32.

612 29 10
                                    

O czym ten koleś mówi? Jaka ciąża, że niby ja? Kurwa, chyba nie chce mi właśnie powiedzieć, że ten drań nie tylko mnie zgwałcił, ale też... Nie, to nie mogła być prawda. Spojrzałam na Jake'a i Alana, byli oszołomieni, chyba zadawali sobie te same pytania co ja. W końcu Jake się odezwał.

- Który to tydzień? Błagam, niech mi pan powie, że to jest moje dziecko!

- To potwierdzimy dopiero po USG. Badania krwi wskazują jedynie na to, że pani jest w ciąży. Za godzinę przyjdzie do was pielęgniarka i zabierze na badanie.

- Czy ja będę mógł tam być?

- Jeśli tylko narzeczona się zgodzi.

No tak, narzeczona, przecież skłamał wsiadając ze mną do karetki. Zaśmiałam się mimowolnie na te słowa, a lekarz spojrzał na mnie podejrzliwie.

- Czy na ten moment mają państwo jeszcze jakieś pytania? Może czegoś pani potrzebuje?

- Nie, bardzo dziękujemy. - niech on sobie idzie. Musimy zostać sami i pogadać. Przerażenie ogarniało mnie coraz bardziej z każdą chwilą. Po pierwsze od zawsze bałam się ciąży, wolałam adoptować dziecko. Po drugie... Teraz czekałam jak na wyrok czy to będzie nasze dziecko? Czy ten skurwiel mógł aż tak mnie skrzywdzić? Co ja wtedy zrobię, nie dam rady usunąć, nie posunę się do tego. Będę musiała je oddać, ale czy będę w stanie? Czy Jake przeżyje że noszę pod sercem dzieło innego mężczyzny? To będzie za dużo, nie mogę się do niego normalnie przytulić, nie wiem jak będzie gdy wrócimy do domu... Wyrwał mnie z rozmyślań dotyk jego ciepłej dłoni na moim policzku, otarł spływającą po nim łzę.

- Błagam, nie płacz kochanie. Jestem przy tobie, choćby nie wiem co.

- Laura, przysięgam ci, że ten zwyrodnialec się nie wywinie, dopilnuję tego.

- Dziękuję wam obu za wszystko. Ale proszę, nie dziwcie mi się, ja nie wiem jak mam sobie to wszystko poukładać, a teraz jeszcze ta ciąża...

- Dziecko, rozumiemy wszystko i damy ci tyle czasu ile będzie trzeba. Pamiętaj, że nie jesteś sama. Chcecie zostać sami?

- Zostań jeśli chcesz. Zaczekamy wspólnie be tę pielęgniarkę. - Jake wskazał mu drugi fotel, a Alan posłusznie usiadł.

- Jake, ja przepraszam. Nie chcę, żebyś się przy mnie męczył, nie obiecam ci że będzie dobrze... Może byłoby lepiej gdybyś... - nie mogło mi to przejść przez gardło.

- Nie kończ. Nigdzie się nie wybieram. Jestem gotowy się z tym wszystkim zmierzyć, nie zostawię cię. To co się stało, to nie jest twoja wina, nie możesz próbować siebie ukarać. Wyjdziemy z tego silniejsi, razem.

- Pomożesz mi wstać? Proszę, nie mogę tak dłużej leżeć, chcę zrobić kilka kroków.

- Ale tylko kilka. Nie możesz się przemęczać, słyszałaś lekarza.

Pomógł mi podnieść się z łóżka, wziął mnie pod rękę i zrobiliśmy krótki spacer po korytarzu szpitala. Rzeczywiście, byłam osłabiona, bo czułam się jak po maratonie, ale chodzenie od zawsze mnie uspokajało. On cierpliwie szedł obok, nic nie mówił. Kiedy wróciliśmy do sali, Alan spał na fotelu.

- Jake... Przytulisz mnie?

- Oczywiście, jeśli tylko tego chcesz. - rozpostarł ramiona, a ja się w niego wtuliłam. Jego zapach był dla mnie kojący, czułam jego ciepło i szybkie bicie serca. Głaskał mnie po włosach, w pewnym momencie zorientowałam się, że płacze.

- Co się dzieje Jake?

- Nic skarbie, po prostu się cieszę, że jesteś. - pocałował mnie w czoło. - Nie przeżyłbym gdybym cię stracił. Jeszcze będziemy szczęśliwi, obiecuję ci, tylko mnie nie zostawiaj.

- Ja po prostu wiem, że będzie ciężko. Nie chcę cię obarczać, pęka mi serce kiedy widzę twoje łzy. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, ale boję się że nie dam rady. Czuję się taka słaba, krucha, ten facet odebrał mi całą pewność siebie, nie wiem czy potrafię to naprawić. Jeszcze to dziecko... Ci jeśli ono nie jest nasze?

- Kochanie, poczekajmy na badania. Później zdecydujesz, cokolwiek nie postanowisz ja przy tobie będę. Ty nosisz je pod sercem, nikt nie może ci powiedzieć co masz zrobić. Ja wierzę, że będziemy mieć kolejny powód do świętowania z naszymi przyjaciółmi.

Uspokoił mnie, zobaczyłam w jego oczach iskierki, on czekał żeby usłyszeć że zostanie ojcem. Miałam nadzieję, że go nie zawiodę. Alan się ocknął, chwilę pogadaliśmy, aż w końcu przyszła wyczekiwana przez nas pielęgniarka.

- Zapraszam państwa ze mną. - posadziła mnie na wózku, Jake ruszył z nami do gabinetu, a Alan poszedł po kawę i pączka, cóż za policyjna ironia losu.

Chwilę później leżałam na leżance w gabinecie, Jake trzymał mnie za rękę, a jakaś lekarka zalała mój brzuch płynem i rozpoczęła badanie. Niczego nie widziałam na tym monitorze, nie wiem jak ona była w stanie cokolwiek dostrzec. Jake wpatrywał się w ekran jak zaczarowany, choć założę się że podobnie jak ja widział to pierwszy raz na żywo.

- Ciąża rozwija się prawidłowo, maluszek miał dużo szczęścia po tym co przeszliście. Widać już serduszko.

Kobieta pokazała nam obraz i nakreśliła co dokładnie się w tej chwili dzieje, poinformowała o suplementach, które mi zapisuje i poleciła dużo odpoczywać.

- Pani doktor, proszę nam powiedzieć, który to tydzień? - Jake nie mógł już wytrzymać w niepewności.

- Proszę się nie martwić, wiem w jakim położeniu państwo jesteście. Ale z całą pewnością mogę powiedzieć, że ciąża nie jest wynikiem gwałtu. Przez sytuację nie oszacuję w tej chwili dokładnie, pani przeżycia mogły mieć wpływ na jego rozwój, ale to jakiś szósty tydzień. Gratuluję.

- Laura, słyszysz?! Będę ojcem! - położył dłoń na moim brzuchu - Cześć maluszku, tata tu jest i bardzo cię kocha. Będziemy czekać z mamą.

Kamień spadł mi z serca. Dziecko było nasze, moje i Jake'a. Przetrwało ten koszmar, razem go przetrwaliśmy. Czułam, że mam teraz motywację, żeby stanąć na nogi. Byłam przerażona, ale i szczęśliwa. Jake był przy mnie, czuły, wyrozumiały i opiekuńczy. Kiedy wróciliśmy do sali czekał tam Alan. Nie musiał pytać, zobaczył rozpromienioną twarz Jake'a i od razu wiedział, że sprawy potoczyły się dobrze.

- Rozumiem, że mogę wam pogratulować?

- Tak! Alan, będę ojcem rozumiesz? - Jake był w takim uniesieniu, że rzucił się w ramiona policjanta, a ten poklepał go po plecach.

- No Laura, teraz się już nie wywiniesz. Będziemy się tobą opiekować, musisz dbać już nie tylko o siebie. - podszedł i przytulił mnie. W pierwszym momencie przeszedł mnie dreszcz ze strachu, zrobił to tak nagle. Odsunął się natychmiast i widziałam jego zakłopotanie. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć sama go przytuliłam.

- Spokojnie Alan. Dajcie mi trochę czasu, pozbieram się. Obiecuję.

Jesteś kluczem / DuskwoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz