30.

624 33 7
                                    

- Alan, wiesz że jej ufam policji. Mam zaufanie wyłącznie do ciebie.

- Jake, ja nie mogę im wejść w śledztwo z butami. Są pewne zasady, są i tak na tyle mili że mnie informują.

- I czego się dowiedziałeś?

- Ten chłopak jest w ciężkim stanie, spędzi wiele czasu w szpitalu, ma poważne obrażenia. Ale jest przytomny, udało się go przesłuchać. Powiedział, że przyszli we trzech. Oni wiedzieli kim jest Laura, wspomnieli o jej ojcu. Powiedzieli, że jej nie zabiją, ale muszą się jej pozbyć, więc sprzedadzą ją jakimś szejkom. Nie zostawili jej z Peterem i chcieli go zabić za karę. Uznali, że nie był dość ostrożny, obserwowali jego dom i widzieli jak się tam kręcisz, Jake.

- Kurwa! Powinienem być bardziej ostrożny. To moja wina, gdyby mnie nie widzieli to by jej nie zabrali. - uderzył pięścią w stół - Wiedzieli kim jest... Czyli mają powiązania z Tedem, oni muszą być częścią tej grupy! Trzeba sprawdzić listę od Teda.

- Już to zrobiłem, są powiązani. Wygląda na to, że ten Dimitrij to gruba ryba, kilka razy ktoś wnosił oskarżenie, ale później było zawsze wycofane, a postępowanie umorzone.

- Tym razem mu się nie uda. O ile go wcześniej nie zabiję!

- Jake... Jest coś jeszcze. Nie chciałem i nie chcę ci o tym mówić, bo wiem jak to wpłynie na sytuację...

- Co jest?

- Ten facet... Laura została zgwałcona i to na oczach Petera. Usłyszał, że to kara za nieostrożność.

Zrobiło mu się ciemno przed oczami. Ktoś skrzywdził jego kobietę w najbardziej obrzydliwy sposób. Jego Laura, jego skarb... Był winny, mógł temu zapobiec, mógł nie puścić jej tu samej, mógł być ostrożny przeszukując dom chłopaka. Przecież ona mu tego nie wybaczy, obiecał że będzie ją chronił...

- Jake jesteś tam? Przepraszam, że ci powiedziałem, ale uznałem że lepiej kiedy dowiesz się ode mnie. I żebyś wiedział w momencie, w którym ją znajdziesz.

- Wiem Alan, dziękuję. To wszystko jest moja wina, kurwa! Miała być ze mną bezpieczna!

- Nie, to nie jest twoja wina. Znajdziemy ją, a ten skurwiel więcej nie zobaczy świata poza celą. Policja była pod adresem, gdzie logował się telefon Laury, ale nie było ich tam już. Zmienili auto, w zaparkowanym pod domem znaleziono telefon i kilka jej włosów, była tam. Siedzimy im na ogonie, znajdziemy ją Jake.

- Informuj mnie. Ja będę śledził aktywność jego kart kredytowych, jeśli coś się pojawi dam znać.

Był jak małe dziecko, bezsilny i przerażony. Jak oni sobie z tym poradzą? Co jej powie? Nic się nie stało, będzie dobrze? Przecież to puste słowa, ona nigdy nie zapomni tego, co ją spotkało. Czy pozwoli mu kiedykolwiek się przytulić, czy będzie w stanie mu zaufać? Musiał się jeszcze zmierzyć z pozostałymi, już wiedzieli o porwaniu i byli wściekli, że Jake im nie powiedział.

Jake

Szukają jej. Wybaczcie, że wam nie powiedziałem, ja sam nie wiedziałem co się z nią dzieje. Później zwyczajnie nie miałem głowy do tego, że by się z wami skontaktować.

Lilly

Jake, tę sprawę wyjaśnimy później. To nie jest moment, żeby cię winić. Czy możemy jakoś pomóc?

Jake

Nie możemy nic więcej zrobić. Musimy poczekać na ruch porywacza, na jakiś błąd. Wiemy kim jest, dokąd chce ją zabrać. Znajdę ją i wrócimy razem.

Dan

Stary, ja nawet nie chcę sobie wyobrażać, co czujesz... Powiedz nam jak Angela? Nadal się do Ciebie lepi?

Jake

Nie, wyjaśniłem sobie to wszystko z nią. Trzymam ją na dystans, nie martw się o to. Dla mnie liczy się tylko to, żeby znaleźć Laurę.

Cleo

U nas jest o tym tak głośno, sprawa jest medialna. Wracajcie do nas szybko.

Richy

Czy to ma związek z Tedem? Czy spotkanie z nim może nam jakoś pomóc? Jeśli tak, to mogę poprosić o widzenie.

Jake

Dziękuję Richy, ale Ted nie powie nam raczej nic nowego. Nie chcę, żeby wiedział co się stało, dopóki jej nie znajdę.

Siedział przed komputerem praktycznie bez przerwy. Mijały dni, a mimo to Dimitrij wciąż był o krok przed policją. Uruchomiono infolinię, ludzie dzwonili opowiadając, że widzieli faceta z blondynką, ale większość tropów do niczego nie prowadziła. Udało się jednak wyznaczyć trasę jaką się poruszali. Jechali różnymi autami, bocznymi drogami, by uniknąć innych ludzi. Współpraca międzynarodowa była trudna, zanim lokalna policja zgadzała się na współpracę, oni byli już za daleko. Mieli jedną szansę - żeby dotrzeć do celu Dimitrij musiał przejechać przez Turcję. Alan zadbał, żeby lokalna policja postawiła blokady wcześniej, teraz znowu musieli czekać. Właśnie znowu dzwonił.

- Jake, pakuj się. Nie mogłem dłużej czekać, oni nie dotarli jeszcze do Turcji, jestem pewien. Załatwiłem nam bilety na samolot, lecimy z twojego lotniska dziś o 20:20. Powinniśmy być przy niej, kiedy ją znajdą. Będzie potrzebowała nas obu.

- Alan, dziękuję. Spotkamy się na lotnisku już się zbieram.

Lot minął całkiem szybko. Mieli sporo czasu na rozmowy, opracowywali plan pomocy dla dziewczyny. Wiedzieli, że będzie jej ciężko, musieli być silni dla niej. Dla Alana Laura była jak córka, chciał jej szczęścia, wiedział że Jake naprawdę ją kocha i że są razem szczęśliwi. Zakwaterowali się w hotelu, zjedli coś i z rana pojechali na komisariat. Tamtejsza policja przygotowała symulacje możliwych tras. W pewnym momencie Dimitrij mógł obrać tylko trzy drogi, monitorowali je dzień i noc. W Jake'a wstąpiła nowa nadzieja, czuł że są już bardzo blisko.

Wieczorem nastąpiło poruszenie, zadzwonił jeden z patroli podając, że widzieli dwóch łysych mężczyzn pasujących do rysopisów. Jechali nie przekraczając prędkości. Dostali markę auta, tablice rejestracyjne. Chwilę później w drodze był oddział antyterrorystów, by przygotować blokadę, patrol nie zatrzymał auta, bo istniało zbyt duże ryzyko, że mężczyźni będą uzbrojeni. Jake i Alan pojechali na miejsce z policją, nie byli w stanie ich powstrzymać. Jeden patrol policji stał przy drodze oznakowany. Zatrzymali auto do rutynowej kontroli, mężczyźni okazali dokumenty, poddali się kontroli trzeźwości. Nagle policjanci usłyszeli stukanie w bagażniku, sprawy potoczyły się w mgnieniu oka. Policjanci dali znak antyterrorystom, kazali mężczyznom wysiąść, jeden z nich wyciągnął broń i chwilę później legł na ziemię postrzelony. Z bagażnika wynieśli zapłakaną blondynkę, rozwiązali, podali wodę i czekali na karetkę. Jake wyrwał się do niej, chciał żeby wiedziała, że jest, że już jej nie opuści.

- Jake... Czy ja umarłam? - jej słaby, zapłakany głos łamał mu serce, sam zaczął płakać. Usiadł obok niej i przytulił.

- Nie skarbie. Żyjesz, a ja jestem przy tobie. Tak bardzo cię przepraszam... Nic już nie mów, nie męcz się, musisz odpocząć.

Karetka podjechała po chwili. Jake powiedział, że jest narzeczonym Laury, a ona nie zaprzeczyła. Dzięki temu mógł jechać z nią do szpitala.

Jesteś kluczem / DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz