Rozdział 1

1.5K 82 5
                                    

Perrie

- Pezz, wstawaj! - usłyszałam szept do mojego ucha, który wybudził mnie ze snu. Zaraz po tym poczułam ciepły pocałunek w policzek, który sprawił, że się uśmiechnęłam i otworzyłam oczy, widząc przed sobą uśmiechniętą Jade.

- Hej, skarbie - przywitałam się, zbliżając swoją twarz do jej z zamiarem pocałowania swojej dziewczyny, ale gdy brakowało mi tylko kilka milimetrów do warg różowowłosej do pokoju bez pukania wleciała Leigh- Anne, a za nią Jesy:

- Koniec tych czułości, Pade! - zwróciła się do nas czarnowłosa, skacząc na łóżko i przygniatając mnie swoim ciałem, na co Jade i Jesy zaczęły się śmiać.

- Matko, Leigh, złaź ze mnie! - wydarłam się chichocząc. - Ugh... Ile ty ważysz? - westchnęłam, kiedy poczułam ulgę i mogłam bez przeszkód wziąć oddech.

- Mniej od ciebie, więc siedź cicho - odparła, siadając w rogu łóżka z szerokim uśmiechem.

- No wiesz ty co! Jak możesz?! - udałam oburzoną.

- Nie bierz tego do siebie, ale schudnąć byś mogła - odpowiedziała, a stojąca przy niej Jesy zaczęła kręcić głową rozbawiona.

- Nie! Nie zgadzam się na to. Teraz wyglądasz idealnie - wtrąciła się Jade, przytulając do mnie i opierając głowę na moim ramieniu, a ja z uśmiechem pokazałam język Leigh.

- Widzisz? Sama się odchudzaj - powiedziałam, zakładając ręce.

- Nie chcę wam przeszkadzać w tej jakże inteligentnej rozmowie, ale za niecałą godzinę wychodzimy i macie mało czasu - odezwała się Jesy.

- Gdzie jedziemy? Z tego, co mi wiadomo nie mamy dzisiaj do załatwienia nic oprócz spotkania z Samem - Jade lekko zmarszczyła brwi, patrząc pytająco na brunetkę i lekko krzywiąc się na wzmiankę o naszym menadżerze, którego krótko mówiąc nie lubiłyśmy za jego wredność.

- Tak, ale przed chwilą dzwonił i powiedział, że za godzinę jedziemy na wywiad w radiu. A zaraz potem mamy się z nim spotkać. Pospieszcie się - wyjaśniła i zaczęła ciągnąć Leigh do drzwi.

- Tylko macie się szykować, a nie zajmować sobą - zaśmiała się czarnowłosa.

- Pinnock! - syknęła Jade, rzucając w jej stronę poduszką, ale nie trafiła, bo Leigh zdążyła ze śmiechem zniknąć za drzwiami. - Coś dzisiaj ma za dobry humor - powiedziała pod nosem.

Szybko musnęłam jej wargi swoimi i wstałam.

- Pewnie wczoraj się spotkała z Jordanem - stwierdziłam, przypominając o jej przyjacielu z przywilejami, których rzecz jasna nikt inny nie miał.

- A no tak. Zapomniałam, dawno się nie spotykali.

- Nieważne. Szykuj się - rzuciłam w jej stronę bluzkę, do której od razu zaczęła szukać pasujących spodni i dodatków. Zawsze ja wybierałam jedną rzecz, w której miała się ubrać, a ona resztę. To był nasz mały zwyczaj, który usprawniał szykowanie się gdziekolwiek, bo bez tego Jade potrafiła przez godzinę przebierać w ciuchach, nic nie wybierając.

- Może być? - zapytała po pół godzinie, kiedy przebrała się, a ja gotowa robiłam sobie makijaż.

Odwróciłam się w jej stronę i z uśmiechem stwierdziłam:

- Pięknie. Rób szybko makijaż i zejdź na śniadanie. Ja już pójdę na dół.

Wyszłam z pokoju i poszłam do kuchni gdzie Leigh- Anne i Jesy piły kawę i jadły śniadanie. Zaparzyłam sobie kawę i siadając przy Leigh zabrałam jedną kanapkę z jej talerza.

Our love is a secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz