.

A kiedy jego usta znów wylądowały na niej zapomniała o całym świecie.

Oni chcieli jedynie siebie nawzajem, a los im to sprezentował.

I oboje mieli nadzieje, że na zawsze.

White Corridor | Peter BallardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz