— 22 marca 1986 roku —
Chrissy Cunningham nie żyje.
Zamykam oczy, mając nadzieję, że gdy ponownie je otworzę, wszystko okaże się jedynie wytworem mojej wypaczonej wyobraźni, złym i niezwykle realistycznym snem. Kiedy jednak uchylam powieki, a przed sobą wciąż widzę twarz policjanta, który przesłuchiwał mnie rankiem, dociera do mnie, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Chrissy Cunningham nie żyje i podejrzewają, że Eddie mógł jej to zrobić.
— Nie — protestuję słabo, wciąż otumaniona niedawną migreną i końską dawką leków przeciwbólowych. Dochodziło południe, kiedy wróciłyśmy z mamą do domu po rabanie, jaki urządziła na komisancie („Ellie nie próbuje wymigać się od zeznań! Od dziecka cierpi na migreny i mogę w tej chwili wskazać trzech lekarzy oraz dwóch psychologów szkolnych, którzy to potwierdzą!" oraz inne, nieco mniej kurtuazyjne wiązanki, jakie rzuciła pod adresem funkcjonariuszy, zanim półprzytomna złożyłam głowę na obitym skórą siedzeniu jej Forda). Teraz za oknem panuje ciemność; gęsta i nieprzenikniona, a ja znów jestem przesłuchiwana. Tym razem jednak w nieco przyjaźniejszym środowisku, jakim jest kanapa w naszym salonie. — Eddie nie jest mordercą.
— Spokojnie — mówi mężczyzna — Nikt tak nie twierdzi.
W odpowiedzi odwracam głowę w stronę włączonego, lecz wyciszonego telewizora, akurat w momencie, gdy w wieczornych wiadomościach ukazana zostaje oklejona policyjnymi taśmami przyczepa Munsonów, na ekranie przesuwa się czerwony pasek z napisem „TRWAJĄ POSZUKIWANIA 20-LETNIEGO EDWARDA MUNSONA PODEJRZEWANEGO O ZABÓJSTWO 17-LETNIEJ CHRISSY CUNNINGHAM". Policjant podąża za moim spojrzeniem i wzdycha z dezaprobatą.
— To nie są oficjalne zarzuty — tłumaczy, ale nie chcę tego słuchać. Nawet jeżeli w świetle prawa Eddie pozostanie niewinny do momentu zapadnięcia prawomocnego wyroku, to dla mieszkańców Hawkins jest już mordercą. Małe społeczności odznaczają się skłonnością do wieszania na kimś psów i paleniu czarownic. Widzę to w oczach mamy, stojącej w milczeniu obok mnie z założonymi rękami i ogarnia mnie wściekłość. Tak łatwo zapomniała, że jeszcze do niedawna traktowała Munsona jak drugiego syna? Że Eddie był członkiem naszej rodziny i powinien nim pozostać bez względu na to, co spotkało Isaaca? — Być może widział, kto to zrobił i teraz się ukrywa ze strachu, że ten ktoś mógłby zrobić z nim to samo? Nie dowiemy się, jeżeli nie znajdziemy Edwarda. Dlatego ważne jest, abyś przekazała nam wszystko, co wiesz w tej sprawie.
Nie mogę zaprzeczyć słuszności jego argumentów, ale protekcjonalność, z jaką je wypowiada, odbiera mi chęć do jakiejkolwiek współpracy. Zdaje mi się, że nie umiem wskazać źródła tego nagłego buntu; wiem tylko tyle, że moja podświadomość wzbrania się przed wydaniem Munsona w ręce służb, a weto przybiera postać tachykardii oraz boleśnie skurczonego żołądka. Ulegam więc pożodze trawiącej moje ciało od środka i patrzę mężczyźnie w oczy.
— Dobrze. Powiem wszystko — kłamstwo gładko wyrywa się spomiędzy moich warg. To, co zamierzam zrobić wydawało się absolutnym szaleństwem, lecz zdrada przyjaciela – nawet, gdy wpisywał się w kategorię „ludzie, z którymi rozdzieliło mnie milczenie" – była czymś znacznie gorszym, pozostawiającym smoliste ślady na śnieżnobiałym materiale sumienia. — Od czego powinnam zacząć?
— Przede wszystkim opowiedz o wydarzeniach z wczoraj — ulga spływa na twarz policjanta; nie wie jeszcze, że kupuję Eddiemu czas. — Ustaliliśmy już, że spotkałaś się z Munsonem przed Newman Grocery w trakcie spaceru z psem, zgadza się?
— Właściwie, to spotkałam go w sklepie — odpowiadam nie spuszczając wzroku ze swojego rozmówcy — Oboje robiliśmy zakupy.
— Co było dalej? — pada kolejne pytanie. Wzruszam ramionami.
CZYTASZ
Lament diabła || Eddie Munson x OC
Fanfiction„- Są przekonani, że to ty zabiłeś Chrissy - mówię szeptem, jakby w obawie, że wypowiedzenie tego zdania na głos, uczyni go prawdziwym, nada mu ciało, że przepisze historię i przypisze winę Eddiemu. - A zabiłem? - pyta, opuszczając dłonie. Patrzy n...