Rozdział 5

19 3 2
                                    

- Charles! – wykrzyknęłam, rzucając mu się na szyję.

Wydaje mi się, że zarówno on, jak i ja sama, byliśmy zaskoczeni moją reakcją. Charles jednak szybko się opanował, oplatając mnie ramionami w talii i układając głowę na moim ramieniu. Na tą bliskość – tak znajomą, a jednak tak odległą – moje policzki zrobiły się czerwone. Nie dlatego, że był tutaj Christopher i na wszystko patrzył, ale dlatego, że już zapomniałam, jakie to uczucie – kochać i być kochaną. Uścisk jego ramion, zapach, materiał garnituru, struktura skóry, delikatny zarost na policzku – wszystko to czym dzielił się ze mną parę miesięcy temu – wraca do mnie, przywracając wspomnienia, które chciałam usunąć ze swojej pamięci. Kiedy jednak widzę nasze wszystkie wspólne chwile – pierwszy pocałunek, uściski, kłótnie i rozejmy, ucieczki, rozmowy – orientuję się, iż jest to dla mnie zbyt cenna pamiątka. Mimo, że boli i rani stanowi dla mnie ważne doświadczenie oraz część mojego życia i jeśli usunę to ze swojego umysłu, stracę pewną cząstkę siebie.

W końcu jednak otrząsnęłam się z tego, jednocześnie niezdarnie wyplątując się z objęć Charlesa. On popatrzył na mnie i czule otarł mi łzy spływające po policzkach. Nawet nie miałam pojęcia, że płaczę. Ale najwyraźniej wspomnienia związane z chłopakiem wywołały u mnie bardzo silną reakcję i tym samym powrót do bolesnych i wzruszających elementów przeszłości. Jednakże co najbardziej mnie dziwiło to stosunek Charlesa do mnie – jego delikatność i czułość. Jest to całkowite przeciwieństwo jego niedawnego zachowania, które opierało się na zaborczości, sprawianiu bólu, kłótniach, wyrzutach i robieniu mi krzywdy. To był dla mnie trudny okres. Jedynie Raphael był mi wtedy w stanie pomóc, odciąć się od tego wszystkiego. A potem pojawił się Maximilien… To było jak uderzenie piorunem. W jednej sekundzie doznałam olśnienia, a moje uczucia zawirowały jak płatki śniegu na wietrze, ostatecznie układając się w spójną, piękną, ale również skomplikowaną całość. Bo przecież uczucia muszą być najbardziej skomplikowaną rzeczą jaka istnieje – jakżeby inaczej? To przysparza bardzo dużo problemów, ale też czyni nasze życie ciekawszym, bardziej zwariowanym, chociaż nie ukrywam, iż czasem wolałabym całkowita prostotę i spokój, abym nie musiała zawracać sobie głowy i myśli miłością, uczuciami. Byłoby o wiele łatwiej.

- Jesteś w idealnym momencie – szepnęłam do Charlesa, na tyle głośno, aby mnie usłyszał i na tyle cicho, żeby nie usłyszał mnie Christopher.

- Od tego jestem – uśmiechnął się i pocałował mnie w policzek.

Zarumieniałam się na ten gest jeszcze bardziej (o ile to w ogóle możliwe). Ale trzeba przyznać, że mój brat ma niesamowite wyczucie czasu. Nie wiadomo do czego by doszło. Do czego posunąłby się Chris, gdyby Charles nie postanowił tu teraz przyjść? Jak bardzo by mnie skrzywdził, gdyby Charles nie zapukał? Nigdy się pewnie tego nie dowiem, ale to nawet lepiej. Najgorsze jest to, że nie potrafiłam się od niego uwolnić. Nie dostałam od niego żadnych znaków, że mógłby mnie skrzywdzić. Czy byłby w stanie posunąć się do czegoś tak okropnego i gorszego, niż tylko wymuszone pocałunki i przekraczanie granicy cielesności wbrew mojej woli? Czy naprawdę potrafiłby być tak okrutny i nieczuły?

Mój niedoszły krzywdziciel patrzył na to wszystko z mieszaniną zdziwienia, zdezorientowania i złości. Charles również widząc jego wzrok odsunął się ode mnie na odległość mniej więcej trzech łokci. Odchrząknął i zupełnie  niespodziewanie odezwał się:

- Monsieur, Christopher. Chciałbym wam Panie zadać pewne pytanie.

- Ależ czemuż to tak oficjalnie señor Charles? – roześmiał się mój narzeczony. – Proszę po imieniu.

- Bien* – Charles wyraźnie się odprężył. – Masz pewną rzecz, której pragnę również ja. Pragnę jej tak, że to aż boli, pożera mnie od środka, niszczy – kawałek po kawałku. Mógłbyś się nią ze mną podzielić… za obopólną korzyścią, rzecz jasna – dodał szybko na końcu.

Christopher zamyślił się.

- A cóżby to miałaby być za rzecz?

- Katherina – odpowiedział mu Charles bez zająknięcia.

Gwałtownie poderwałam głowę, wodząc wzrokiem od jednego do drugiego. On chyba nie mówi poważnie?! Jak to ja?! Czy ja jestem jakąś rzeczą, jak mnie nazwał?! Zabawką bez uczuć, którą można się między sobą dzielić?! Poczułam się jakbym była nic nie warta. Jakbym była kawałkiem plastiku, który jest wystawiony na sprzedaż. Miałam nadzieję, że pomimo wszystko Charles się w końcu zmieni, ale najwyraźniej się pomyliłam – i to diametralnie. Dlaczego ja zawsze mam nadzieję, że będzie zachowywał się inaczej, mimo świadomości, że to prawdopodobnie nigdy nie nastąpi? Spojrzałam na Christophera i przeraziłam się, widząc jego zamyślony wyraz twarzy. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że rozważa tę propozycję. Wiem, nie musi mnie kochać, bo ja również nie darzę go tym uczuciem, ale niech chociaż ma do mnie szacunek. Tak jak oni oboje, jestem człowiekiem – nie rzeczą, którą można pomiatać i się dzielić, jak zabawką. Szacunek jest dla mnie rzeczą pierwszorzędną. Uważam, że wszystkich – ludzi, zwierzęta, rośliny – trzeba traktować jednakowo. Nie ważne czy to jest książę czy służąca – oboje są ludźmi. Nieważne czy to lew czy ślimak – oba są zwierzętami. Nieważne jest czy to róża czy kapusta – obie to rośliny. Jednak czas, który spędziłam w pałacu pokazał mi, jak ludzie postrzegają podziały klasowe, pozycje w społeczeństwie i traktowanie innych od siebie. Tu nie było miejsca na szacunek, miłość czy odpowiednie traktowanie. Dla nich służący znaczył tyle co śmieć lub zbędny przedmiot, który nie powinien istnieć. Szkoda tylko, że ci ludzie nie zdawali sobie sprawy, jak bardzo krzywdzą innych. Czasem przydałoby się zamienić społeczeństwo miejscami – by bogaci zobaczyli, jak to jest być zmieszanym z błotem, nie mieć nic, walczyć o najdrobniejszy kęs jedzenia, umierać z przemęczenia pracą i nie być szanowanym. Czy to by coś dało? Nie wiadomo. Prawdopodobnie nigdy się tego nie dowiem, ale wydaje mi się, że nie. Ludzie i społeczeństwo nie zmieniają się tak po prostu. Potrzeba by było miliona przyczyn, aby ludzie zaczęli coś robić. Żeby w ogóle zobaczyli błędy w swoim postępowaniu.

- Charles – zaczął Christopher niepewnie. – Katherina jest teraz moją narzeczoną i nie zamierzam zrazić jej do siebie jeszcze bardziej niż dotychczas, więc moja odpowiedź brzmi: nie.

Pomimo, że Chris powiedział to bez przekonania, byłam szczęśliwa, iż nie przyjął propozycji Charlesa, bo na początku tak to wyglądało. Jednak mój brat nie jest równie szczęśliwy jak ja. (Można się było tego spodziewać, w końcu on zawsze bierze to czego chce).  Cały spurpurowiał na twarzy, zwęził oczy w wąskie szparki i zaczął płycej oddychać.

- Skoro nie chcesz po dobroci mi jej dać…  – wycedził przez zaciśnięte zęby. – … to sam sobie ją wezmę – dodał złowieszczo.

Przerażona jego słowami, chciałam się od niego odsunąć, jeszcze dalej niż dotychczas, ale on zauważył mój ruch i momentalnie znalazł się przy mnie. Obrócił mnie do siebie plecami, tak że opierałam się o jego silny tors. Jednak natychmiast o tym zapomniałam, kiedy na moim gardle znalazło się cos zimnego i ostrego. „Nóż” – pomyślałam z przerażeniem. Ten psychopata trzyma mi nóż na gardle.

- Jeden twój zły ruch ślicznotko, a poderżnę ci gardło – wymruczał Charles koło mojego ucha.

Przerażona wizją śmierci, nie ważyłam się nawet drgnąć. Kiedy mój oprawca zaczął się wycofywać w stronę drzwi, całą siłą swojej woli zmusiłam nogi, aby podążyły za nim. Patrzyłam na Christophera – na narzeczonego, który powinien mnie chronić i o mnie dbać – stał ze spuszczonymi dłońmi i patrzył na mnie smutno. Wyglądał, jakby przybyło mu parę lat. Dziś Chris ani nie zadbał o mnie, co więcej – skrzywdził mnie, ani mnie nie ochronił – pozwolił Charlesowi mnie zabrać. A ja bezradnie szłam za nim, niezdolna do jakiegokolwiek innego ruchu, patrząc na Christophera nie tylko z wyrzutem, ale z całą gamą innych emocji – smutkiem, rozpaczą, rozczarowaniem, przerażeniem i malutką iskierką nienawiści, za to, że mnie zostawił i nie pomógł mi teraz, kiedy tego potrzebowałam. Nie wiem w jaki sposób miałby to zrobić, ale nawet nie próbował. W tym oto momencie całkowicie stracił w moich oczach.

* bien (fr.) - dobrze

--------------------------------------------------

Cześć! Mamy kolejny rodział! Mam nadzieję, że się spodoba. Miłego czytania i do następnego!

Ciemność Tom 3 "Wszystko ma swój początek i koniec "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz