dzień piąty: ,,skończ mówić"

638 63 19
                                    

Słońce lubiło płatać figle.

Wyjazd coraz prędzej dobiegał końca i ku ich niezadowoleniu, było to ewidentnie za szybko. Chcieli jeszcze kolejny tydzień spędzić razem, rozmawiając, śmiejąc się i żartując, chociaż pewnie nadal byłoby im za mało.

Tego dnia Pan Johnson wraz z Panem Jonesem zarządzili calutki dzień na plaży. Niektórzy czując promienie słońca od razu wbiegli do chłodnej wody, chlapiąc wszystko i wszystkich na około. Reszta pozostając na piasku albo rozłożyła się na kocach do opalania, albo zaczęła grać w siatkówkę plażową, nie mając zamiaru spędzić tego dnia bez jakiegokolwiek sportu.

— Gorąco mi — westchnął Ron. Nigdy nie przepadał za słońcem, gdyż opalanie nie było dla niego stworzone. Jego skóra dotknięta słońcem była czerwona i łatwo było o oparzenie pierwszego słońca. Zawsze zazdrościł osobą, które opalały się na brązowo, ale pocieszeniem dla niego był Harry, który miał taką samą sytuację.

— O dziwo nie ma słońca. Dziwne — mruknęła Pansy.

— Ale jest strasznie duszno — jęknęła Hermiona. Wyciągnęła wielki koc z torby Blaise'a i z pomocą swojej dziewczyny rozłożyła go na piasku. Reszta poszła za jej śladem, zajmując całkiem sporo miejsca na plaży. Czego się dziwić jeśli byli siedmioosobową grupą znajomych.

Parkinson i Granger szybko zajęły się sobą, położyły się w swoją stronę i zaczęli rozmawiać na jakiś temat. Ron i Blaise tylko rzucili informacje na odchodne, że idą poszukać budki z lodami, a Simon nie przedłużając, wziął Samanthę na ręce i czym prędzej pobiegł do oceanu. Parę chwil później znalazła się w wodzie i z łatwością można było ją usłyszeć, gdy wyzywała swojego chłopaka.

Harry usiadł wygodnie i zaczął się rozglądać. Dobrze wiedział kogo szukał i nawet nie musiał tego udawać przed przyjaciółmi. Szybko wyłapał w tłumie blond czuprynę i jak się okazało, chłopak grał w siatkówkę z resztą swojej drużyny. Położył się na brzuchu, patrząc w lewą stronę, aby mieć idealny widok na grę i nawet nie zauważył, kiedy powieki same mu opadły.

— ᯽ —

— Witam śpiącą królewnę.

Nie spodziewał się niczego innego niż lekkiego snu. Ciężko było zapaść w mocny sen na plaży pełnej gwaru i średnich warunków. Powoli otworzył oczy, jeszcze trochę zaspany i dopiero, gdy ktoś poczochrał jego włosy, rozbudził się na tyle, aby dojrzeć ,,ktosia".

— Hej — uśmiechnął się, powoli wstając do pozycji siedzącej. Dopiero ten ruch zwrócił uwagę Draco.

— Boże Harry, nie użyłeś kremu z filtrem?

— Co?

— No kremu. Spf 50 i takie tam.

— Nie, a czemu? — zmarszczył brwi, nie wiedząc do czego zmierza ta rozmowa. Poczuł jak coś go swędzi na łydce, więc czym prędzej się podrapał, zanim Malfoy zdążył zareagować. Skutkiem tego, Harry syknął z bólu. Spojrzał na swoje nogi, które były prawie tak czerwone jak ręcznik Simona.

— Niw pomyślałeś, że podczas twojej drzemki pogoda się zmieni i zacznie napierdalać słońce?

— Teraz już tak — jęknął Potter. — Podasz mi tą niebieską torbę? Hermiona na pewno ma jakiś krem — Draco czym prędzej podał mu torbę. — Dziękuję — mruknął. Nie musiał długo szukać aż znalazł dwie butelki. — Spf 50 i... spray na oparzenia.

— Hermiona chyba dobrze cię zna — zaśmiał się, biorąc do ręki białe opakowanie, a Harry się tylko uśmiechnął. — Odwróć się, tak jak leżałeś, łatwiej będzie posmarować.

a sea of ​​entertainment // drarry ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz