Rozdział VIII

1.2K 63 14
                                    

Rozdział dedykuję @--Truska--
Za prośbę o dłuższe rozdziały.
Mówisz masz! ;)

⪡•⪢

Malfoy'owie spojrzeli po sobie niepewnie i odprawili chłopców obiecując im, że jeszcze do nich zaglądną. Snape w tym momencie rzucił zaklęcie wyciszające i usiadł na krześle naprzeciw pary. Patrzył na nich spokojnym wzrokiem. Westchnął przeciągle, co muszę zaznaczyć, iż rzadko się zdarzało i ucisnął nasadę swojego nosa.

-Powiem wprost. Harry nie jest waszym synem... I wy to wiecie, i ja to wiem. Więc teraz czekam na wyjaśnienia. Co tu do cholery robi zbawca czarodziejskiego świata, potomek Lily i tego skurwysyna Potter'a?

-Severusie! Słownictwo! Dzieci niby są na górze, ale wiesz jakie są ciekawskie osobniki!

-Spokojnie Cyziu. Powiem tylko tyle... TO BYŁ POMYSŁ NARCYZY.

Snape patrzył oniemiały na kobietę która aktualnie piorunowała wzrokiem męża. Po chwili wzięła głęboki wdech i po chwili była już gotowa do tłumaczeń.

-Zakładam, iż chcesz usłyszeć całą historię...-Odpowiedziało jej tylko niepewne kiwnięcie głową na tak-Więc... Spacerowałam akurat po mugolskiej części Wielkiej Brytanii. Wybrałam siębna spacer. Byłam akurat po badaniach. Byłam akurat niedaleko zniszczonego budynku, który wręcz się zapadał. Biła stamtąd jakąś wielka moc. Już miałam przejść dalej zostawiając tą istotę magiczną, lub czarodzieja, kiedy usłyszałam płacz dziecka. Zaskoczona ruszyłam w stronę dźwięku. Podbiegłam pod niemalże drzwi, jeżeli ten otwór z strzępami drewna można by kiedykolwiek nazwać drzwiami i ujrzałam małe, uocze dziecko. Miało ono całkiem zielone oczy, które wręcz pożerały. Hipnotyzowały wszystkich, którzy odważyli się spojrzeć w oczy temu dziecku. Kiedy tylko spojrzała w tą cudowną rumianą twarz od razu pokochałam tego małego czarodzieja. Zauważyłam też małą notatkę przyczepioną do koszyka.

Jeżeli znalazłeś tego bachora to albo zostaw go na śmierć, albo przygarnij.

Byłam lekko mówiąc wściekła. Magia wręcz wrzała w moich żyłach, lecz to chwilowo nie miało dla mnie większego znaczenia. Zaczęłam wyzywać osobę odpowiedzialną za porzucenie dziecka. Postanowiłam, że zabierę go do domu i dam mu lepsze życie. Spojrzała. na notkę niżej. Spodziewała. się czegoś innego, ale nie notki mówiącej, że chłopiec to Harry Potter. 

Wiedziałam, że nie mogę wziąć go do siebie z jego nazwiskiem. Wiedziałam co trzeba zrobić i wiedziałam, że nie spodoba się to Luciuszowi.-w tej chwili lekko ścisnęła dłoń swojego męża.-Luciusz nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Pragnęłam, NIE JA ŻĄDAŁAM przygarnięcia znalezionego dziecka. I to nie byle jakiego! HARRY'EGO POTTER'A! Wtedy też starał się do mnie przemówić.
-Cyziu. Pomyśl chwilę. Przecież on przyczynił się do upadku Czarnego Pana. A co jeżeli on wróci? Wtedy każe go zabić. Jak to zniesiesz?-Używał dobrych argumentów, ale wiesz jaka uparta być potrafię...
-Zmieńmy mu nazwisko.
-CO?
-To co słyszałeś. Nigdy nie usłyszy przepowiedni. Możemy nawet zmienić  mu imię. Nikt się nie dowie.
-A co z wyglądem?!
-Można użyć eliksiru, lub czarnomagicznego zaklęcia, albo jeszcze wmówić, że jestem chora i przez to, iż pragnąłeś kolejnego dziecka uznałeś, że spłodzisz go z inną  czarownicą o całkiem innej puli genów, dla lepszego i silniejszego potomka. Przecież wiesz, że nawet na to ostatnie prawo pozwala, jeżeli odbyło się za zgodą małżonki, lub małżonka.
-Ale Cyziu...
-Nie cyziuj mi tutaj!-Nie śmiej się! Serio tak mu powiedziałam- Przygarniemy go i tyle! Draconowi przyda się rodzeństwo! Przynajmniej nie wyrośnie na zbyt rozpuszczonego jedynaka! Luciuszowi nie zostało nic innego jak tylko zgoda. Dalej nie był przekonany. Wtedy użyłam ostatniej deski ratunku w celu, by Malfoy senior zaczął traktować Harry'ego jak swojego syna. Mianowicie pokazałam mu go.

-Merlinie... J-Jak? Przecież Potter zawsze był obrzydliwym gnomopodobnym czarodziejem...

Wtem przerwał jej Snape zwracając się do Luciusza-Serio tak powiedziałeś?-Odparło mu jedynie kiwnięcie. Jago kącik ust zagrał od powstrzymywanego śmiechu. Chrząknął i kazał jej kontynuować.

Więc na czym to... Już wiem! -Merlinie... J-Jak? Przecież Potter zawsze był obrzydliwym gnomopodobnym czarodziejem...Dlaczego on jest tak ładny?
-Sama nie wiem, ale przyznaj... Taka perełka w rodzinie... Wiesz, że taki wygląd potomka umocni szacunek do ciebie...~
-Wiem, ale wciąż nie jestem pewny...
Kiedy Luciusz opisywał jeszcze swoją niepewność Harry zaczął świecić. Tak o. Błyszczał się, świecił i śmiał. Oboje byliśmy zaskoczeni. Potter widząc nasze miny klasnął ucieszony w swoje małe, pulchne rączki. Wtem uderzyła w nas niewielka fala mocy. Mimo, iż dla czarodzieja było to niewiele dla rocznego dziecka to był ogrom. Wtem odezwał się mój mąż, a raczej krzyknął...
-Bierzemy go!
Tak to mniej więcej było...

Severus patrzył na nich zmieszany. Sam zauważył, że chłopak nie ma sławnej blizny, która mieć powinie.

-A co z naznaczeniem?
-Nie ma.
-Jak to nie ma?!
-Czarny Pan najwyraźniej go nienaznaczył.

Wtem wszystko runęło w głowie mistrza eliksirów. Jedyne co robił to chocil w kółko szepcząc "Niemożliwe..."

-A jednak. Taka jest prawda... Na gacie Merlina! Severusie! Wyglądasz okropnie. Idź spać, bo mi tu zaraz zasłabniesz. Na piętrze jest pokój, całkiem czarnymi drzwiami. Jest tam zapasowe łóżko. Nie ma szans bym cię puściła w takim stanie! No już!

Snape chcąc nie chcąc musiał posłuchać zdenerwowanej Narcyzy. Szedł spokojnie na górę i czwycil klamkę czarnych jak noc drzwi. Nacisnął ja w dół i ujrzał piękny widok. Harry spokojnie spał. Jego zrelaksowana twarz oświetlana była przez światło księżyca. Wyglądał bajecznie. Po prostu cudownie. Zabrakło mu tchu w piersiach kiedy ujrzał jak naturalną przyjął chłopak pozycję, jeżeli to coś co stało się z jego kończynami można nazwać jakąkolwiek zamierzaną pozycją. Postanowił poprawić chłopaka. Wiedział z doświadczenia, że takie pozycje tylko powodują okropny ból następnego dnia. Chwycił go i zaczął układać. Kiedy chłopak już leżał w miarę normalnie. Już miał się wycofać kiedy ujrzał okulary na nosie chłopaka. Były to zerówki, gdyż kiedy tylko zorientowano się o wadzie wzroku naprawiono ja eliksirem. Jednakże młodzieniec czuł swego rodzaju przywiązanie do tych szkiełek i rodzice (a zwłaszcza Narcyza) uznawali, iż w nich wygląda lepiej. Najdelikatnej jak potrafił je ściągnął i postawił na szafce nocnej. Już miał opuszczać kiedy ujrzał coś jeszcze...

⪡•⪢

933 słowa... Nie jest źle. Pierwszy dłuższy rozdział tej książki, przepraszam, że nie pominęłam tego opowiadania już znanej wam historii...

🌸Reachel🌸

Harry Malfoy-Snape...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz