Pov. QuaktikyMinął miesiąc od zajścia w gabinecie.
Często odwiedzam dyrektora, pod przykrywką następnej bójki z Sapnapem czy też jak ostatnio się zdarzało z Karlem.-Siemcia~-Usłyszałem głęboki niski głos za mną. Myślałem że to Jschatch, ale nie sądze by chciał pokazywać, że jesteśmy razem. Poczułem ciężką, szorstką dłoń na biodrach. Odwróciłem się.
-Sapnap?!?!?!?!?!?! -Wydarłem się. -Co robisz?!?!?
-Cicho. -Warknął. -Nie chcę żeby ktoś cnas usłyszał. ~-Co ty do cholery robisz? -Spytałem trochę ciszej.
Byłem na wagarach. Przesiadywał aktualnie za szkołą gdzie jest mała szczelina tak na szerokość to nie ma nawet 2 metrów.
-Podrywam. -Odpowiedział po udawanym namyśle.
-Po co? Nienawidzisz mnie.
-Nieważne.Tego już za wiele. Najpierw mnie gnębi i prześladuje. A TERAZ?? Podrywa..
Mam plan. To koniec, muszę się mu przeciwstawić, bo nie skończy się na gnębienie w szkole... tylko na gwałcie.
Odwróciłem się. Wziąłem go za czuprynę. Pociągnąłem jego głową w dół i walnąłem z kolana. Puściłem i walnąłem pięścią między oczy.
Nagle poczułem czyjąś rękę na swojej szyji. Ręka przyciągnęła mnie do jakiejś osoby.
-Spokuj.-Odezwał się męski głos.
-Karl dopiero zacząłem zabawę.
-Zrób to co musisz i chodź do szkoły.A więc to Karl. Ale co musi zrobić Sapnap?
Podszedł do mnie i do swojego chłopaka i mnie uderzył w nos, a potem Karla w szczękę.
O co chodzi??? Widać po nas, że nastąpiła między nami bójka. Sapnap ma siniaki, mnie leje się krew z nosa, a Karl... dopiero teraz zauważyłem we włosach ma liście jakby wpadł w jakieś krzaki.
Chłopak zacisnął rękę na mojej szyi jeszcze mocniej niż poprzednio. I zaczął mnie prowadzić.... do szkoły.
Kiedy weszliśmy do szkoły była ostatnia przerwa. Każdy wychodzący że szkoły nas widział. Ale nauczyciele jeszcze byli.
-O boże!!!!-Krzyknęła Niki.
Patrzyła się na nas wszystkich z troakliwością. Gdyby nie była nauczycielką zapewne nie powiedziałaby dyrektorowi tylko kazała iść do pielęgniarki. Ale że była to musiała "konfidencić".
-Do dyrektora. -Zawachała się zwykle jej formułka to było " Karl, Sapnap do dyrektora, a Quack ty do pielęgniarki. ", ale teraz wyglądało jakby każdy ponosił winę, nie tylko wampiry. -WSZYSCY. -Dodała podkreślając słowo " wszyscy".
Poszliśmy. Ale myślałem, że moi prześladowcy będą bardziej spięci, a ja przez moje kontakty z dyrektorem wyluzowany. Ale szli jakby nigdy nic.
Do gabinetu weszłem pierwszy. Mój chłopak się zaskoczył, że ja też tu jestem.
-Co was tu sprowadza, chłopcy? -Zaczął Jschatch. -Następna bójka?
-Tak. -Zaczął Karl.
-Co tym razem? -Powiedział znużony naszymi bójka dyrektor.
Gdy usiedliśmy na krzesłach Sapnap zaczął nie pytany:
-Poszedłem z Karlem na wagary do parku i Quactkiy też tam był z papierosem w ręku. -Zaczął. -Podbiegłem i wyrzuciłem tą używkę.Na co Quack się wciekł i mnie bił. Karl go przytrzymał, ale ten człowiek wepchnął mojego przyjaciela do krzaków. We własnej samoobronie uderzyłem Quactikiego. A on powiedział że powie nauczycielowi. Więc podbiegliśmy za nim żeby być pierwszym niestety nauczyciel nie dał dojść do słowa i wysłał do pana.Dyrektor analizował w milczeniu to co usłyszał.
-Na pewno tak było?
-Tak. -Wtrącił Karl.
-Quack? Potwierdzasz?
-Nie.. -Zacząłem.
-Nie sądzi pan, że każdy małolat by tak zareagował, który został przyłapany na paleniu? -Wziął mnie za słowo Sapnap.Mój Sugar Daddy nie wiedział co zrobić popatrzył na mnie z żalem i powiedział. -Wszyscy troje koza-pięć godzin.
Wampiry zrozumiały i wyszły od razu gdy tylko to usłyszeli. Gdy wychodzili zatrzasnęli za sobą drzwi.
-Przepraszam, kochanie... Ale tak będzie lepiej dla ukrywania naszego związku..
-Rozumiem Jschatch.
-Kiedyś ci to wynagrodzę... Obiecuje.
-Wiem.Wstałem i poszedłem za prześladowcami do kozy.
CZYTASZ
||Tylko Nasz~||Karlnapity||18+||Poprawki
Romansa19-letni Quackiky żyje w świecie podzielonym na ludzi i wampiry. Chodzi do liceum gdzie jego główni prześladowcy to te właśnie potwory- Karl i Sapnap. On sam jest nic nie znaczącym człowiekiem.... Oprócz shipu Karlnapity występują również shipy: DNF...