31.

617 30 17
                                    

Zabrali mnie na badania, konieczna była obdukcja. Byłam wycieńczona, ale gotowa zrobić wszystko, by tym skurwielom nie uszło to płazem. Jake czekał na korytarzu, naprawdę tu był. Wiedziałam, że mnie znajdzie, powiedział, że jest tu razem z Alanem. Cieszyło mnie to, potrzebowałam ich, znajomych twarzy. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu, mogę tam dochodzić do siebie. Niech mi dadzą kilka kroplówek, prześpię się i będę gotowa. Pobrali mi krew do badań, na szczęście nie miałam żadnych złamań, tylko kilka siniaków. Zawieźli mnie do sali, do której chwilę później weszli Jake i Alan.

- Laura, dziecko... Dzięki bogu, że żyjesz.

- Alan, ja też się cieszę, że cię widzę. Powiedzcie mi, kiedy mnie stąd wypuszczą?

- Laura, nie wygłupiaj się! Zostaniesz tyle ile potrzeba. A później wrócimy do domu, ja się tobą zaopiekuję.

- Jake, proszę. Nie dziw mi się, że po tym wszystkim marzę o powrocie do domu.

- Wiem. Ale musisz teraz odpocząć. Zostanę tu, będę cię pilnować.

- Jake ma rację. Odpocznij, a ja pojadę na komisariat, chcę uczestniczyć w przesłuchaniu. I tak będę składał wniosek o ekstradycję tych sukinsynów.

- Dziękuję za wszystko. Jedź i sam też odpocznij.

Alan wyszedł, a ja zostałam z moim ukochanym. Bałam się tego momentu, musiałam mu powiedzieć, co oni mi zrobili. Miał prawo wiedzieć, zostawić mnie...

- Powiesz mi co z Peterem? Oni mi powiedzieli, że go zabili.

- Próbowali. Gnojek jeszcze żyje, choć byłem bliski dobicia go.

- Jake... Ja muszę ci coś powiedzieć. - łzy napłynęły mi do oczu, a on natychmiast posmutniał, położył mi dłoń na policzku i wycierał spływające po nim krople. Zauważyłam, że sam też płacze.

- Nie musisz skarbie, ja wiem wszystko. Przepraszam, że cię nie ochroniłem. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.

- Jake, to nie jest twoja wina, rozumiesz? Ja się dałam podejść jak małe dziecko. I zrozumiem, jeśli postanowisz odejść.

- O czym ty mówisz? Jak mogłaś pomyśleć choć przez chwilę, że cię zostawię? Jesteś wszystkim czego pragnę. Zaopiekuję się tobą, posklejamy to. Będę czekać, aż pozwolisz znowu mi się dotknąć, oczywiście że to jest ważne, ale nie jestem z tobą dla twojego ciała. Kocham cię skarbie.

- To było takie okropne. Oni zmusili Petera, żeby na to patrzył, rozumiesz? Wyznał, że nadal mnie kocha, oni to wiedzieli, to oni go namówili żeby sobie mnie wziął. A później Dimitrij tak po prostu to zrobił, bez chwili zawahania, upajał się moim krzykiem, miał satysfakcję widząc moje łzy i bezsilność. - to było bolesne wspomnienie. Łzy znowu napłynęły mi do oczu, ale Jake na szczęście był przy mnie. Wiedziałam, że moje słowa sprawiają ból także jemu, ale musiałam to z siebie wyrzucić. Im szybciej, tym lepiej, muszę się z tym uporać.

- Skarbie, jestem przy tobie, już wszystko będzie dobrze, jesteś bezpieczna. Musisz odpocząć, spróbuj zasnąć. Ja tu cały czas będę, obiecuję.

- Dobrze. Jestem wykończona, a im szybciej stanę na nogi, tym szybciej wrócę do domu. - zamknęłam oczy i sen przyszedł niemalże od razu. Gdy się obudziłam, zobaczyłam jak Jake drzemie na fotelu. Powinnam go wczoraj wyrzucić, ale czy by mnie posłuchał? Zostawił na szafce telefon, wzięłam go, żeby dać znać pozostałym, że żyję. Przeczytałam czaty, wszyscy cholernie się martwili, na szczęście w wiadomościach ogłoszono już sukces, wiedzieli, że jestem bezpieczna.

Jake

Hej wszystkim, tu Laura. Chciałam tylko powiedzieć, że żyję. Jeszcze się ze mną pomęczycie ;)

Jessy

Laura! Nawet nie wiesz jak się baliśmy! Czekamy na was w Duskwood!

Hannah

Nasz brat jak zwykle niezawodny. Dobrze, że już po wszystkim. Wracajcie szybko.

Dan

No mała, napędziłaś nam takiego strachu, chyba już więcej nie puścimy Cię nigdzie samej. Na pewno nie do tej Twojej rodzinnej dziury.

Lilly

Alan też szalał tu z nerwów, zrobił na komisariacie małe centrum dowodzenia, zbierali informacje ze wszystkich posterunków, żeby tylko w porę zareagować. Jak usłyszał o Turcji, od razu kupił bilety, zgarnął kilka rzeczy i ruszył do Ciebie.

Jake

Tak, Alan też tu jest, powinien niedługo się pojawić w szpitalu. Jego udało się wczoraj wyrzucić do hotelu, żeby odpoczął.

Thomas

Dziwisz się, że Jake'a nie udało się wyrzucić? Wiem doskonale przez co On musiał przejść i założę się, że nie wyszedł z Twojej sali nawet na moment.

Jake

To prawda. Ale właśnie się budzi. Odezwę się później, mam nadzieję, że odzyskali mój telefon. Trzymajcie się.

Dobrze, że się do nich odezwałam, czekali na to. Jake przeciągnął się na fotelu i od razu uśmiechnął patrząc na mnie.

- Dzień dobry kochanie. Jak się czujesz?

- Dużo lepiej. Sen był zdecydowanie tym czego potrzebowałam. Nawet nie pytam kiedy ostatnio spałeś w łóżku, w nocy jak człowiek.

- Nie tak dawno... Twoja siostra ma więcej wspólnego z tobą niż myślałem i skutecznie mnie pilnowała powtarzając, że jakbyś zobaczyła co robię, to nie byłoby ze mną za dobrze. Więc spałem i jadłem na ile mi pozwalał apetyt.

- Co Angela ma z tym wspólnego? Byliście razem? Byłeś u niej? - nerwy i stres chyba nie były mi teraz potrzebne, ale na dźwięk jej imienia w jego ustach obudziły się we mnie wszystkie możliwe koszmary.

- Proszę, uspokój się. Wszystko ci powiem, nic przed tobą nie ukrywam, ale najpierw się uspokój. Kiedy zniknęłaś musiałem się z nią skontaktować, w końcu miałaś jechać do niej. Opowiedziałem jej co się stało, a ona pierwsza potwierdziła, że mógł cię porwać. Powiedziała, żebym przyjechał, pomogła mi dostać się do jego domu, później pomagała w twoich poszukiwaniach. Zatrzymałem się u niej, bo chciałem być blisko ciebie. Nie wydarzyło się nic niewłaściwego, przysięgam. Bardzo pomogła.

- Wierzę ci, przepraszam że się tak uniosłam, ale po tym wszystkim co zrobiła...

- Wiem. Jednak jeśli o mnie chodzi, uważam że powinnyście porozmawiać, kiedy będziesz gotowa. Nie mówię, że masz jej wybaczyć, to tylko twoja decyzja.

- Wrócimy do tego tematu.

Przynieśli mi śniadanie, Jake poszedł po kawę, spotkał Alana przed szpitalem i razem wrócili do mojej sali. W międzyczasie przeszedł obchód, dali mi nadzieję na to, że szybko wyjdę. Kiedy siedzieliśmy we trójkę gadając o tym co mnie ominęło, do sali wszedł lekarz.

- Witam, muszę panów wyprosić na chwilę, mam wyniki badań i informacje, które chcę mówić z pacjentką.

- Niech zostaną panie doktorze, to moja rodzina.

- Jak sobie pani życzy. Pani ogólny stan jest stabilny, we krwi występują niedobory, które uzupełnimy leczeniem farmakologicznym.

- Czy to znaczy, że mogę wracać do domu?

- Niestety nie. Musi pani pozostać na obserwacji, ponieważ pani stan jest niezły, ale... ciąża jest zagrożona.

Jesteś kluczem / DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz