Londyn...

162 13 0
                                    

-A więc Londyn! Córeczko, tak się cieszę!-powiedziała z ekscytacją moja mama, przytulając mnie jednocześnie.
-Ja też mamo, ja też...-zapewniłam ją.

-To jedziemy do domu?-zapytała
-Jasne! Tylko nie zapomnij z tej ekscytacji o naszych bagażach! -zaśmiałam się.
Udałyśmy się po nasze rzeczy,a następnie złapałyśmy taksówkę.

Po około godzinie jazdy przez zakorkowane miasto dotarłyśmy do celu naszej podróży. Praktycznie mówiąc wbiegłyśmy po schodach i jak najszybciej otwarłyśmy drzwi naszego mieszkania. Nie było duże, idealne dla 2 osób. Bardzo mi się podoba. Zaraz po tym,kiedy je kupiłyśmy było dość zaniedbane. Zadbałyśmy o firmę remontową,która odnowiła je, pomalowała ściany, wniosła, wcześniej kupione przez nas meble. Teraz nasze mieszkanie wygląda tak przytulnie i pogodnie,że jeśli zobaczyłby ktoś zdjęcie przed remontem, to nie byłby w stanie uwierzyć,że to jest ten sam dom.

Od razu udałam się do mojego nowego pokoju. Ściany w nim były pomalowane na lawendowo, a całą kompozycję uzupełniał dość duży obraz Manhattanu podczas zachodzącego słońca. Kolory nieba na zdjęciu,a ścian idealnie ze sobą współgrały. Od razu zakochałam się w nim.

Szafy oraz biurko były w jasnych odcieniach brązu, a łóżko było w miarę wygodne, ale i tak czuję,że zajmie mi to dużo czasu zanim odzwyczaję się od tego starego, w Mulingar.

Wzięłam się za rozpakowywanie ubrań i książek z walizek. Staranne ułożyłam je w szafach,chociaż wiem,że za mniej więcej 2 tygodnie zapanuje w nich chaos. Jestem typem bałaganiary i dopóki nie potknę się i nie zabiję o swoje rzeczy porozwalane dosłowne po całym pokoju, wszędzie będzie okej.

Po ułożeniu tych rzeczy zadzwoniłam do babci,żeby poinformować ją,że bezpiecznie dotarłyśmy do mieszkania. Potem trochę pomogłam mamie rozpakować rzeczy do kuchni i salonu,chociaż i tak czekają nas jeszcze zakupy.

Kamienica w której teraz mieszkamy jest dość mała i podejrzewam, że nie mieszka w niej więcej niż 10 rodzin.

Kiedy znudziło mnie już rozpakowywanie rzeczy, postanowiłam, że pójdę się przewietrzyć,o czym poinformowałam mamę:

-Tylko się nie zgub w pierwszy dzień, zgoda?-powiedziała pół żartem,pół serio.

-Jasne,nie odejdę nigdzie daleko.

Ubrałam moją ulubioną czerwoną bluzę z logo Arsenalu oraz szare vansy i wyszłam z mieszkania.

Pomimo słonecznego dnia,było dość chłodno,więc ucieszyłam się z tego,że postanowiłam ubrać się cieplej.

Przechodziłam ulicą na której stoi nasza kamienica,co chwilę oglądając się za siebie czy nie tracę jej z widoku. Było tutaj dużo sklepików: ogólno-spożywcze, monopolowe,a i nawet z odzieżą się parę znalazło.

Szłam cały czas przed siebie, nie patrząc na nazwy ulic i zapominając o zwracaniu uwagi na mój dom czy cały czas widzę jedyny znany mi w tym miejscu budynek. Ale byłam zbyt zaaferowana coraz to szerszą, wypełnioną ludźmi ulicą. Na tej ulicy,na której się teraz znalazłam nie było już sklepów spożywczych. Było za to dużo sklepów z odzieżą, tudzież butami i wcale nie wyglądały mi na zwykłe sieciówki.

W pewnym momencie zobaczyłam wysoki budynek,który prawdopodobnie był apartamentowcem. Postanowiłam udać się w jego kierunku. Szczęśliwym trafem akurat ktoś z niego wychodził,więc podbiegłam zanim drzwi się zamknęły. Odnalazłam windę i udałam się na jej najwyższe, 20 piętro. Było w niej wielkie lustro,dzięki czemu zobaczyłam w nim jak ,,pięknie" dzisiaj wyglądam. Normalnie, w Mullingar, przed wyjściem z domu malowałam się i ogólnie starałam się wyglądać jak najlepiej potrafię, ale tutaj, jak na razie mam to w dupie. I tak nikt mnie tutaj nie zna, więc luz.

Po około minucie dotarłam na sam szczyt budynku. Zaraz po wyjsciu z windy widniała tabliczka z napisem: ,,Taras widokowy" .

Kiedy otworzyłam drzwi, moim oczom ukazał się taras z niesamowitym widokiem na Londyn. I oh god tam daleko widać Big Bena, a tam London Eye!!

-Jak pięknie-powiedziałam sama do siebie. Muszę zabrać tutaj mamę,jej tez się na pewno spodoba. Pewnie mieszkają tutaj sami bogaci ludzie,a kiedy jest gorąco na dworze jadają tutaj śniadania i kolacje. No życie jak w Madrycie...

Zrobiłam kilka zdjęć, z czego wybrałam jedno i wstawiłam je na Insta. Mogłabym przychodzić tutaj codziennie...

Zaczęło się robić ciemno,więc postanowiłam wracać do domu. Kiedy szłam do windy przeglądałam jednocześnie komentarze moich znajomych pod zdjęciem. Wcisnęłam najniżej położony przycisk i winda zaczęła zjeżdżać. Generalne mówiąc wszyscy byli zachwyceni widokiem, no ale bitch please kto by nie był??

Nagle winda się zatrzymała - No to świetnie kuźwa,zaraz wejdzie do niej jakiś psychol i postanowi,że zabawnie bedzie mnie zabić-pomyślałam. Przycisnęłam już telefon do ucha udając,że do kogoś dzwonię. Drzwi windy się rozchyliły i wszedł do niej chłopak wydający się być w moim wieku. Był o głowę ode mnie wyższy i miał blond włosy. Ah,nie nie nie! Wydaje mi się,że jest naturalnym brunetem,a jedynie końcówki ma zafarbowane na blond,co daje świetny efekt. Do tego te niebieskie oczy i o boże! wydaje mi się,że go skądś znam. Ciekawe...

Przesunęłam się na drugą stronę i do końca naszej wspólnej jazdy nie mogłam pozbyć się odczucia,że gdzieś go już kiedyś widziałam....

Nie kilometry dzielą ludzi, lecz obojętność... -Niall Horan fanfictionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz