Rozdział 2

967 74 7
                                    

Perrie

Po pół godzinie siedzenia w łazience, płacząc opanowałam się i wróciłam do domu, gdzie były wszystkie dziewczyny. Wcześniej Leigh i Jesy poszły za mną, chcąc pocieszyć, ale kazałam im mnie zostawić samą. Potrzebowałam samotności, a one to uszanowały.

- Gdzie Jade? - spytałam siedzące w kuchni przyjaciółki.

- W waszym pokoju - odpowiedziała Jesy, posyłając mi smutne spojrzenie.

Skinęłam głową i poszłam na górę. Po wejściu do pokoju zobaczyłam siedzącą na łóżku i zamyśloną Jade. Usiadłam obok niej, a ona spojrzała na mnie pustym wzrokiem.

- Jade, kochanie... Przepraszam, nie chciałam cię zranić - oczy mi się załzawiły, a po chwili łzy zaczęły spływać po moim policzku.

Moja dziewczyna ku mojemu zdziwieniu zagarnęła mnie w swoje ramiona, przez co znowu się rozkleiłam. Myślałam, że zacznie mi wyrzucać, dlaczego podpisałam tą umowę, jeśli naprawdę nie chciałam jej zranić. A zamiast tego mocno mnie przytuliła i pozwoliła chwilę płakać w jej bluzkę. Sama już nie wiedziałam, czy płaczę przez tą ustawkę z Zaynem, czy dlatego, że mam taką kochaną i wyrozumiałą dziewczynę.

- Wiem o tym, Perrie. Nie płacz, bo to nie ma sensu. Nie rozmawiajmy o tym. W końcu nie powinno być tak źle. Czasem razem gdzieś wyjdziecie, poudajecie parę i tyle. Ta ustawka nie zmieni naszych uczuć, prawda? - oderwała mnie od siebie i trzymając moją twarz w swoich dłoniach spojrzała wprost w moje oczy, posyłając lekki uśmiech.

- Kocham cię - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech i przestając płakać.

- Ja ciebie też, Pers - przybliżyła swoją twarz do mojej i dotknęła swoimi wargami moje, łącząc je w pocałunek pełen miłości i delikatności.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie wejście dziewczyn. Jęknęłam cicho, kiedy odłączyłyśmy swoje usta z niezadowolenia. Czy one muszą wchodzić bez pukania? Jade spojrzała na mnie, lekko chichocząc i odwróciła głowę w stronę drzwi, w których stały Leigh i Jesy.

- O co chodzi, że po raz kolejny tego dnia weszłyście bez pukania w nieodpowiednim momencie? - zapytałam, spoglądając w tym samym kierunku i uśmiechnęłam, widząc lekko zaskoczone przyjaciółki.

- Em... Między wami wszystko ok? Nie ma żadnych kłótni, obrażania się, czy coś? - spytała czarnowłosa.

- Nie ma, nie widać? A teraz jeśli to wszystko, to do widzenia - wstałam i lekko wypychając je na korytarz zamknęłam im drzwi przed nosem, zamykając na klucz pokój, aby nie weszły ponownie.

Resztę dnia spędziłyśmy w dwójkę, zapominając o sytuacji z rana i świetnie się bawiąc w swoim towarzystwie.

Zayn

Następnego dnia obudził mnie SMS od Sama. Miałem półtorej godziny do spotkania z nim i Perrie w jego biurze. W ten sposób zjebał mi dzień od samego rana. Zły wstałem i po ogarnięciu się zszedłem na dół. Wszedłem do kuchni, gdzie siedział Harry z Niallem i Louisem.

- Gdzie Liam? - spytałem, sięgając po sok z lodówki.

- Wyszedł gdzieś. A ty dalej wkurzony? Co się stało? - Hazza spojrzał na mnie pytająco.

- Mówiłem wczoraj, nie interesujcie się. Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę - napiłem się szybko soku i odkładając szklankę do zlewu wyszedłem.

Po pół godzinie wchodziłem do biura Samuela, w którym była już Pezz. Po jej minie poznałem, że tak samo, jak ja nie była zadowolona z tego spotkania. Usiadłem koło niej na kanapie, kiwając głową na przywitanie, na co odpowiedziała mi lekkim uśmiechem i poważniejąc spojrzała na Sama.

Our love is a secretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz