— Szach mat.
— Nie znowu!
— Widzisz tę twarz, młoda? — Cornelius ostentacyjnie wskazał na siebie. — To twarz zwycięzcy.
Siedzieli tak już od godziny, w czasie której zdążyli rozegrać trzy partie mugolskich szachów. Belle okazała się w tym beznadziejna, gdyż przegrała każdą. Nie mogła się z tym pogodzić, gdyż nieustannie ćwiczyła, aby w końcu pokonać brata w tej sztuce. Cornelius jednak był nienaganny. Zdawał się przewidywać każdy jej precyzyjnie wymierzony ruch.
— Nienawidzę szachów — bąknęła, posyłając bratu miażdżące spojrzenie.
— Po prostu nie potrafisz przegrywać — odparł.
— Nieprawda! Jestem świetna w przegrywaniu!
— Skoro tak mówisz.
Belle zmrużyła oczy i cisnęła w Corneliusa poduszką, na której siedziała. Chłopak przekrzywił głowę z miną mówiącą mniej więcej: „Naprawdę? Tylko na tyle cię stać", a w następnej chwili ją podnosił, jakby ważyła tyle, co piórko. Belle wierzgała z wściekłością nogami w powietrzu i krzyczała przy tym:
— Postaw mnie, ty przemądrzały bufonie!!!
— Za tę zniewagę jeszcze sobie powisisz.
Dziewczyna odpowiedziała mu kilkoma rażącymi określeniami, lecz zamilkła jak zaklęta, gdy do pokoju dziennego weszła mama. Włosy, zwykle rozpuszczone, miała dziś nienagannie upięte. Szybki krokiem podążała do kuchni, gdzie Maze, zdana na samą siebie, próbowała ugotować obiad, ale sądząc po zapachu spalenizny — nie szło jej to najlepiej. Zanim Stella zniknęła jednak za drzwiami, powiedziała, jakby nawykowo:
— Belle, nie obrażaj brata. Cornelius, puść siostrę.
— Jak sobie życzysz, mamo! — odparł jej przymilnie Cornelius, a następnie z niecnym uśmiechem puścił siostrę wprost na podłogę.
— TY... — zaczęła poobijana Belle, podnosząc się z podłogi.
— Belle! — zawołała z kuchni mama, więc dziewczyna zrezygnowała z obelgi.
Kłótnie pomiędzy rodzeństwem w rodzinie Lupinów się zdarzały, ale zwykle były to niewielkie sprzeczki, które kończyły się szybciej, niż się zaczęły. Belle szczerze uwielbiała swoje rodzeństwo, choć odkąd skończyła jedenaście lat widywała je coraz rzadziej. Zdawała sobie sprawę, że cała trójka była już dorosła i niedługo pójdzie całkowicie w swoje strony, ale pragnęła wciąż się nimi cieszyć, póki mogła.
Spojrzała na Corneliusa, który teraz zajął się czytaniem lektury na studia. Włosy miał dłuższe od Rega. Równie ciemne, wchodzące w głęboką czerń, ale gęstsze i dłuższe. Sięgały za ucho, a zaczesywanie ich do tyłu dodawało chłopakowi eleganckiego wyglądu. Ubierał się zwykle w koszule i eleganckie spodnie. Jeśli dodać by do tego okrągłe okulary z cienką obramówką, które nosił tylko do czytania — wyglądał jak prawdziwy profesor.
— Obiad gotowy? — zapytał Reg, który właśnie wszedł do pokoju.
— Nie liczyłbym się z tym przez następną godzinę — mruknął znak książki Corn. — Maze dzisiaj gotuje.
— Na litość... Kto ją wpuścił do kuchni? — I pognał, by dołączyć do siostry i mamy, które próbowały ratować to, co pozostało po obiedzie.
Wciąż był w piżamie pomimo popołudniowej godziny. Reg uwielbiał spać i był w stanie przespać cały dzień, gdyby nikt go nie zbudził. W przeciwieństwie do brata włosy miał zawsze roztrzepane i daleko mu było do elegancji. Ubierał się w za duże, luźne ubrania, a na głowie często nosił bejsbolówkę. Był bardzo pewny siebie, czasami aż za bardzo. „Bajerant" — tak go rodzeństwo określało. Kiedyś ich ojciec powiedział, że Reg przypomina jego przyjaciela z dawnych lat...
CZYTASZ
Źródło kłopotów • Blaise Zabini
Hayran KurguIch pierwsze spotkanie bynajmniej nie należało do udanych. Jej kot omal nie zamordował jego sowę, a jego wzrok omal nie rozpruł jej kota. I na tym historia powinna się skończyć, ale chcąc czy nie chcąc zmuszeni są ze sobą się widywać na spotkaniach...