Nic nie pisze mi się tak świetnie, jak rozdziały do tego fanfiction ♥
Mam nadzieję, że i Wam się podoba!
•
O tym, co wydarzyło się Katie Bell po Hogsmeade, Belle wraz z większością uczniów dowiedziała się następnego dnia. Dziewczynę przewieziono do Munga tuż przed meczem quidditcha i świętami. Nic nie zapowiadało na to, że Katie miała cudownie ozdrowieć w ciągu najbliższych dni.
— Wiem, że to może nietaktowne — zaczęła zmieszana Demelza, kiedy wraz z Belle i Aimee szła w stronę boiska quidditcha — ale zastanawiam się, co teraz zrobi Harry. Jest w końcu kapitanem i chcąc nie chcąc musi szukać nowego ścigającego.
— Myślę, że na dzisiejszym treningu rozwieje wątpliwości — odparła ze słabym uśmiechem Belle. Choć nie znała prawie w ogóle Katie Bell, to przejęła się losem tej Gryfonki. O tym, że była tym wydarzeniem zaniepokojona, nie trzeba było wspominać.
Zgodnie z obietnicą daną Demelzie przed Hogsmeade, przekazała dziewczynie swoją najnowszą miotłę, by ta mogła przyzwyczaić się do nowego sprzętu przed meczem. Demelza przyjęła pożyczony przedmiot z lekkim zakłopotaniem i raz jeszcze serdecznie podziękowała.
Belle i Aimee odprowadziły rówieśniczkę do szatni, a następnie rozsiadły się na trybunach w oczekiwaniu na trening drużyny swojego domu. Aimee siedziała jak na szpilkach i co chwilę zerkała w stronę zamku. Belle wiedziała, na kogo czekała.
— Nie przyjdzie, mówił, że ma coś do załatwienia — przypomniała przyjaciółce.
Aimee natychmiast usiadła prosto i zaprzestała zerkania w stronę Hogwartu. Z miną przesadnie obojętną oznajmiła:
— Nie obchodzi mnie to.
Belle skora była polemizować, ale wtedy na boisko weszła nareszcie drużyna z kapitanem na czele. Ukryła więc uśmiech w dłoni i skupiła się na członkach drużyny. Nietrudno było wypatrzeć Demelzę. Rudobrązowe włosy ścigającej rzucały się w oczy nawet pomimo faktu, że nie była jedynym rudzielcem w drużynie. Złapawszy spojrzenie swoich obserwatorek i wiernych kibicek, Demelza radośnie im pomachała. Odpowiedziały tym samym.
Wszelkie wątpliwości rzeczywiście zostały rozwiane. Okazało się bowiem, że na zastępcę za Katie Bell Harry wskazał Deana Thomasa. W czasie przebiegu treningu okazało się to dobrym wyborem, gdyż chłopak świetnie współpracował z Ginny i Demelzą. Nowi pałkarze także radzili sobie coraz lepiej. Tylko Ron, obrońca, wciąż stąpał niepewnie po tym nowym gruncie.
W pewnej chwili trafił nadlatującą Demelzę kaflem prosto w usta. Belle i Aimee jednogłośnie krzyknęły z nagłym strachem na widok Gryfonki, która z trudem zlatywała na ziemię, ociekając krwią. Ron wydawał się jeszcze bardziej przerażony.
— To był wypadek, wybacz mi, Demelzo, naprawdę bardzo mi przykro! — krzyknął. — Ja tylko...
— Spanikowałem — warknęła Ginny, lądując obok Demelzy i oglądając jej spuchniętą wargę. — Ty palancie, zobacz, jak ona teraz wygląda!
— Zaraz to naprawię — powiedział Harry, lądując obok dziewczyny. Wycelował różdżką w usta Demelzy, mówiąc: „Episkey". — Ginny, nie nazywaj Rona palantem, nie jesteś kapitanem drużyny.
— No wiesz, tak często sam nazywałeś go palantem, że chciałam cię wyręczyć...
Po treningu Belle i Aimee oczekiwały na Demelzę pod szatnią z nerwami. Pomimo że dzięki zaklęciu Harry'ego zdawała się powrócić do dobrego samopoczucia, i tak się martwiły.
CZYTASZ
Źródło kłopotów • Blaise Zabini
FanfictionIch pierwsze spotkanie bynajmniej nie należało do udanych. Jej kot omal nie zamordował jego sowę, a jego wzrok omal nie rozpruł jej kota. I na tym historia powinna się skończyć, ale chcąc czy nie chcąc zmuszeni są ze sobą się widywać na spotkaniach...