Niewola

391 29 1
                                    

Pov. Quackity

Obudziłem się w dziwnym pomieszczeniu. Miało białe ściany i również białe płytki na podłodze. Umeblowanie było bardzo skromne składało się tylko z krzesła, biurka i łóżka, na którym się obudziłem.

Co się ostatnio działo? Gdzie Jschlatch?

Chwila... on chyba umarł. Chyba nie jestem pewien.

-Ała-jęknąłem.-Moja głowa.

Czułem bardzo uciążliwy ból z tyłu głowy.

Ale wracając do Jsclatcha. Mam niejasne przebłyski. Nasz sex... a może on mnie gwałcił. Chwila... Karl I Sapnap oni mi mówili. Właśnie. Gdzie oni są?

Chyba już pamiętam. Wybuch którego ja chciałem. Znęcanie się nade mną przez.... Jschlatcha. On mnie torturował, ale czuję, że jednak za nim tęsknię. Dziwne.

Ostatnio byłem gdzieś gdzie był wielki szum. To był jakiś środek transportu. Helikopter.

Sapnap mówił, że mam jakieś problemy zdrowotne przez mojego byłego dyrektora. Mówił również, że jestem w relacji miłosnej z Karlem I z nim.

Tak było. Już pamiętam.

Ale co tu robię?

Zasnąłem w helikopterze. Pewnie mnie tu przenieśli.

W co ja jestem ubrany do jasnej cholery?

Szorty, top, podkolanówki. Przebrali mnie? Na pewno takie ubrania to nie moje klimaty. ZDECYDOWANIE nie moje klimaty.

Pomału wstałem.

W tym pomieszczeniu nie było okien. Podeszłem do równie białych drzwi. Zamknięte.

Ból stał się bardziej nieznośny. Usiadłem na krześle.

Na biurku było kartka z napisem:
,, Zostań tu"

Normalnie bym się nie posłuchał, ale czułem się jak na kacu.

Kurwa.

Ile ja tu jestem????

Za dużo pytań w mojej głowie. Za mało odpowiedzi. Przez ten harmider nie mogę się skupić. Nie mogę poukładać myśli.

Nie ma żadnej elektryczności. Nic nie wiem. Jaka jest data? Która godzina? Czemu tu jestem?

Na to nie umiem odpowiedzieć.

Nagle... pukanie do drzwi.

-Proszę. -Powiedziałem słabym głosem.

-Jak się spało? -Zapytał dziwnie znajomy głos.

-Bywało gorzej. -Rzekłem I zmusiłem się na wydobycie słabego uśmiechu.

-To dobrze. -Odpowiedział głos. -Martwiłem się o ciebie.

-Kim jesteś? -Przerwałem dłuższą ciszę jaka nastała.

-Wiedziałem, że zapytasz taki już jesteś Quack.

Zna mnie. Zna moją ksywkę z liceum.
Kto to?

-To ja.. -Zaczął.

-No właśnie pytam, kto ty? -Musiałem to powiedzieć. Taki mój charakter.

-Tu Karl.

-Co tu robię?

Wampir weszedł do pomieszczenia.

Był ubrany w garnitur, którego odmieniamy były czarny I purpurowy.
Miał białe rękawiczki.

-Jesteś w niewoli przez twoje problemy zdrowotne i psychiczne.

-Jestem w psychiatryku?

-Nie. -Powiedział Karl. -Jesteś w organizacji, na którą mówię,,Wyzwoleńcy".Dbamy o ciebie.

-Od ilu dni tutaj jestem?

-Od tygodnia.

-Dobra. 

Podszedł do mnie. Chwili ręką krzesło i odwrócił je w jego stronę. Byłem z nim twarzą w twarz. Drugą rękę położył na biurku. Nie miałem ucieczki. Poczułem pieczenie na policzkach. Wyglądał bardzo atrakcyjnie.

Ale przecież to mój chłopak-znaczy chyba.

Przybliżył swoją twarz do mojej. I złożył delikatny pocałunek na moim czole.

Po tym odszedł bez słowa.

To dziwne uczucie. Do tego, że z nim jestem oraz z Sapnapem miałem wątpliwości. Ale to uczucie to chyba... zauroczenie.

To nie jest miłość. Nie chcę być naiwny. Mam mętlik w głowie. Nie wiem co jest prawdą, a co nie. Nie wiem co tu się dzieje. Lecz mimo tego postaram się o tym dowiedzieć.

Pov. Sapnap

-I co? -Zapytałem Karla.

-Leki działają. -Odparł. -Nic nie pamięta. Ale ma trochę spokojniejszy I mniej arogancki charakter.

-Szkoda lubiłem się z nim podroczyć.

-Ale dzięki temu może w końcu będzie nasz.



||Tylko Nasz~||Karlnapity||18+||PoprawkiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz