Chapter One

246 12 3
                                    

"Mile spędzony dzień?  Tak, ale życie bez Cartm'ana byłoby jeszcze milsze. "

Dzień minął wyjątkowo szybko. Jakieś głupie biegi na czas, matematyka, użeranie się z tymi przygłupami. Jedynie co mnie teraz irytuję, to dłużąca się lekcja polskiego. Na prawdę go nie znoszę. Pragnę jeszcze dodać, że na jutro nauczyciel zadał nam krótką rozprawkę na temat powiększającej się gospodarki Chin. Jak zwykle nie potrafię podać sensu pracy! A gdy zapytasz, to da ci pełny wykład dlaczego warto się zdobywać nową wiedzę, i jak bez tego staniesz się bezdomny. Wprost cudownie.

Znudzony spojrzałem na zegarek zamieszczony nad tablicą, z którego wyczytałem, że do końca lekcji zostało tak z pięć minut. Niby chwila i po wszystkim, lecz to czyste kłamstwo. To wieczność. Jeśli zaraz nie znajdę czegoś interesującego do roboty, to oszaleje. Zwróciłem się więc do przyjaciela w celu roześmiania go za pomocą głupiej miny, na co on spojrzał się na mnie i zrobił dokładnie to samo. Jak się zaraz okazało-to był błąd. To wyglądało tak komicznie, że nie mogliśmy powstrzymać łez. Nagle Kyle szturchną mnie w ramie i ukrył swój uśmiech zakrywając go rękoma. Nauczyciel musiał to zauważyć. Z resztą, nie sposób było tego nie zauważyć. Po chwili rozbrzmiał się dźwięk dzwonka na przerwę- dla mnie końca lekcji. Jestem bardzo zadowolony z faktu, że w końcu mogę spakować swoje rzeczy i wyjść. 

-Proszę zaczekać momencik, mam coś do ogłoszenia, a raczej przypomnienia.- wykrzyczał ten stary dziad. Jestem pewien, że to kolejny apel pokroju cyberprzemocy lub dnia ziemi, o to jak ważne jest dbanie o jej czystość i późniejsze negatywne skutki. 

-Cóż, jak pamiętacie wasi rodzice zaproponowali wyjazd na obóz do lasu na tydzień, a jako, że jest czerwiec nie mam z tym problemu. Jednakże! Czy ja wam mogę zaufać! Za każdym razem musicie narobić szkód! A ja szczyle wstydzić się za was muszę.- powiedział z wyraźną irytacją. On chyba naprawdę ma nas dość. Trochę mu sie również nie dziwie, mieliśmy dużo odpałów, a niektóre rzeczywiście były niepoważne..

Jaz chłopakami popatrzyliśmy się na siebie z niechęcią, gdzie większości klasy cieszyło się z wielkim uśmiechem. Nigdy jakoś nie byliśmy zainteresowani wyjazdami od sławnego obozu w górach, gdzie główną atrakcją było zjeżdżanie po linie. Żebyście wiedzieli, jeszcze nigdy nam się tak nie nudziło, przysięgam. Kyle wyglądał na zamyślonego, aż wkrótce dodał kilka słów od siebie. -Chłopaki, może pojechalibyśmy na ten obóz, bo ja osobiście nie mam zamiaru nudzić się w szkole przez cały tydzień. Poza tym, ten wspomniany "las", to pewnie ten w naszym mieście, więc gdyby nam się znudziło łatwo o powrót.-

-Pierdolisz żydzie, ale z sensem.- zaśmiał się Cartman z Kyle'a.

-Ale proszę jeszcze o uwagę..! Gówniarze, którzy są zagrożeni z biologii mają szanse poprawić ją jeszcze robiąc jakieś głupie notatki, o przyrodzie zauważalnej na tamtym terenie.- Na co parę osób warknęło z niechęcią. Oczywiście, że tak. Wyjazdy są po to, aby się na nich świetnie bawić, a teraz, zamiast żartować z nauczycieli pisz z jaką prędkością wieje wiatr. Z resztą nieważne, ta praca nie powinna zająć więcej niż pół godziny, chociaż znając życie zgubię ją gdzieś w lesie. Mimo to, zawsze jest jakieś wyjście- przepisanie od znajomych. To był mój sposób na cały rok szkolny, który jak się okazało nie zawsze działał, a to ponieważ ci debile robili to samo co ja.

-Zbliża się koniec roku, więc myślę, że każdy powinien pojechać. Spędźmy trochę czasu wspólnym gronie, kiedyś możemy się już nie spotkać. Zależy mi na tym..!- wypowiedziała się Wendy przez łzy, oczywiście najlepsza przewodnicząca klasy, którą poparły dziewczyny poprzez ochocze okrzyki. Ich wizja pięknego świata mnie przerasta. Najpierw ubzdurają coś sobie, a potem mówią, jakby było pewne, że to się wydarzy. Wtem wchodzi znienawidzona przez wszystkich w klasie osoba. -Jezusie, zamknij mordę, ty i twoje fałszywe przyjaciółeczki. Myślicie, że wszystko jest piękne na przemian z ideałem. Spójrzcie prawdzie w oczy, nie każdy jest tu dla siebie przyjacielem kurwa.- stwierdził Cartman posyłając jej wrogie spojrzenie. Dziewczynie nie spodobał się jego ton, przez co zmarszczyła brwi.- I kto jak zwykle jest negatywny w sprawach wycieczkowych? Cartman! Chociaż raz mógłbyś o tym zapomnieć! Mam nadzieje, iż masz świadomość, że twoje denne podejście do sytuacji nie tylko rujnuję zabawę innym, ale i tobie.- odwdzięczyła się Wendy. Takie okoliczności od zawsze miały miejsce. Przewodnicząca dawała świetny pomysł, a Cartman musiał ją gasić. Wątpię, żeby kiedykolwiek doszli do porozumienia. Czasami to aż drażni, ale nie mam odwagi się na ten temat wypowiadać ,gdyż sam do końca nie wiem po której stronie stanąć. 

Na szczęście pojechałem na tą głupią wycieczkę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz