Prolog

103 8 3
                                    

Księżyc wisiał na niebie, w kształcie upodobanym do kociego pazura zawieszonego na gwiezdnej powierzchni. Niebo było pełne gwiazd, a każde źdźbło trawy połyskiwało ich blaskiem, jakby były zbudowane z ich światła.

Na polanę wyszła rudo-złota kotka o zielonych oczach. Jej uroda była wielka, jak i wielkie miała serce. Na drżących łapach usiadła na środku polany, która była oświetlana blaskiem gwiazd i księżyca. Po chwili patrzenia na łapy, medyczka zaczęła się wpatrywać w rozgwieżdżone niebo. Blask gwiazd oświetlał jej futro, a w jej oczach było widać odbijające się gwiazdy, ale również i niepokój. Jej ogon drżał niespokojnie, a wszystkie mięśnie były nieprzyjemnie napięte, gdy w milczeniu wpatrywała się w gwiazdy.

Po chwili omiotła całą polane obozu spojrzeniem. Nikogo na niej nie było, oprócz niej samej. Młoda medyczka zamknęła oczy z niepokojem i westchnęła.

Otworzyła lekko powieki i na drżących łapach zauważyła, że jakaś kotka do niej podchodzi.

Kotka ta, też miała urodę nie mniejszą, a wyraz pyska przyjaźnie nastawiony. W jej futrze połyskiwały gwiazdy, jakby była z nich zlepiona. Można było zobaczyć, że jak się lepiej przyjrzy, to futro kotki jest rude z akcentami białego, lecz przez blask gwiazd było to niemal niewidoczne.

Medyczka uśmiechnęła się słabo do rudej kotki. Spotkania z przodkami zawsze były dla niej stresujące.

— Witaj Lisia Gwiazdo. Przyszłaś mi coś przekazać? — miauknęła z nutką chłodu młoda medyczka, jednak nie dostała odpowiedzi.

Była przywódczyni usiadła obok niej i zaczęła patrzeć w gwiazdy wiszące nad koronami drzew.

Medyczka spojrzała na łapy. Czemu jest taka beznadziejna? Ledwo została medyczką, jednak...nie wychodziło jej za dobrze odgrywanie tej roli. Przywódczyni mówiła jej, że jest wspaniałą medyczką, jednak to pewnie dla tego, że nie chciała jej mówić otwarcie, jaka naprawdę jest.

Zapadła cisza, jednak nie była ona niezręczna. Po chwili jedynie wiatr zaczął cicho powiewać.

— Nie musisz się przede mną korzyć. Świetna z ciebie medyczka. — miauknęła poprzednia przywódczyni klanu Podniebnych Strumieni.

Młoda medyczka przytaknęła słabo i spojrzała w gwiazdy. Westchnęła po czym spojrzała na gwiezdną przywódczynię.

Była przywódczynia usiadła przed nią i spojrzała medyczce w oczy.

— Sosna złoży przysięgę nie raz
Pióro o północy usłyszy wiele kłamstw
Wrony lot przetnie niebo
Lecz gdy rozłąki nadejdzie czas
To oni poprowadzą was...  — wyszeptała gwiezdna przywódczyni. Jej słowa były cichsze, niż szum wiatru, lecz dla medyczki były one bardzo zrozumiałe.

Po wypowiedzianych słowach przywódczyni zaczęła znikać, gdy po chwili zniknęła całkowicie i zostawiła medyczkę samą na polanie.

Niewiele po tym, ze żłobka wybiegł Milczący Nos, wołając do medyczki:

— Jaskółcza Wolo! Pluskający Potok rodzi!

Wojownicy||Skały Potoku||TOM I|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz