Rozdział 14 - Pierwsze uderzenie

584 39 17
                                    

Gdy weszli do willi, wszystko wydawało się wręcz rozczarowujące, gdy ostatnie promienie słońca zniknęły z horyzontu. Słabe oświetlenie pozwalało im zobaczyć, dokąd szli, jak również dwa ciała, leżące w korytarzu. Krew powoli zbierała się wokół każdego z ciał, zmuszając Harry'ego do powrotu do rzeczywistości i pospiesznego działania. Hermiona i Syriusz byli ledwie kilka kroków za nim, podczas gdy Ron, Remus i Kingsley weszli innym wejściem. Słabe fale mroku spływały kaskadami po ścianach, ale łatwo było je zignorować.

Harry był bardziej skupiony na dwóch znajomych, bardziej odległych falach mroku, które poczuł w momencie wejścia do środka. Nie były przytłaczające, ale wystarczająco silne, by Harry wiedział, ze Voldemort i Nagini nie byli w tym samym miejscu. Harry uznał to za niezwykle dziwne. Dlaczego Voldemort pozwolił Nagini zniknąć z jego wzroku, skoro była jego jedyną szansą na zachowanie nieśmiertelności?

Aurorzy i niewymowni z dwóch pierwszych fal byli tylko kilka kroków przed nimi, podczas gdy członkowie GD byli nieco za nimi. W powietrzu było napięcie, które wydawało się wirować wokół całej grupy. Wszyscy wyraźnie myśleli o tym samym: to było zbyt łatwe. Coś się działo ze śmierciożercami albo byli po prostu całkowicie nieprzygotowani. Harry miał wrażenie, że chodzi o pierwszą opcję.

- Moody, naprawdę przydałyby się nam tu jakieś wskazówki – syknął cicho Harry.

- Ci z przodu, idźcie dalej – warknął Moody. – Ci z lewej, skręćcie dwa razy w prawo i w lewo. Ci z prawej, skręćcie dwa razy w lewo, a potem w prawo. Ci z tyłu, skręćcie w lewo i szybko w prawo. Zwierzak idzie w kierunku tych, idących od lewej.

Harry zaklął w myślach, zdejmując swoje zaczarowane okulary. To było wejście, którym weszli Ron, Remus i Kingsley, a tylko Remus miał jakieś doświadczenie, jak radzić sobie z horkruksami. Nie było czasu na wycofanie się oraz jeszcze mniej na poinstruowanie wszystkich, którzy weszli tamtędy, co mają robić. Bez względu na to, co stanie się z Nagini, Voldemort będzie wiedział o ich obecności. Harry mógł mieć tylko nadzieję, że Voldemort akurat jej nie opętał. Potrzebowali każdej sekundy.

- Poradzimy sobie z Nagini, Harry – powiedział pewnie Remus. – Ty martw się znalezieniem Voldemorta.

- Remus, nie możemy pozwolić jej uciec – powiedział szybko Syriusz. – Ci, którzy zajęli lewe wejście, baczność. Remus, przejmij dowodzenie. Jeśli nie możecie jej pokonać, ogłuszcie ją, póki tam nie dotrzemy.

- Tu Andrews, zagrożenie zostało zneutralizowane. Zbliżam się do celu. Czekam na rozkazy.

- Fala pierwsza na pozycji. Czekamy na rozkaz ataku.

Harry ruszył za aurorami, skręcając w lewy korytarz, kiedy nagle poczuł ból blizny. Zatrzymując się nagle, sięgnął zmysłami i poczuł, jak odległy mrok drwi z niego, błagając go, by poszedł za nim. To było znajome, zbyt znajome jak na horkruksa. Wbrew dobremu osądowi, Harry oderwał się od grupy i podążył za mrokiem w kierunku głównych schodów. Voldemort był w tę stronę, po prostu to wiedział.

- Harry! – syknęła Hermiona. – Wracaj tu!

- Wiem, co robię, Hermiono – powiedział Harry, wiedząc, że brzmi pewniej niż się czuł. – Idźcie dalej.

- Harry...

- Proszę, Syriuszu, zaufaj mi w tym wypadku – nalegał Hary, docierając go dużego i pustego foyer i szybko rozejrzał się. – Przejmij dowodzenie. Myślę, że mogę znaleźć główny cel. Jeśli będę potrzebować pomocy, dam ci znać. – Czy raczej będziecie wiedzieć, że dzieje się coś złego.

Nastąpiła długa chwila ciszy, nim Syriusz odpowiedział.

- No mam nadzieję – padła krótka odpowiedź. Jasne było dal wszystkich, że Syriuszowi nie podoba się decyzja Harry'ego i walczył z chęcią podążenia za swoim chrześniakiem. Nadopiekuńcza natura Syriusza nigdy nie zniknie, niezależnie od wieku Harry'ego.

Powstanie Obrońcy | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz