Chapter Five

103 12 3
                                    

"Emocje biorą górę"

"Chłopaki, coś jest kurwa nie tak. Jedziemy już całą dobę, a dalej nie ma nas na miejscu. Kierowca jakieś kółka napierdala czy co?!"oburzył się Cartman rozciągając wszystkie możliwe zastygnięte od siedzenia kości.

Faktycznie coś tu było nie halo, z samego początku myśleliśmy, że wycieczka odbędzie się w naszym mieście, co gorzej stanie, jednak teraz widzę, że nawet z tego stanu wyjechaliśmy i to całkiem dawno. Wszyscy uczestnicy jazdy dramatycznie błagali o postój, łapali się za głowy, nadto taka stacja benzynowa również by ich zadowoliła, jednak jak można się domyślić, zmęczony prośbami nauczyciel tylko uciszał spragnionych uczniów. Nie jestem zdziwiony ich zachowaniem, ponieważ jedziemy już całą dobę. Rzecz jasna było parę postojów, ale nie na więcej, niż pięć minut, z przyczyn oczywistych- kierowca musiał się tankować.

W rzeczywistości każdy był już na granicy wytrzymałości, jednakże nie wszyscy znosili to tak samo. W zasadzie to była nawet grupa, która w ogóle nie była śpiąca. Ich głównym zajęciem było długie granie na telefonie, co często się w tych czasach zdarza i nie jest to dziwne, ale i rozmowa z ledwo żywymi kompanami. Odpuścili walkę ze świadomością, przez co odpłynęli w daleki, długo oczekiwany sen. Jazda podczas nocy jeszcze bardziej ich utwierdziła w tym czynie, dodatkowo światła zostały wyłączone. Zwykle są to osoby, które codziennie wstają o szóstej, z małą pomocą budzika, jednak nie mają problemu aby wstać, przygotować się, co więcej zjeść śniadanie i wyjść. Taką osobą był niestety Kyle. Kiedy tylko udawało mu się odzyskać kontakt, odpływał. Można to porównać do wysokich pingów w grze, a także uczuć doświadczalnych podczas tego zjawiska. Denerwował się, ponieważ nie potrafił wytrzymać tak długo. Ja osobiście z tym problemu nie mam, często zostaje na necie długo po północy. Kątem oka wiedzę, że Cartman również. Chociaż poczekaj, to jest oczywiste. Nie straciłby ani jednej godziny, aby zapracować na tak ważny w jego życiu szacunek w Fortnite.. Praca w jego mniemaniu, to zdobycie jak najwyższego level'a, ponieważ skiny to on sobie przepraszam bardzo kupuje z karty kredytowej jego matki, a żeby tego nie było mało, ona bez żadnego wyrzutu mu na to pozwala! A szacunek chłop potrzebuje tylko po to, aby wszyscy mu tego level'a zazdrościli. A niech się tłuścioch nie zesra.

Niestety lub stety, obecny stan mu to uniemożliwia. Gra dostępna jest tylko na komputer, jednak on znalazł wyjście z tej dość trudnej sytuacji- postanowił denerwować dzieci w Roblox. Mianowicie robi to już od czterech godzin, a szczęście dalej nie schodzi z jego ust. Od czasu do czasu sam to zrobię, jednak on przesadza! Wzoruje się ojcem Kyle'a czy co?!

Wspominając jeszcze o naszym dobrym przyjacielu Kenny'm, którego próbowaliśmy pozostawić w świadomości do samego końca, aktualnie śpi z wyraźnym zadowoleniem. Od najmłodszych lat spał na starym, zużytym materacu, gdzie nawet podłoga była lepszą opcją. Porównując to do fotelu z autobusu był to pełny luksus. Chciałem, abyśmy wspólnie zajęli czymś czas, zatem jedyna rzecz, która mogła go zmobilizować do jakiejkolwiek czynności było otwarcie nieco słodyczy. Dopamina podskoczyła, a to spowodowało chwilowy wzrost energii. Wskutek zagraliśmy parę rundek w karty, później w jakiejś gry na telefonie, aż skończyliśmy na kulturalnej rozmowie o polityce. Prawda była jednak taka, że nikt za cholerę nie miał pojęcia o jej działaniu, systemie, oraz ludziach uczestniczących. 

Nagle poczułem nieporadne szturchnięcie ze strony Kyle'a. Chwiejnie skierował twarz w moją stronę, aby dać mi do zrozumienia, że coś chce. Nawet jego powieki stały się dla niego na tyle ciężkie, że ledwo co nimi mrugał. W odpowiedzi zwróciłem się do niego i mruknąłem, "Hmm? O co chodzi?".

"Powaliło im się wszystkim w głowach.. ile można jechać?.. Jestem wykończony! Poza tym nie tylko ja, inni również.. " słowa te faktycznie wyszły z ust chłopaka, jednak jego samego już tam nie było. Delikatnie spoczął na moim ramieniu, po czym odpłynął w świat snów zanim ja sam zdążyłem zapytać, czy wszystko w porządku.

Aby upewnić się, że już śni postanowiłem unieść prawą rękę, aby ta pozostała na jego policzku. W ten sposób czule objąłem talie chłopaka, oraz powolnym ruchem zwróciłem się w tym samym kierunku, jakim ten się oparł, czyli prawo. Faktycznie spał, razem ze mną niewiele obsunął się, a jego głowa ułożyła się według mojej ręki. Poczułem jak rumieniec powoli pojawia mi się na twarzy.. Jesteśmy na tyle blisko, że czuję jak spokojnie oddycha, to jak jego klatka piersiowa unosi się, a później opada. Kręcone rude włosy stykały się z moją brodą, przez co słodka woń dzikiej róży rozchodziła mi się po nozdrzach. 

To nie wystarczy, powinienem zrobić coś jeszcze. Sam nie wytrzymałbym w takiej pozie resztę swojego snu, zwłaszcza gdy nie wiem, ile będzie trwał.. ale z drugiej strony spotkałbym się z dziwnymi spojrzeniami ze strony znajomych. Gdybym to zrobił, Kyle wyspałby się znacznie lepiej, a ja nie miałbym wyrzutów sumienia. A więc postanowione. 

Odsunąłem się niewiele od chłopaka, aby ten obsunął się jeszcze bardziej, aż w końcu skończył na moich kolanach. Każdą czynność starałem się wykonywać ze szczególną ostrożnością i spokojem, bo przecież nie chciałem, aby się zbudził. W autobusie nie było dużo miejsca, jednak Kyle na spokojnie położył się zgodnie z moim zaangażowaniem pozostawiając nogi na ziemi.

Mimo, że jego twarz była zwrócona bokiem mogłem dostrzec jak na prawdę idealny jest. Pogodny widok wzbudził u mnie poczucie szczęścia, a chwila w której się znajdowałem umocniła mnie w duchu, aby ta nie skończyła się zbyt szybko. Gdy tylko uświadomiłem sobie, ile warta jest nasza przyjaźń, calutki czas, który razem spędziliśmy, drobne zły szczęścia zaczęły napływać mi do oczu. Wiem, że nie powinienem się rozczulać przy takiej okazji, jednak czuję, że ten czas jest dla nas, dla moich myśli, oraz jego wypoczynku.  Sam położyłem głowę na oparciu z tyłu, a lewą ręką głaskałem włosy Kyle'a. Dla mnie też przydałby się odpoczynek.

"Właśnie otrzymałem informację, że za jakąś godzinę dotrzemy do hostelu. Wówczas wyśpicie się, zjecie, oraz zrobicie serie ćwiczeń, a to z powodu waszego narzekania." oznajmił nauczyciel na tyle głośno, aby każdy usłyszał. Z jego tonu wynika, że jest poirytowany wcześniejszym zachowaniem uczniów, dodatkowo brak większego odpoczynku pewnie umocnił go w złości. Musiał mieć na nich oko mimo wszystko.

"O mój boże! Chwała bogu! Już myślałem, że kurwa przyrosnę do tego siedzenia. Niech sobie tylko wyobrażę, położę się na mięciutkim łóżeczku, później zjem świeże śniadanko, słyszysz to?!" wykrzyczał Cartman niosąc ręce wysoko ku górze na wzór modlitwy. Krótko po tym spojrzał się na mnie oczekując odpowiedzi. Widok jednak nie był dla niego zadowalający, przynajmniej nie wyglądał. "Już już, nie będę wam przeszkadzał, ale musicie się z tym tak obchodzić?". Ja tylko przerzuciłem oczy na drugą stronę, ponieważ wiedziałem, że żartuje. Zawsze to robił, gdy spotykał nas w bliskiej sytuacji. "Weźcie sobie pokój.", albo "To bardzo słodkie z waszej strony.", kiedy nawet to nie były aż tak bliskie sytuacje, poza tym to ja mam przyjaciela, który się o mnie troszczy i wzajemnością. Nie przypominam sobie, aby on kogoś takiego miał. 

Kyle wciąż spokojnie spał na moich kolanach, gdy reszta uczniów gorliwie pilnowała czasu, zaglądając co raz w telefon. Ich nastawienie zmieniło się, przez co atmosfera stała się bardziej pozytywniejsza. Już nie mogę się doczekać upragnionego odpoczynku. 

----
Ten chapter zajął mi więcej czasu, niż początkowe oczekiwania, ale mam nadzieje, że sceny są opisane chociaż w najmniejszym stopniu w porządku, ponieważ ile nad tym myślenia było. T-T Kocham was, do następnego.

Na szczęście pojechałem na tą głupią wycieczkę!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz