To ten dzień

145 11 2
                                    

Ostatnie dwa dni były męczące, nie tylko dla Nastki...dla wszystkich mieliśmy szybką naukę strzelania co moim zdaniem zbytnio nie miało sensu...Nie zabijemy ich tym, a do tego oni pójdą z nami tak szczerze, nie wiem co tu sie dzieje...nie rozumiem ich ani nikogo...jedyne co wiemy to że nie idziemy sami, oni nam pomogą, ale i tak oni liczą jedynie na Nastke, a ona też jest człowiekiem i też może nie dać rady...każdy wie jak duża jest stawka ale no... boję się że z zmęczenia nie da rady nic zrobić...jutro mamy opuścić laboratorium z tego co wiem...Nastka już dawno wróciła...nie będę jej budzić by porozmawiać...musi się wyspać, tak szczerze nie chce tej wojny, tak jak każdy, ale ja się boje że nie tylko Nastka zostanie skrzywdzona, a też reszta...czuje jakby ktoś miał umrzeć...czuje to, ale nawet nie wiem kto, eh musze myśleć pozytywnie...straszne czasy nadeszły  i najlepiej w tedy myśleć pozytywnie...

Następnego dnia zostaliśmy zbudzeni ze samego rana, odrazu zostaliśmy przygotowani by od razu nam sie nic nie stało, wyglądało to jak normalne ubrania ale niby nas miały chronić, wątpię  w to...do tego powietrze tam gdzie idziemy będzie...inne, a nic nie dostaliśmy żeby oddychać normalnie, ale damy radę...mam nadzieje że damy rade....to wszystko przeraża innych...że możemy przegrać i zginąć...ale będziemy walczyć do końca...ale co z przejściami nad całym miastem, przecież Nastka nie da rady ich zamknąć, a może z śmiercią Vecny się zamkną. Nie wiem, ale jedyna rzecz którą wiem to że na pewno ktoś zginie, kto? Nie mam pojęcia, ale ktoś na pewno...Błagam By to nie był ktoś z naszej szóstki...to w tedy będzie koszmar...koszmar który nie minie...koszmar którego nie da się wymazać z pamięci...straciłam brata...nie chce stracić przyjaciół, nie mogę.

O godzinie ósmej wyszliśmy z laboratorium...Hawkins wyglądało...strasznie, jakby było po drugiej stornie, a nie było to wszystko sie jeszcze trzymało na powierzchni ale niektóre budynki nie były budynkami tylko przejściami na drugą stronę, tak szczerze dało się powiedzieć że plan był prosty... wejść przez przejście, znaleźć dom Vecny i go zabić...brzmi łatwo, a teraz trzeba to wprowadzić w życie co już nie należy do najprostszych rzeczy...po drodze będą różne potwory które będą chciały nas skrzywdzić a to nie takie łatwe. Zaatakuje się jednego to większa ilość ich przybiegnie, to będzie trudne, bardzo trudne. Spojrzałam na Nastke widziałam w jej oczach nienawiść, a także strach...strach że straci kogoś bliskiego. Podeszłam bliżej niej i złapałam ją za dłoń - Będzie dobrze El, wiem że te słowa niezbyt ci pomogą, ale damy radę...ty dasz radę wieże w ciebie. Uśmiechnęłam  się do niej, a ona lekko odwzajemniła, puściłam jej dłoń czego żałowałam bo może w tedy by nie przyszedł Mike, ale muszę być wyrozumiała...są razem i oboje w siebie wierzą...Oni są parą...kochają się, wiem że El nie odwzajemni mi uczuć bo ona kocha Mike, ale dam radę i tak cieszę się że jesteśmy przyjaciółkami...to mi wystarcza naprawdę...cieszę się że mam kogoś takiego  jak ona, że ktoś ryzykował życiem by mnie uratować...i uratował...Naprawdę jej dziękuje za wszystko i bardzo ją kocham, ale nie chce jej o tym mówić to może być...to może popsuć to co mamy i do tego... teraz mamy straszne czasy nie możemy ryzykować...trzeba zabić to cholerstwo i znów żyć dobrze...dwa lata temu przyjęłam ryzyko, zyskałam prawdziwych przyjaciół, drugą rodzinę, ale straciłam kogoś i mogłabym że żałuje że tego, ale tego nie powiem...dostałam tak wiele.. kocham tych ludzi z którymi teraz idę ratować świat, oczywiście oprócz ludzi z laboratorium ich nawet nie znam, ale cieszę się że idą z nami, a teraz trzeba iść... trzeba iść uratować świat.

Zostań ze mną... // ELMAX, byler?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz