- Teraz albo nigdy - szepnęłam sama do siebie i energicznym ruchem zakleiłam krwistoczeroną kopertę. Znajdował się tam list, który zajął mi wiele czasu, łez oraz uśmiechów na twarzy. W skrócie był to świstek papieru, na którym napisałam swe uczucia do miłości swojego życia, a teraz postanowiłam je wysłać i była to moja jedyna szansa. Bałam się, że później się rozmyślę i nic z tego nie wyjdzie, poza tym był to nasz przedostatni rok! Trzeba jakoś wykorzystać te dwa lata w liceum i pochwalić się super chłopakiem, ale to na razie były tylko moje marzenia...
Na wierzchu koperty zapisałam numer swojej szafki szkolnej, żeby jakby co moc dostać wiadomość zwrotną, a następnie dopisałam też swoje imię i nazwisko. Jeszcze raz spojrzałam na czerwone opakowanko i schowałam je do swojej torby. Obiecałam sobie, że włożę mu to jutro z samego rana, wtedy, kiedy na korytarzach jest niemalże pusto.
Obudziłam się w świetnym humorze, ubrałam, zjadłam pożywne śniadanie przygotowane przez rodzicielkę i wyszłam z domu. Wzrokiem odnalazłam swój rower, po czym wzięłam go i wsiadłam na niego, aby podjechać pod dom wiecznie spóźniającego się Dustina.
Zaprzyjaźniłam się z nim od razu po tym, jak zamieszkał w sąsiedztwie oraz podjął naukę w mojej klasie. Złapaliśmy wspanialy kontakt, mieliśmy podobne zainteresowania i pasje, a szczególnie lubiłam jego poczucie humoru. Wiedział o mnie wszystko tak samo jak ja o nim i nie zamierzaliśmy prędko się rozstawać. Był moim kompanem, przyjacielem i traktowałam go jak rodzinę. Po prostu bardzo się z nim zżyłam i bardzo go kochałam.
- Jaśnie pan w końcu raczył się pojawić - zażartowałam, gdy ujrzałam chłopaka, który ciągnął swój rower w moją stronę. - Wisisz mi komiks z Wonder woman - dopowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego dziarsko.
- W twoich snach. Jedziemy już, bo się spóźnimy - odparł, a ja burknęłam pod nosem coś, czego sama nie umiałam zrozumieć. Po drodze milczeliśmy, bo ja nie umiałam przez stres związany z listem wykrztusic ani słowa, a on był zbyt bardzo zmęczony, aby zainicjować jakąkolwiek konwersacje. Dopiero, gdy zajechaliśmy pod szkołę, szeptem zdołałam wydusić:
- Dam mu to dziś.
Widziałam, jak Dustin wytrzeszcza swoje oczy że zdumienia, ale byłam zbyt bardzo przejęta, by to skomentować. Pomachałam mu na pożegnanie i pognałam w stronę korytarza.
Była to szafka numer 168 i w tej kwestii na pewno się nie myliłam. Szukanie jej pochłonęło znaczną część mojego czasu, ponieważ rzadko zagłębiam się w te tereny szkoły, bo po co? Były tu same szatnie i inne rzeczy, które pozwalały uczniom przechowywać ich drobiazgi. W końcu znalazłam, chociaż dopiero po 15 minutach. Westchnęłam lekko, zamknęłam oczy i wsunęłam list między szparki, aby mógł znaleźć się w środku. Następnie zachichotałam lekko, podniecona, odwróciłam się i pobiegłam na lekcje.
List wylądował w złej szafce, ale wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy.
CZYTASZ
❝listy czerwieni❞ eddie ✓
FanfictionList wylądował w złej szafce, ale wtedy nie zdawałam sobie z tego sprawy.