Rozdział 6

666 60 3
                                    

Zayn

Cały dzień przesiedziałem w pokoju, a nocą ciągle się budziłem. Wszystko mnie bolało, a jak widziałem wieczorem przed prysznicem w lustrze wyglądałem, jak żywy worek treningowy. Na moim tułowiu siniak nachodził na siniak. Jeszcze nigdy w życiu, nawet w czasach szkolnych, gdzie często brałem udział w bójkach nie wyglądałem tak okropnie, ani nie czułem takiego bólu, żeby ciężko mi było się ruszać.

Myślałem o tym, co się stało i uznałem, że sam sobie byłem winien. To nie wina chłopaków, bo powiedzieli za dużo w towarzystwie Samuela, a moja, bo złamałem zakaz. Gdybym poczekał jeszcze kilka dni odpuściliby temat mojego "związku" z Perrie i uwierzyliby w niego oraz zaakceptowali. To ja głupi nie wytrzymałem i wszystko wypaplałem, choć zdawałem sobie sprawę, że słono za to zapłacę. Sam dał mi w pełni zasłużoną nauczkę i teraz musiałem to przecierpieć oraz nie popełnić po raz kolejny tego samego błędu i posłuchać naszego menadżera odnośnie trzymania gęby na kłódkę.

Rankiem, uważając na swoje ruchy zszedłem na dół do kuchni. Otworzyłem jedną z szuflad, z której wyciągnąłem pudełko z tabletkami przeciwbólowymi i połknąłem dwie.

- Po co ci te tabletki z samego rana? - usłyszałem Liama, a kiedy zaskoczony spojrzałem w jego stronę zobaczyłem, że opiera się z założonymi rękami o framugę drzwi.

- Głowa mnie boli. Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć - odpowiedziałem i chciałem go wyminąć, ale mnie zatrzymał.

- A ja sądzę inaczej. Powiedz, jak wczorajsza rozmowa z Samem? - chwycił mnie za ramię, zatrzymując gwałtownie, na co syknąłem cicho i spiąłem wszystkie mięśnie. - Co jest? - automatycznie mnie puścił i spytał z troską.

- Nic - skłamałem i poszedłem do siebie.

Chwyciłem za telefon, który zabrzęczał na szafce nocnej, informując o nowym SMS- ie, w momencie gdy zamknąłem za sobą drzwi i odczytałem informacje od Samuela, że tego dnia i przez najbliższe kilka dni miałem się nie spotykać z Pezz. Do tego dał nam nagle kilkanaście dni wolnego, odwołując wszystko, co mieliśmy zaplanowane. Wiedział, co zrobić, żeby pobicie nie wyszło na jaw.

Udałem się do łazienki, by się ogarnąć. Gdy zakładałem bluzkę przez głowę drzwi się otworzyły.

- Prze... O, cholera! Zayn, co ci się stało?! - Louis podniósł głos, a ja spanikowany zasłoniłem mocno poobijane części ciała.

- Nie drzyj się. Kilku siniaków nigdy nie widziałeś? - spytałem, zaprzeczając sam sobie, bo przecież doskonale zdawałem sobie sprawę, że to nie tylko kilka zwykłych siniaków.

- Chyba sam sobie nie wierzysz. Kto cię pobił? - mimo mojej prośby dalej nie schodził z tonu zaskoczony i zmartwiony.

- O co chodzi, Lou? - obok swojego chłopaka znalazł się Harry, marszcząc brwi w zastanowieniu i tuląc go od tyłu położył głowę na jego ramieniu.

- Zayna ktoś pobił, ale udaje idiotę i nie chce powiedzieć kto - odpowiedział, a zaskoczony Hazza spojrzał na mnie pytająco.

- Nie wasza sprawa. Odwalcie się - powiedziałem szorstko, wymijając Larry'ego.

- Sam? - usłyszałem za sobą pytanie Louisa, na co przystanąłem w połowie drogi do swojego pokoju, nie odwracając się w ich stronę. Strach w tamtej chwili przejął kontrole nad moim umysłem. Nie mogłem im przyznać racji.

- Powiedziałem, że to nie wasza sprawa - powtórzyłem, nie zmieniając tonu głosu.

- Tak samo mówiłeś, kiedy ci nabił limo pod okiem - przypomniał.

Our love is a secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz