Rozdział 6

287 30 24
                                    

Hinata obudził się z samego rana. Było mu chłodno, więc chciał poszukać ciepła, które ogrzewało go całą noc, lecz nie znalazł ciała przyjaciela. Otworzył oczy i zauważył, że w pokoju znajduje się tylko on. Westchnął ze zrezygnowaniem i powoli wstał, rozciągając przy tym swoje kończyny. Potem skierował się w stronę kuchni. Zatrzymał się jednak tuż przed wejściem do pomieszczenia, bo usłyszał czyjeś nucenie oraz dźwięk obijających się o siebie talerzy.

- W końcu wstałeś - odparł Tobio. - Jak się spało?

- Bardzo dobrze - rzekł z uśmiechem, odwracając głowę w bok, aby przyjaciel nie mógł ujrzeć pojawiających się na jego policzkach małych rumieńców. - Co na śniadanie?

- Omuraisu.

Oczy Hinaty od razu zaświeciły się radośnie i bez wahania usiadł tuż przy stole, czekając na swoje jedzenie. Czuł się naprawdę szczęśliwy. Jego dolegliwości z powodu choroby ustały odkąd przyszedł wczoraj do Kageyamy. Jego serce radośnie dudniło w jego piersi, rozkoszując się tą błogą chwilą.

Po dwóch godzinach Hinata zdecydował, że powinien wracać już do domu. Był pewny, że jego rodzina się o niego martwiła.

Niepewnie przesunął się bliżej Kageyamy i drżącymi rękami objął go w pasie, policzek wtulając w pierś chłopaka. Odetchnął z ulgą, gdy nie odsunął się ani nie zaczął na niego wrzeszczeć. Gęsia skórka pojawiła się na jego karku i rękach, gdy Kageyama również delikatnie go do siebie przytulił. Hinata nie mógł przestać się uśmiechać.

W końcu się pożegnali i Shouyou wrócił do domu, w którym rzeczywiście czekała na niego już z lekko zmartwionym wyrazem twarzy matka wraz z jego siostrą. Jednak, gdy zobaczyły iskierki w uroczych, bursztynowych oczach od razu poczuły ulgę.

***

Następny dzień również zapowiadał się bardzo dobrze. Uszczęśliwiony do granic możliwości Hinata pobiegł do szkoły. Wiaterek przyjemnie muskał jego zaróżowione policzki ze zmęczenia, a uśmiech na jego twarzy wywoływał radosną otoczkę wokół niego.

Gdy dotarł do szkoły, musiał się czegoś napić. Podszedł do automatu, aby kupić sobie sok pomarańczowy.

- Proszę... daj mi tylko kilka minut.

Hinata słysząc dziewczęcy, drżący głos, wychylił się przez okno, zaintrygowany sytuacją, jaka miała miejsce. Niestety, gdy ujrzał dwie osoby na tylnym szkolnym placu, jego mina zrzedła. Nie spodziewał się zobaczyć Kageyamę z dziewczyną, która prawdopodobnie planowała wyznać mu swoje uczucia.

- Jesteś niezwykle przystojny, tajemniczy i jesteś niezwykle wysportowany. Zakochałam się w tobie od pierwszego wejrzenia. Proszę, zostań moim chłopakiem! - całe to wyznanie powiedziała na jednym wdechu.

- Przepraszam, ale ja...

Nie dane było mu skończyć, bo zdesperowana nieznajoma rzuciła się na niego, przyszpilając swoje usta do tych jego. Hinata poczuł, jakby całe jego życie nagle pękło, zostawiając po sobie jedynie rany, których nie dało się załatać zwykłymi plasterkami.

Jego oczy wypełniły łzy, przez co widok przed nim się zamazał. Może to i lepiej. Nie chciał na to już patrzeć. Wytarł łzy w rękaw mundurka i uciekł.

Biegł bardzo szybko, w ogóle nie zatrzymując się choćby na małe wytchnienie. Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że właśnie utracił swoją miłość na zawsze. Był głupi. Głupi. Głupi. Jak mógł pomyśleć, że taka osoba jak Kageyama chciałby go za swoją drugą połówkę? Przecież był niskim, rudym chłopakiem z chorobą, którą wyleczyć można było jedynie za pomocą prawdziwego pocałunku miłości.

𝐖𝐇𝐎 𝐀𝐑𝐄 𝐘𝐎𝐔; kagehina hanahaki✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz