11.

242 6 12
                                    

Obudziłem się w mieszkaniu... ale nie moim. Był to przytulny salon, z wieloma obrazami i kolorami. Naprawdę było tu przyjemnie.

- Obudził się pan. Jak dobrze.- odetchnęła kobieta, która siedziała koło mnie.
- Kim pani jest?- ułożyłem się w pozycji siadu.
- Jestem macochą Dan-Bi. Podobno jesteś jej...
- Nauczycielem i chłopakiem.- przełknąłem ślinę.- Jak z nią? Jest już wszystko w porządku? Kiedy wyjdzie? Mogę do niej jechać?
Zacząłem zadawać pytania, lecz kobieta mnie uspokoiła.

- Jest mi trudno to powiedzieć...- spuściła głowę.- Dan w tym momencie walczy o życie.

***

Wbiegłem do szpitala i spytałem recepcjonistki, gdzie Dan-Bi.

- W tym momencie ma operację, która zadecyduje o jej życiu. Proszę się nie martwić. Jej ojciec załatwił jej najlepszego lekarza.- uśmiechnęła się smutno.
- Gdzie on jest?
- Powinien być przed salą nr 45.- wskazała, a ja poszedłem w ich stronę.

Kiedy jej ojciec mnie tylko zobaczył, łzy wylały się strumieniem z jego oczu.
Objął mnie i wypłakiwał się w moją marynarkę.

- To nie fair. Ja powinienem być pod tą ciężarówką, a nie ona... Przecież miała tyle życia przed sobą! Takiego wspaniałego mężczyznę sobie znalazła, a teraz leży na sali operacyjnej...- mówił.

Wycierałem łzy, które same leciały.

***

Po dwóch godzinach wyjechało łóżko z dziewczyną, a za nią lekarz.
- Panie doktorze, co z nią?- złapałem go za ramiona.
- Wszystko będzie dobrze, ale...
Kurwa! Zawsze jest jakieś ,,ale"!
- Jest w silnej śpiączce. Może się obudzić za miesiąc, rok lub... w ogóle.

- Czy mogę do niej pójść?- spytałem, a ten przytaknął.

Pobiegłem do dziewczyny. Była cała blada i wyobijana. Gdzie nie patrzyłem był siniak, lub zadrapanie.

- Dan-Bi proszę. Bądź silna, nie daj się temu. Nie mogę cię stracić, nie chcę być znów samotny.- mówiłem w duchu.

Czułem jakby mnie słyszała i rozumiała, bo jej skóra przybrała lekkiego koloru.

Odeszłem z ciężkim sercem i wróciłem do domu.

***

Dziś dokładnie mija rok. Pieprzony rok bez mojej Dan. Nie wiem jak przeżyłem czas bez niej, ale naprawdę było ciężko. Codziennie jeżdżę do niej i siedzę do późnej nocy. Tak bardzo mi jej brakuje.
Już wiele dziewczyn wpakowywało mi się do mieszkania i sugerowało zboczone rzeczy. Od razu wywaliłem je z domu. Były nawet takie, które mówiły, że Dan się nie obudzi. Nie wierzyłem w to. Cały czas mam nadzieję, że się obudzi i nawet jeśli potrwa to kilka lat, będę najszczęśliwszym człowiekiem jeżeli z tego wyjdzie.

Dziś kolejny dzień mojej rutyny. Zjadłem śniadanie i natychmiast pojechałem do szpitala. Wszedłem do sali, w której leżała dziewczyna. Wyglądała dziś bardzo dobrze.

- Hej kochanie.- złożyłem pocałunek na jej czole i złapałem jej rękę.- Dobrze dziś wyglądasz, lepiej niż zwykle.

Uśmiechnąłem się lekko i nagle... poczułem lekkie uściśnięcie mojej dłoni.
Serce zaczęło mi szybciej bić, a łzy napełniały się do oczu.

- Skarbie, słyszysz mnie?- mówiłem niedowierzając.
Znów dostałem uścisk, a do tego niewyraźny, lekki uśmiech.

- Obudź się całkowicie, proszę...- schyliłem się ku jej dłoniom i zacząłem szlochać.

Poczułem czyjąś dłoń na mojej głowie. Podniosłem ją, a moim oczom ukazała się Dan-Bi z otwartymi oczami i uśmiechem.

- Ty żyjesz!- krzyknąłem z płaczem.
- T-tae?- powiedziała niewyraźnie.
- Jestem tu, jestem przy tobie.- pogłaskałem jej policzek.

Do sali wbiegli lekarze. Kiedy zobaczyli Dan, która uśmiecha się, sami się ucieszyli.
Odpięli ją od tych wszystkich kabli i sprzętów. Wreszcie była wolna.

- Będzie mogła pani wyjść dziś w porze obiadowej. Musimy zrobić jeszcze kilka badań.

- Nawet nie wiesz jak tęskniłem...

Chciałem ją pocałować, ale usłyszałem dziwny dźwięk dochodzący z niewiadomo kąd.
Pogłębiał się i wydawał się być... budzikiem?

Gwałtownie wstałem z łóżka spocony z szybkim oddechem.

To był sen? Dan się nie wybudziła...?
Zacząłem bić się myślach, gdy nagle dostałem wiadomość:

- Z Dan-Bi jest coraz gorzej. Zaczęła się trząść jakby miała drgawki.

Ale przecież to nie możliwe podczas śpiączki. Czytałem dalszą treść.

- Podsłuchałam, że nie ma już szans dla niej... Trzymaj się Taehyung. Hyun-Lan.

Serce złamało mi się na pół. ,,Nie ma już dla niej szans"? Przecież to niemożliwe.

Natychmiast pojechałem do szpitala, a kiedy do niego wbiegłem zobaczyłem moją dziewczynę.

Leżała na łóżku. Odpięta od tych wszystkich kabli i sprzętów.
Obok zobaczyłem jej rodziców, płaczących i użalających się nad sobą, że nie poświęcali jej dużo czasu.
Jimin kompletnie się załamał. Był w takim stanie, że szkoda o tym rozmawiać... Dopiero odnalazł swoją siostrę i już musi się z nią żegnać. Obok chłopaka był Jungkook... Ah ten chłopak, tak samo. Również był załamany...

Podeszłem do łóżka krzycząc, żeby się zatrzymali.
O dziwo posłuchali.

- Dan... Skarbie obudź się, proszę... Ty tylko śpisz, prawda? Czas wstawać i iść do mnie, no dalej. Kochanie, proszę!- zacząłem szlochać jak nigdy.

Właśnie straciłem całe swoje życie.


_______________________
Kochani, książki już dobiega koniec :(, ale planuję pisać nową, więc wyczekujcie! haha

_______________________Kochani, książki już dobiega koniec :(, ale planuję pisać nową, więc wyczekujcie! haha

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Teacher || Kim Taehyung || ORYGINAL ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz